Ważą się losy Damiana Nawrocika. Napastnikowi skończył się trzyletni kontrakt w Gdyni. Arka chce go zatrzymać, ale tylko na pół roku i na dotychczasowych warunkach. 29-letni piłkarz liczy na znacznie więcej. Dlatego jego menedżer prowadzi również negocjacje z Cracovią, Piastem Gliwice, GKS Bełchatów i ŁKS Łódź.

Trzy lata temu za Nawrocika gdynianie zapłacili 150 tysięcy złotych. Ówczesny prezes klubu podpisywał kontrakt złotym długopisem, bo jak podkreślał "Damian ma strzelać złote gole". Tymczasem na pierwszą bramkę "Nawrota" przyszło nam czekać ponad rok.

Niewątpliwego talentu napastnika nie pozwalały rozwijać kontuzje. Praktycznie nie było rundy, w której 29-latek był przez cały czas do dyspozycji. Dopiero tej jesieni Damian, który latem przeszedł zabieg scalenia pękniętej kości śródstopia, stał się mocnym punktem drużyny. W sześciu ostatnich kolejkach ekstraklasy Czesław Michniewicz wystawiał go w pierwszej jedenastce.

- Szkoleniowiec widzi mnie w składzie, dlatego chcę jeszcze spróbować negocjować z Arką. Obecna propozycja nie zadowala mnie tak, jeśli chodzi o długość nowego kontraktu, jak i o wynagrodzenie - przyznaje Damian. Na początku grudnia otrzymał on od klubu ofertę - przedłużenie kontraktu na dotychczasowych warunkach, na pół roku.

- Tę propozycję rozszerzyliśmy o zapis, który gwarantuje piłkarzowi automatyczne przedłużenie kontraktu, jeśli wiosną zagra określoną liczbę spotkań. Więcej zmian w naszej ofercie już nie będzie. Co więcej Damian powinien określić się szybko, bo jesteśmy blisko zatrudnienia piłkarza na jego miejsce - wyjaśnia sprawę Piotr Burlikowski, wiceprezes Arki.

Na Gdynię nie jest zdany również piłkarz. - Mam propozycje i z Polski i zza granicy, ale w niedzielę przyjeżdżam do Gdyni - mówi. - Cracovia, Piast Gliwice, a w dalszej kolejności także Bełchatów i ŁKS to klubu, które widziałyby chętnie u siebie Damiana - dodaje jego menedżer, Przemysław Erdman.

jag.