TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

03.11.2008

Polnord Arka Gdynia - Polonia Warszawa 0:1 (0:1) (Dziennik Bałtycki)

To wydaje się być jak koszmarny sen. Piątą z rzędu ligową porażkę ponieśli w piątek piłkarze Polnordu Arki Gdynia. Tym razem przegrali przed własną publicznością 0:1 z Polonią Warszawa. Polonia to lider ekstraklasy, ale na boisku wcale nie było tego widać. Goście w całym meczu oddali jeden celny strzał na bramkę gdynian i wyjechali bogatsi o trzy punkty.
Dobry mecz na przełamanie - tak o piątkowej potyczce z liderem mówili gdyńscy piłkarze. I mieli rację, bo tego spotkania Arka przegrać nie powinna. Arka w ogóle nie powinna przegrywać seriami, bo ma skład, który przynajmniej teoretycznie nie powinien pękać przed żadnym ligowym rywalem. Niestety, dla podopiecznych trenera Czesława Michniewicza teoria rozmija się z praktyką.
Przed meczem z Polonią szkoleniowiec dokonał kilku zmian w składzie. W bramce zadebiutował w lidze Tomislav Basić.
- Nie mam pretensji do Norberta Witkowskiego, ale po serii porażek chcę dać mu odpocząć psychicznie i wcale nie wykluczam powrotu "Witka" do bramki w kolejnych meczach - tłumaczył Michniewicz.
Do zespołu wrócił Łukasz Kowalski, a Tomasz Sokołowski po raz pierwszy w Arce zagrał na prawej pomocy. To była konieczność, bo nawet na ławce rezerwowych zabrakło Bartosza Karwana i Damiana Nawrocika.
I jeszcze jedno... Michnie- wicz prowadził zespół nie w garniturze - jak ma to w zwyczaju - ale w dresie. Ot, takie zaklinanie rzeczywistości.
Najważniejsze i tak były jednak boiskowe wydarzenia. Tymczasem pierwszy kwadrans spotkania nie dostarczył żadnych emocji. Polonia miała pięciu pomocników i jednego Filipa Ivanowskiego w ataku. Michniewicz, chcąc wygrać bitwę o środek boiska, odpowiedział takim samym ustawieniem, rolę napastnika powierzając Zbigniewowi Zakrzewskiemu. Trwał więc bój o panowanie w środku, a bramkarze mogli spać spokojnie. Dopiero w 16. minucie, po rzucie rożnym, strzelał głową z sześciu metrów od bramki gości Dariusz Żuraw, ale nie trafił. Bardzo ładną płynną akcję przeprowadzili gospodarze w 39. minucie. Po wymianie podań pomiędzy Bartoszem Ławą i Zakrzewskim, piłka trafiła do Marcina Wachowicza, który z narożnika pola karnego strzelił efektownie, ale... w poprzeczkę.
Niestety, dla gdynian, nadeszła 45. minuta spotkania. Sędzia dość kontrowersyjnie ocenił sytuację, w której o piłkę walczyli Radek Mynar i Michał Płotka. Pokazał na rzut rożny dla gości. I właśnie po dośrodkowaniu z narożnika boiska największym sprytem już w polu bramkowym Arki popisał się Marek Sokołowski, kierując głową - po efektownym "szczupaku" - piłkę do siatki. To był pierwszy i zarazem ostatni w tym meczu celny strzał Polonii.
- Do tej 45. minuty nie wiedziałem nawet, że Marek Sokołowski gra w mojej drużynie. Był zupełnie niewidoczny na boisku - komentował z rozbrajającą szczerością trener warszawian Jacek Zieliński.
Niestety, nie po raz pierwszy w ostatnich meczach Arka straciła bramkę po rzucie rożnym. Zanim piłka trafiła na głowę Marka Sokołowskiego przynajmniej dwóch gdyńskich piłkarzy mogło przeciąć jej lot, a zaspał też odpowiedzialny za pilnowanie zdobywcy gola, zawodnik Arki. Był nim chyba Zakrzewski.
Było więc 0:1, ale też cała druga połowa spotkania na odwrócenie losów tego meczu. Gdynianie nie rzucili się jednak przez te 45 minut do gardła słabego w Gdyni lidera. Mecz był kompletnie nijaki. W 83. minucie to goście mogli zdobyć drugą bramkę, ale Jacek Kosmalski, po tym jak w dziecinny sposób zgubił Andersona, strzelił w boczną siatkę. Natomiast minutę później bliski szczęścia był Grzegorz Niciński, ale piłka po jego strzale głową przeleciała obok słupka. To były dwie godne odnotowania sytuacje z drugiej połowy. Każdy przyzna, że jak na mecz ekstraklasy to żenująco mało.
Po pięciu porażkach z rzędu na ogół pod ścianą stawia się trenera. W Gdyni, chociaż presja jest coraz większa, żadnych ruchów w tym kierunku nie należy się spodziewać.
- Przecież w końcu musi się ta czarna seria skończyć - usłyszałem po sobotnim meczu od prezesa Arki.
Tytułowe pytanie "dokąd płyniesz Arko?" brzmi coraz bardziej dramatycznie. Najbliższe dwa ligowe mecze gdynianie rozegrają na wyjeździe. Najpierw z Ruchem Chorzów, a później z Cracovią.

Polnord Arka Gdynia - Polonia Warszawa 0:1 (0:1)

0:1 Marek Sokołowski (45).
Arka: Basić - Kowalski (Pietroń), Żuraw, Anderson, Płotka - T. Sokołowski, Ulanowski, Przytuła, Ława (69 Niciński), Wachowicz - Zakrzewski (66 Budziński).
Polonia: Przyrowski - Mynar, Skrzyński, Jodłowiec, Lazarewski - M. Sokołowski, Kozioł, Piątek (86 Telichowski), Majewski, Lato (71 Ciarkowski) - Ivanowski (80 Kosmalski).
Żółte kartki: Basić, Płotka, Ulanowski (Arka) oraz Piątek (Polonia).
Sędziował: Adam Kajzer (Rzeszów). Widzów ok. 5,5 tys.

Powiedzieli po meczu

Czesław Michniewicz (trener Arki): Za nami kolejny przykry wieczór. Wystarczył jeden indywidualny błąd pod naszą bramką i Polonia wygrała. Mógłbym mówić, że to pechowa porażka, że mieliśmy poprzeczkę po strzale Wachowicza, czy nie wykorzystaną okazję Żurawia. Ale nie chodzi o tłumaczenia. Od początku widziałem nerwowość w grze, presję, która nie pozwala na podejmowanie najlepszych w danym momencie decyzji na boisku, na ryzyko, które mogłoby być początkiem ciekawej akcji. Po pierwszej czy nawet drugiej porażce nic złego z zespołem się jeszcze nie dzieje, ale po kolejnych - a tak jest w naszym przypadku - coraz trudniej się pozbierać.
Jacek Zieliński (trener Polonii): Zwycięstwo na trudnym gdyńskim terenie musi cieszyć. W pierwszej połowie nie mogliśmy sobie poradzić z agresywnym sposobem gry Arki. Bramka "do szatni" dodała nam pewności, a wyraźnie podcięła skrzydła gospodarzom. Wygraliśmy po nie najlepszym meczu, ale przecież zwycięzców się nie sądzi. Słowa otuchy chcę skierować pod adresem piłkarzy Arki. To na pewno nie jest zespół skazany na seryjne porażki. Los musi się odwrócić, więc dobrze, że my mamy spotkanie z Arką już za sobą.
Radek Mynar (kapitan Polonii): Nie gramy ładnie, ale wygrywamy. I tylko to się liczy.
Marcin Wachowicz (piłkarz Arki): Co ja mam powiedzieć, jak wytłumaczyć naszą obecną sytuację. Przecież trudno wy-tłumaczyć, czemu po okresie naprawdę dobrej gry teraz nagle wszystko przegrywamy. Po prostu sam jestem w szoku. Nie przesadzajmy, że paraliżuje nas presja. Musimy umieć sobie z nią poradzić. Dzisiaj od lidera ekstraklasy nie byliśmy gorsi. To był typowy mecz na remis, ale skończył się naszą porażką.
Tomasz Sokołowski (piłkarz Arki): Na prawej pomocy grałem ostatnio w czasach występów w Legii. Myślę, że dzisiaj nie było najgorzej. Tylko ten wynik... Nigdy jeszcze w karierze nie przegrałem pięciu ligowych spotkań z rzędu. To jakiś koszmar, który trudno wytłumaczyć.

Janusz Woźniak







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia