Aktualności
08.06.2020
Arka rzutem na taśmę wygrywa ze Śląskiem
Niemożliwe nie istnieje. Jeśli tydzień wcześniej Arka doświadczyła tego na własnej skórze w ujęciu negatywnym, to teraz szczęście stało po jej stronie. Vejinović nie trafił karnego w ostatniej minucie, ale i tak gola zdobył i przypieczętował wygraną nad Śląskiem 2:1.
To był bardzo dziwny mecz, w którym długimi fragmentami Śląsk Wrocław dyktował warunki i szedł po swoje. Nie dość, że gol, słupek i amsolutna dominacja, to jeszcze Arka jakby bez pazura.
DZIWNY MECZ BEZ KIBICÓW
Doświadczenie to na poły przykre i przygnębiające, ale też nurtujące i pożyteczne. Mecz z udziałem 22 piłkarzy, kilku rezerwowych i 15 dziennikarzy, na 15 tysięcznym obiekcie dostarcza kilku nowych doznań: przestajesz być anonimowy w trakcie nadawania swojego komentarza radiowego, bo cały stadion łącznie z tymi, którzy walczą właśnie o punkty, słyszy twoją relację. Patrzą i słuchają rezerwowi, Kamil Glik, Jarosław Kołakowski i nieliczna reszta, której przyszło na stadionie się znaleźć. Nie ma wątpliwości, że wraz z nastaniem nowych właścicieli, także osobistości które przyglądają się widowiskom gdyńskiej drużyny, są jakby z innego. lepszego świata piłkarskiego. W dodatku mecz bez oprawy, okrzyków, odmiennych stanów kibicowskich, ogląda się bardziej wnikliwie. Nie rozpraszają czynniki zewnętrzne. To z pozytywów. Negatywów jest więcej. Brak kolorytu, człowiek słyszy własne myśli, a aura sparingowa z pewnością wpływa też na cechy wolicjonalne zawodników.
GLIK NIE CHCIAŁ POMÓC
Boiskowych poczynań Arki obecność znamienitych osób na trybunach jednak nie zmieniła. To Śląsk był zespołem przeważającym, to on pokazał czemu z całej stawki 16. drużyn przegrał najmniej meczów i dlaczego jest kandydatem do podium ligowej układanki. A przynajmniej pokazywał przez 2/3 spotkania, nim gospodarze dokonali niemożliwego. Zaczęło się od sytuacji w 10. minucie meczu - Młyński zdaniem sędziego faulował w polu karnym Roberta Picha, a skutecznym egzekutorem jedenastki okazał się Michał Chrapek. Nie to było wówczas dla sympatyków Arki najważniejsze, a kontrowersje przy dyktowaniu jedenastki. Im dłużej bowiem ogląda się powtórkę starcia wyżej wymienionych, tym częściej padają pytania o zasadność podjętego wyboru. Podobnie tę sytuację widział Ireneusz Mamrot, ale jego wątpliwości wyrażane w przerwie, szybko ukrócił sędzia główny.
Do przerwy Śląsk wyraźnie lepszy i zasłużenie prowadzący. Po wznowieniu gospodarze leniwie, ale konsekwentnie budowali swoje akcje.
DOSTRZEC NIEDOSTRZEGALNE
W 58 minucie nieliczni zgromadzeni na trybunach, mieli zaszczyt dostrzec niedostrzegalnego w meczach z kibicami. Siemaszko z Vejinoviciem wychodzą z kontrą. Piłkę ma Holender, a Polak dysponuje przeglądem pola. W pewnym momencie pada słyszalne na cały stadion "czas, czas", dające Vejinoviciovi informację, że może jeszcze piłkę podprowadzić i sam wykończyć. Co zresztą uczynił, jednak bez rezultatów.
To co dobre dla Arki wydarzyło się już w ostatnich 10 minutach regulaminowego czasu gry. Zupełnie jak przed kilkoma miesiącami, kiedy ofiarami takiej rewolucji byli piłkarze Rakowa Częstochowa. Sygnał dał Adam Danch - w akcie desperacji zapędził się w pole karne rywali, a gdy piłka faktycznie minęła wszystkich stłoczonych w polu karnym graczy, raczył skorzystać z wolnej pozycji i dać Arce wyrównanie.
VEJINOVIĆ PODGRZAŁ ATMOSFERĘ
Kiedy w 88 minucie Danch ponownie bliski był zdobycia bramki, po ławce rezerwowych przeszło gwarne "ja pier...". Piłce zabrakło centymetrów, by wpaść do siatki. Chwilę później gwar podnosił się już tylko z radości. Oto wreszcie w kontrowersyjnej sytuacji Arki nie krzywdzono, a dano jej szansę rozstrzygnąć przepisy przy monitorze. Tam wyszło,że Pueto dotykał piłki ręką i że Arka stanie przed szansą zdobycia trzech punktów.
Nie wiadomo czym kierował się Vejinović, chcąc uderzać w środek bramki. W derbach tydzień wcześniej nie dawał żadnych szans Kuciakowi, teraz dał ich sporo Putnockiemu. Szczęśliwie jednak dokończył "robotę", dając Arce pierwsze od 22 lutego trzy punkty w Ekstraklasie.
28. kolejka PKO Ekstraklasy: Arka Gdynia - Śląsk Wrocław 2:1; (Danch 82', Vejinović 90+7; Chrapek (k) '11)
Arka: Steinbors - Zbozień, Marić, Danch, Marciniak - Kopczyński, Samanes, Nalepa, Vejinović, Młyński - Zawada.
Śląsk: Putnocky - Cotugno, Puerto, Tamas, Stiglec - Mączyński, Zivulić, Chrapek, Płacheta, Pich - Exposito.
Paweł Kątnik
Copyright Arka Gdynia |