Aktualności
26.11.2019
Arka do Białegostoku pojechała po remis. I z Jagiellonią przegrała
Bycie kibicem Arki to ciężki kawałek chleba. Drużyna, jeśli pojawia się w najwyższej klasie rozgrywkowej, cele ma niezmiennie te same – utrzymanie się. Starcia jak to – zwłaszcza poza domem – to najczęściej walka o remis wobec dużej przewagi rywala. Ostatni raz gdynianie faworytem w Białymstoku byli ponad 13 lat temu, gdy jako pierwszoligowcy w barażach bronili miejsca w lidze wobec drugoligowej Jagi. Od tamtego momentu na Podlasie arkowcy jeździli jak na ścięcie, co zresztą potwierdzało ostatnich sześć meczów – same porażki.
– Możemy popełnić błędy, jeśli będą one inne niż te z pierwszego meczu Arki z Jagiellonią w tym sezonie – mówił przed spotkaniem trener żółto-niebieskich Aleksandar Rogić.
Wówczas Arka w przegranym 0:3 spotkaniu została wręcz stłamszona. Nie istniała w żadnym aspekcie gry. Tymczasem teraz arkowcy sprawiali dobre wrażenie pod względem organizacyjnym. Zawężali pole gry, błyskawicznie doskakiwali do rywala, zamykali mu możliwości do podań prostopadłych – wszystko skupione jednak na przeszkadzaniu grze gospodarzy aniżeli na kreowaniu swojej.
Statystyki do przerwy były bezlitosne i wymowne: 11 strzałów miejscowych (pięć celnych) wobec jednego niecelnego Arki. Ale wynik był „korzystny” – 0:0. Po przerwie Jagiellonia podkręciła jednak tempo, widząc, że przyjezdni nie będą niepokoili jej we własnym polu karnym. Pętla na gdyńskiej szyi z każdą minutą zaciskała się coraz bardziej, aż do siatki po szybkiej akcji i strzale głową trafił Patryk Klimala.
„Czy to wpłynie na sposób gry Arki?” – padło zasadne pytanie ze strony komentatorów. Wówczas miało się okazać, czy gdynianie mieli przygotowany plan B. Nie mieli. Podwoili jedynie swój dorobek strzałów, lecz broniący bramki Jagiellonii Grzegorz Sandomierski po żadnym nie musiał brudzić rękawic. Gospodarze też podwoili pewną statystykę, tyle tylko, że tę najważniejszą – goli. Już w polu karnym Pavelsa Steinborsa zdołał przelobować islandzki obrońca Bodvar Bovarsson (piłka po drodze odbiła się jeszcze od Adama Dancha).
Trudny jest zatem los kibica Arki, który musi patrzeć, jak ukochany zespół nie pierwszy już raz do domu wraca nie tylko na tarczy, ale i z beznadziejną postawą w ofensywie. Kibice z Gdyni muszą uzbroić się w mnóstwo cierpliwości, jeśli na dłuższą metę w wyjazdowych potyczkach chcieliby oglądać zespół kreatywny i odważny.
Jagiellonia Białystok – Arka Gdynia 2:0 (0:0)
Bramki: Klimala (65.), Bodvarsson (83.).
Copyright Arka Gdynia |