Aktualności
18.05.2008
Arka kibicuje Lechii i Polonii (Gazeta Wyborcza)
Piłkarze Prokomu Arka Gdynia wygrali ważny mecz z Polonią Warszawa. - Teraz dalej musimy wygrywać i kibicować Lechii Gdańsk i Polonii, które mogą nam pomóc w awansie do ekstraklasy - mówi napastnik Arki Marcin Wachowicz
Arka, aby przedłużyć nadzieje na awans do I ligi, musiała w Warszawie wygrać. W podobnej sytuacji była Polonia, dla której porażka w sobotnim meczu oznacza koniec jakichkolwiek szans na awans.
- Graliśmy ładniej, mieliśmy przewagę, ale w piłce liczy się ten, kto strzela bramki - mówił po meczu trener Polonii Jerzy Kowalik.
- Rozumiem trenera Polonii. My też długo graliśmy ładnie, ale traciliśmy punkty. W tym meczu rzeczywiście nieco lepsza była Polonia. Najważniejsze jednak, że mimo to wygraliśmy - potwierdzał słowa warszawskiego szkoleniowca Wachowicz. Piłkarz, który swoją ligową karierę zaczynał osiem lat temu w Polonii, ostatecznie pogrążył swój dawny zespół. W 58. min wykończył kontratak Arki. Znalazł się sam przed Mariuszem Liberdą (zastąpił chorego Radosława Majdana), strzelił nad nim, bramkarz Polonii jeszcze dotknął piłki ręką, ale nie zmienił jej kierunku. W tym momencie gdynianie prowadzili 2:0.
A przebieg meczu wcale na taki wynik nie wskazywał. Polonia cisnęła, zwłaszcza na początku spotkania (cztery rzuty rożne w pierwszych 10 min). Ale nic z tych ataków nie wychodziło. Mało było strzałów na bramkę, szwankowała współpraca między piłkarzami z ofensywy. Nie wiadomo też, co by się stało w tym meczu, gdyby sędzia usunął z boiska Marka Szyndrowskiego. Obrońca Arki powalił rękami na ziemię Daniela Mąkę, tak że po tej interwencji polonista długo nie podnosił się z boiska.
- Powiem szczerze: w innej sytuacji karnego po faulu na mnie nie było i słusznie dostałem żółtą kartkę. A czy udawałem przy faulu Szyndrowskiego... Niech pan patrzy. - Mąka wskazał na pooraną szramami szyję. - To pamiątka po tym faulu. Przynajmniej żółta kartka powinna być, a wtedy Arka zupełnie inaczej grałaby w obronie - dodał piłkarz Polonii.
Arka była w defensywie, ale mimo to strzeliła bramkę. W 18. min rzut wolny z prawej strony (z 20 m) wykonywał Bartosz Karwan. Uderzył idealnie, piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki.
Jeżeli dla Polonii był to mecz o zachowanie twarzy, to ocalili ją nieliczni. Jest wśród nich Łukasz Piątek, który w doliczonym czasie zdobył bramkę z 35 m, wykorzystał złe ustawienie Norberta Witkowskiego.
- Mamy zaufanie do naszego bramkarza. Może nie tak duże jak do żony, ale mu ufamy - żartował Wachowicz, który zaraz po meczu zauważył, że mimo wygranej w Warszawie i 19 pkt zdobytych w siedmiu ostatnich meczach, Arka wciąż musi się oglądać na wyniki innych drużyn. - Liczę, że uda nam się wyprzedzić Piasta Gliwice i Znicz Pruszków, może jeszcze Śląsk Wrocław - analizuje Wachowicz. - Musimy wygrać dwa ostatnie mecze (z Odrą Opole u siebie i Motorem Lublin na wyjeździe) i kibicować Lechii oraz Polonii. Lechia zagra jeszcze ze Zniczem i Śląskiem, Polonia z Piastem.
Lechia pomogła już w niedzielę Arce (choć przede wszystkim sobie), pokonała Znicz i drużyna z Gdyni nadal ma szanse nawet na drugie miejsce. Wciąż jest jednak w mało komfortowej sytuacji - musi bowiem wygrywać i czekać na potknięcia rywali.
Arka, aby przedłużyć nadzieje na awans do I ligi, musiała w Warszawie wygrać. W podobnej sytuacji była Polonia, dla której porażka w sobotnim meczu oznacza koniec jakichkolwiek szans na awans.
- Graliśmy ładniej, mieliśmy przewagę, ale w piłce liczy się ten, kto strzela bramki - mówił po meczu trener Polonii Jerzy Kowalik.
- Rozumiem trenera Polonii. My też długo graliśmy ładnie, ale traciliśmy punkty. W tym meczu rzeczywiście nieco lepsza była Polonia. Najważniejsze jednak, że mimo to wygraliśmy - potwierdzał słowa warszawskiego szkoleniowca Wachowicz. Piłkarz, który swoją ligową karierę zaczynał osiem lat temu w Polonii, ostatecznie pogrążył swój dawny zespół. W 58. min wykończył kontratak Arki. Znalazł się sam przed Mariuszem Liberdą (zastąpił chorego Radosława Majdana), strzelił nad nim, bramkarz Polonii jeszcze dotknął piłki ręką, ale nie zmienił jej kierunku. W tym momencie gdynianie prowadzili 2:0.
A przebieg meczu wcale na taki wynik nie wskazywał. Polonia cisnęła, zwłaszcza na początku spotkania (cztery rzuty rożne w pierwszych 10 min). Ale nic z tych ataków nie wychodziło. Mało było strzałów na bramkę, szwankowała współpraca między piłkarzami z ofensywy. Nie wiadomo też, co by się stało w tym meczu, gdyby sędzia usunął z boiska Marka Szyndrowskiego. Obrońca Arki powalił rękami na ziemię Daniela Mąkę, tak że po tej interwencji polonista długo nie podnosił się z boiska.
- Powiem szczerze: w innej sytuacji karnego po faulu na mnie nie było i słusznie dostałem żółtą kartkę. A czy udawałem przy faulu Szyndrowskiego... Niech pan patrzy. - Mąka wskazał na pooraną szramami szyję. - To pamiątka po tym faulu. Przynajmniej żółta kartka powinna być, a wtedy Arka zupełnie inaczej grałaby w obronie - dodał piłkarz Polonii.
Arka była w defensywie, ale mimo to strzeliła bramkę. W 18. min rzut wolny z prawej strony (z 20 m) wykonywał Bartosz Karwan. Uderzył idealnie, piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki.
Jeżeli dla Polonii był to mecz o zachowanie twarzy, to ocalili ją nieliczni. Jest wśród nich Łukasz Piątek, który w doliczonym czasie zdobył bramkę z 35 m, wykorzystał złe ustawienie Norberta Witkowskiego.
- Mamy zaufanie do naszego bramkarza. Może nie tak duże jak do żony, ale mu ufamy - żartował Wachowicz, który zaraz po meczu zauważył, że mimo wygranej w Warszawie i 19 pkt zdobytych w siedmiu ostatnich meczach, Arka wciąż musi się oglądać na wyniki innych drużyn. - Liczę, że uda nam się wyprzedzić Piasta Gliwice i Znicz Pruszków, może jeszcze Śląsk Wrocław - analizuje Wachowicz. - Musimy wygrać dwa ostatnie mecze (z Odrą Opole u siebie i Motorem Lublin na wyjeździe) i kibicować Lechii oraz Polonii. Lechia zagra jeszcze ze Zniczem i Śląskiem, Polonia z Piastem.
Lechia pomogła już w niedzielę Arce (choć przede wszystkim sobie), pokonała Znicz i drużyna z Gdyni nadal ma szanse nawet na drugie miejsce. Wciąż jest jednak w mało komfortowej sytuacji - musi bowiem wygrywać i czekać na potknięcia rywali.
Copyright Arka Gdynia |