Aktualności
04.11.2019
Żółto-niebiescy większość meczu grali w osłabieniu
Nie doszło do niespodzianki na stadionie miejskim w Gdyni. Arka przegrała z warszawską Legią, będąc ekipą zdecydowanie gorszą od przyjezdnych. Gdynianie przez większość meczu grali z jednym zawodnikiem mniej w polu. Zespół w bezsensowny sposób osłabił Hiszpan Nando Garcia, który wyleciał z boiska za brutalny faul.
Trener Arki Aleksandar Rogić mówił przed wczorajszym spotkaniem, że szanuje Legię, ale nie boi się rywala. W porównaniu do ostatnio rozegranych meczów przeciwko Lechii Gdańsk i Śląskowi Wrocław trener żółto-niebieskich wzmocnił jednak szyki obronne, desygnując na plac gry aż pięciu defensorów. Azera Bušuladžica zastąpił w podstawowym składzie Adam Danch.
Arka od pierwszych minut spotkania nie nawiązała jednak równorzędnej walki faworyzowanym przeciwnikiem, pozwalając legionistom na zbyt wiele. W 5 min. gry po akcji z Pawłem Wszołkiem w dogodnej sytuacji znalazł się Luquinhas. Na szczęście dla Arki strzelił zbyt lekko, aby zaskoczyć P?velsa Šteinborsa. Łotysz nadal nie miał jednak łatwego życia.
W stronę jego bramki nadlatywały kolejne uderzenia. W 8 min. interweniował po silnym strzale José Kanté. Po kwadransie gry ponownie instynktownie obronił uderzenie Gwinejczyka, tym razem głową. Dziesięć minut później z bliska próbował pokonać Łotysza Artur Jędrzejczyk.
Arka nie dość, że dała się zdominować, to po pół godzinie gry straciła Nando. Hiszpan został wyrzucony z boiska za atak od tyłu na André Martinsa. Choć Legia jeszcze mocniej przycisnęła, to gdynianie, dopiero grając w osłabieniu, zagrozili bramce golkipera Legii. Marko Vejinovica w ostatniej chwili ubiegł jednak Luís Rocha, a strzał Dawita Schirtladze był zbyt słaby i Radosław Majecki bez problemu go wyłapał.
Po zmianie stron można było z góry zakładać, że Arka skupi się przede wszystkim na defensywie. Trzeba przyznać, iż żółto-niebiescy bronili się dość umiejętnie. Nie oznacza to, że Legia nie miała okazji. W 65 min. Arvydas Novikovas uderzył z dystansu w poprzeczkę. Cztery minuty później Kanté strzelał głową z bliska, ale Šteinbors znowu był na posterunku.
Kiedy kibice Arki zaczęli powoli wierzyć, że ich ulubieńcom uda się już do końcowego gwizdka wybronić bezbramkowy rezultat, receptę na Łotysza znalazł rezerwowy Jarosław Niezgoda. Najskuteczniejszy w tym sezonie napastnik Legii otrzymał podanie od Luquinhasa, przy biernej postawie obrońców żółto-niebieskich wbiegł na pełnym gazie w pole karne gospodarzy i technicznym strzałem pokonał w 78 min. Šteinborsa.
W 89 min. po kolejnej akcji Niezgody gospodarzy mógł jeszcze dobić Martins. Strzał Portugalczyka w niewielkiej odległości minął słupek bramki gdynian.
Jeszcze w 93 min. w stronę bramki Majeckiego strzelał głową Maciej Jankowski, jednak futbolówka nie znalazła drogi do siatki.
Arka doznała wczoraj ósmej porażki w tym sezonie w PKO Ekstraklasie i jest na samym dnie ligowej tabeli. Gdynianie nadal sami utrudniają sobie życie nieodpowiedzialnymi zachowaniami na boisku. Ze Śląskiem sprezentowali dwie bramki rywalom. W starciu z Legią do ich porażki w ogromnym stopniu przyczynił się fakt, że przez ponad godzinę grać musieli w osłabieniu.
Arka kolejne spotkanie zagra w najbliższą sobotę przeciwko Wiśle w Krakowie. Biorąc pod uwagę okoliczności, jest to mecz, którego po prostu nie można przegrać. Będąca w dołku Wisła, która dziś wystąpi w Bełchatowie, mierząc się z Rakowem, wydaje się idealnym przeciwnikiem na przełamanie. Potem nastąpi przerwa na spotkania reprezentacji Polski, na którą trener Rogić czeka z utęsknieniem. Kontuzjowani są Frederik Helstrup, Santi Samanes, Michał Kopczyński, Mateusz Młyński, Adam Deja i Luka Marić. Niektórzy z nich zdołają wyleczyć się podczas pauzy w rozgrywkach.
Szymon Szadurski
Copyright Arka Gdynia |