Aktualności
28.02.2020
Kiwki uczył się na podwórku
JAKUB TREĆ: Wszystkie problemy zdrowotne już za panem?
MATEUSZ MŁYŃSKI (Pomocnik ARKI GDYNIA): Tak, od jakiegoś czasu czuję się dobrze. Jestem w pełni sił.
Jakie ma pan nastawienie do czekającego pana egzaminu maturalnego?
Chciałbym zdać maturę bez poprawek. Uważam, że warto mieć coś poza piłką na wypadek, gdyby nie wszystko ułożyło się po mojej myśli. Nigdy się nie zastanawiałem nad tym, co mógłbym robić poza piłką. Odkąd pamiętam, skupiałem się tylko na grze.
Jeśli chodzi o maturę piłkarską, to ta jest już za panem.
Człowiek uczy się całe życie, natomiast faktycznie można powiedzieć, że pierwszy kontakt z poważną piłką mam już za sobą.
Czuje się pan beneficjentem przepisu o młodzieżowcu?
Nie da się ukryć, że ten nakaz sprawia, że łatwiej mi jest grać w pierwszym składzie. Trudno powiedzieć, czy mi pomaga. Cieszę się, że gram, natomiast więcej satysfakcji mam w momencie, gdy moje miejsce w składzie nie jest zależne od wieku czy statusu młodzieżowca.
Jak w meczach z Zagłębiem i Rakowem. W sumie dwie bramki i dwie asysty.
Po prostu jak mam swój dzień, to czuję, że mogę pomóc drużynie. Pracuję nad tym, żeby być regularny, ale do każdego spotkania przygotowuję się dokładnie w ten sam sposób.
Pański gol z Rakowem nie był oczywisty.
Tak, była to moja pierwsza bramka zdobyta głową.
Bardziej naturalnym trafieniem było to z Zagłębiem.
Dobrą akcję przeprowadził wtedy Maciej Jankowski, który dograł mi piłkę na dobieg, czyli tak jak lubię. Ogólnie tamto spotkanie dobrze się dla nas ułożyło, więc nie mam nic przeciwko, aby było takich więcej.
Było to pańskie najlepsze spotkanie w barwach Arki?
Zdecydowanie tak.
W jaki sposób świętował pan swoje pierwsze trafienie w meczu ze Śląskiem?
Jakoś specjalnie nie świętowałem. Po pierwsze, nie było czasu, bo na drugi dzień mieliśmy trening. Po drugie, niby w jaki sposób miałem świętować bramkę, mając 17 lat? (śmiech).
Jak się pan odnajduje w szatni pomimo młodego wieku? Funkcjonuje hierarchia?
Na pewno mam respekt do starszych kolegów. Muszę mieć do nich szacunek, bo są bardziej doświadczeni. Na co dzień nie odczuwam tego, że jestem wyraźnie młodszy. Wiadomo, że jak trzeba nosić sprzęt, to bez marudzenia biorę, co trzeba. To mój obowiązek, który muszę wypełnić. Jak koledzy byli w moim wieku, to też to robili, więc ich rozumiem.
Ma pan zawodnika ze swojej pozycji, na którym się wzoruje?
Na pewno są to Neymar i Mbappe. Jak jeszcze grał, to podziwiałem Ronaldinho. Podoba mi się ich lekkość w grze, poza tym drybling i spryt. Często oglądam filmiki z ich zagraniami. Imponuje mi to, jak bawią się na boisku i w jaki sposób cieszą się piłką.
A jeśli chodzi o klub, to który jest pana wymarzonym?
Nie mam ulubionego klubu, natomiast chciałbym kiedyś spróbować swoich sił w Serie A albo w LaLiga.
Gdzie się pan nauczył dryblingu?
Zdecydowanie na podwórku. Wiele osób mówiło mi, że techniki można się tam nauczyć, zwłaszcza grając przeciwko starszym od siebie. Każdy trener podkreślał, że drybling to moja mocna strona, którą szlifowałem od małego.
Pytam, bo mówi się, że trenerzy ograniczają kreatywnych zawodników, sugerując bezpieczne zagrania. Pan na takich nie trafił?
Myślę, że każdy z trenerów widział, że jest to mój atut. Zachęcali bardziej do dryblingu, bo wiedzieli, że w ten sposób mogę stworzyć przewagę w meczu.
Bazuje pan na szybkości, pamięta pan swój najszybszy bieg podczas spotkania?
33 kilometry na godzinę.
Występuje pan w reprezentacji do lat 19. Jak mocno różni się kadra od gry w lidze?
Myślę, że w lidze mamy wyższy poziom i więcej doświadczonych zawodników.
Pańskim agentem jest Tomasz Dawidowski, który miał podobny styl gry do pańskiego. Dzieli się swoimi doświadczeniami?
Przed każdym meczem rozmawiamy. Mówi mi, że mam grać odważnie, pokazywać swoje atuty, wchodzić w drybling. Wspiera mnie, co mi mocno pomaga.
Często jest pan w rodzinnym Przodkowie?
Teraz tam mieszkam. Przed rokiem zrobiłem prawo jazdy i kupiłem pierwszy samochód. Zatem mogę dojeżdżać do szkoły i na treningi.
Ma pan problem ze spokojnym przejściem wsi?
Mogę chodzić spokojnie, nie unikam ludzi.
W jakiej sytuacji jest ekipa Arki?
Myślę, że mamy bardzo dobrze zgraną drużynę. Oczywiście, jak w każdej szatni pojawiają się problemy, ale nic takiego, co by odbiegało od normy. Uważam, że tylko razem możemy wywalczyć utrzymanie. Na szczęście rozumie to cały zespół.
Jakby pan porównał obecną Arkę do tej sprzed roku?
Myślę, że da się wyczuć większy spokój. Mamy bardzo dobrego trenera. Poza tym uważam, że jeśli chodzi o skład, to nie jest gorszy od poprzedniego, a wręcz przeciwnie. Trudno oczywiście powiedzieć, jaka będzie sytuacja za dwa miesiące, ale sądzę, że są spore szanse na utrzymanie. W tym sezonie skala trudności jest większa ze względu na spadek trzech drużyn.
Co dało wam zwycięstwo z Rakowem oprócz cennych trzech punktów?
Twardo stąpamy po ziemi, bo te trzy punkty nie dały nam utrzymania. W dalszym ciągu znajdujemy się w strefie spadkowej. Na pewno to spotkanie doda nam pewności siebie, poza tym głowy nieco odpoczęły. Teraz skupiamy się na tym, żeby przedłużyć serię.
Po ostatnim meczu trener mówił, że zespół przed grą z Rakowem był nerwowy i zestresowany.
Tak rzeczywiście było. Wiadomo, że po zwycięstwie nastroje są lepsze. Zwłaszcza po wygranej w takich okolicznościach. Pierwsza połowa nie wskazywała na to, że zdobędziemy komplet punktów. Myślę, że jeśli pokażemy podobne zaangażowanie jak przez ostatnie 25 minut w meczu z Rakowem, to będziemy w stanie wygrać z każdym zespołem w lidze.
Rozmawiał: Jakub Treć
Copyright Arka Gdynia |