Aktualności

29.04.2008
Arka walcząca, to i zwycięska (Gazeta Wyborcza)
Po dwóch z rzędu zwycięstwach 4:0 nad Stalą Stalowa Wola i ŁKS Łomża kibice Arki znów uwierzyli w awans swojego zespołu. Żółto-niebiescy nie grają porywająco, ale zdobywają punkty.
Co jest przyczyną tej nagłej metamorfozy? Teoria, że tylko i wyłącznie zmiana na ławce trenerskiej - Robert Jończyk za Wojciecha Stawowego - jest zbyt oczywista i z pewnością nie do końca oddaje stan faktyczny. Wydaje się, że piłkarze Arki, choć idzie im to bardzo topornie, powoli uczą się grania na drugoligowych boiskach. A po dwóch latach spędzonych w Orange Ekstraklasie nie jest to łatwe. Tam, szczególnie w drugim sezonie, już pod kierownictwem Stawowego, Arka bazowała na "krakowskiej grze", czyli cierpliwym budowaniu akcji w ataku pozycyjnym, dużej ilości krótkich podań bez wykorzystania długich przerzutów. Na poziomie ekstraklasy sprawdzało się to nieźle, w końcu żółto-niebiescy sezon 2006/07 zakończyli na przyzwoitym 11. miejscu.
Trener Stawowy tak samo chciał grać w II lidze, ale jego zespół zderzył się z szarą rzeczywistością tej klasy rozgrywkowej. Tu nie ma miejsca na fajerwerki, wyszukane akcje złożone z kilkudziesięciu podań, misterne plany taktyczne. Tu najważniejsze jest przygotowanie fizyczne, cechy wolicjonalne i prawdziwa męska walka. Nie na darmo Krzysztof Sobieraj po kilku nieudanych meczach zapowiedział, że dopiero teraz okaże się, czy piłkarze Arki pokażą jaja i zaczną walczyć, a Łukasz Kowalski po spotkaniu ze Stalą pytany o przyczyny zwycięstwa odpowiadał: - Nareszcie nikt nie unikał walki, a wcześniej było z tym różnie. Rywale nas kopali, gryźli, a my nie potrafiliśmy na to odpowiedzieć. Tym razem każdy wykonał swój limit wślizgów, pojeździliśmy na dupach.
Przed Arką jeszcze siedem spotkań, kilka z nich naprawdę trudnych (u siebie z Piastem Gliwice, wyjazdy do Wisły Płock i Polonii Warszawa), ale jeśli podopieczni trenera Jończyka walczyć w nich będą z taką zawziętością jak w dwóch ostatnich, wciąż mają szansę na awans. W końcu od zawodników zarabiających nierzadko po kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie coś się kibicom należy.
Tomasz Osowski
Co jest przyczyną tej nagłej metamorfozy? Teoria, że tylko i wyłącznie zmiana na ławce trenerskiej - Robert Jończyk za Wojciecha Stawowego - jest zbyt oczywista i z pewnością nie do końca oddaje stan faktyczny. Wydaje się, że piłkarze Arki, choć idzie im to bardzo topornie, powoli uczą się grania na drugoligowych boiskach. A po dwóch latach spędzonych w Orange Ekstraklasie nie jest to łatwe. Tam, szczególnie w drugim sezonie, już pod kierownictwem Stawowego, Arka bazowała na "krakowskiej grze", czyli cierpliwym budowaniu akcji w ataku pozycyjnym, dużej ilości krótkich podań bez wykorzystania długich przerzutów. Na poziomie ekstraklasy sprawdzało się to nieźle, w końcu żółto-niebiescy sezon 2006/07 zakończyli na przyzwoitym 11. miejscu.
Trener Stawowy tak samo chciał grać w II lidze, ale jego zespół zderzył się z szarą rzeczywistością tej klasy rozgrywkowej. Tu nie ma miejsca na fajerwerki, wyszukane akcje złożone z kilkudziesięciu podań, misterne plany taktyczne. Tu najważniejsze jest przygotowanie fizyczne, cechy wolicjonalne i prawdziwa męska walka. Nie na darmo Krzysztof Sobieraj po kilku nieudanych meczach zapowiedział, że dopiero teraz okaże się, czy piłkarze Arki pokażą jaja i zaczną walczyć, a Łukasz Kowalski po spotkaniu ze Stalą pytany o przyczyny zwycięstwa odpowiadał: - Nareszcie nikt nie unikał walki, a wcześniej było z tym różnie. Rywale nas kopali, gryźli, a my nie potrafiliśmy na to odpowiedzieć. Tym razem każdy wykonał swój limit wślizgów, pojeździliśmy na dupach.
Przed Arką jeszcze siedem spotkań, kilka z nich naprawdę trudnych (u siebie z Piastem Gliwice, wyjazdy do Wisły Płock i Polonii Warszawa), ale jeśli podopieczni trenera Jończyka walczyć w nich będą z taką zawziętością jak w dwóch ostatnich, wciąż mają szansę na awans. W końcu od zawodników zarabiających nierzadko po kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie coś się kibicom należy.
Tomasz Osowski
|