TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

22.04.2008

Porządki w składzie nowego trenera przyniosły efekt - Arka Gdynia vs. Stal Stalowa Wola 4:0 (2:0)

Właśnie takiego meczu potrzeba było żółto-niebieskim. Piłkarze Prokomu Arki Gdynia przełamali się wreszcie, w sobotę zwyciężając wysoko Stal Stalową Wolę 4:0. Mieliśmy zatem udany debiut w roli pierwszego trenera Roberta Jończyka, prezent od piłkarzy na 42. urodziny nowego szkoleniowca, któremu kibice odśpiewali "Sto lat".

Kiedy spiker podał w sobotę skład Arki, kibice mieli prawo do zdziwienia. W porównaniu z poprzednim spotkaniem gdynian we Wrocławiu w wyjściowej "11" znalazło się tylko pięciu piłkarzy.

Od pierwszej minuty na boisku pojawili się po raz pierwszym w tym sezonie Grzegorz Niciński i Dariusz Ulanowski, a Michał Łabędzki zagrał na pozycji środkowego obrońcy. Natomiast wśród rezerwowych znaleźli się dotychczasowi "pewniacy" Krzysztof Sobieraj, Marcin Chmiest, Tomasz Sokołowski i Krzysztof Przytuła.

Kibice w Gdyni nie mieli jednak za dużo czasu na rozpamiętywanie tych roszad, bo już w 9. minucie cieszyli się z pierwszego gola Arki. To była akcja, którą zaczął Olgierd Moskalewicz. Zagrał do Bartosza Ławy, do tego na "wycieczkę" wybrał się bramkarz Stali Tomasz Wietecha. Ława spokojnie rozejrzał się po boisku i odegrał piłkę do Piotra Bazlera, a ten ładnym technicznym lobem posłał futbolówkę do bramki. 1:0 dla gospodarzy i większa pewność w graniu żółto-niebieskich.

Gospodarze jeszcze lepiej poczuli się na boisku w 31. minucie. Wówczas Łukasz Kowalski zagrał do Marcina Wachowicza, a ten w sporej odległości od narożnika pola karnego dostrzegł źle ustawionego bramkarza gości i strzelił w górny róg bramki Stali. Efektowny gol, zasłużone oklaski i 2:0 dla gdynian.

Druga połowa rozpoczęła się równie udanie. Po podaniu Wachowicza przytomnym i skutecznym strzałem popisał się Moskalewicz. Walczący bardzo ofiarnie Grzegorz Niciński mógł w 61. minucie podwyższyć prowadzenie Arki, ale piłka po jego strzale głową tylko musnęła słupek bramki Wietechy.
Od 68. minuty Piotr Bazler, pewnie zdziwiony, że aż tyle czasu spędza na boisku, zasygnalizował potrzebę zmiany. Wszedł za niego Damian Nawrocik, a Bazlera zniesiono z boiska na noszach, ponieważ łapały go skurcze mięśni.

Arka grała do końca i szukała kolejnych szans na podwyższenie prowadzenia. W 80. minucie znowu blisko celu był Niciński, ale chociaż był w dogodnej sytuacji, to nie trafił w bramkę. Minutę później pojedynek sam na sam z Wietechą przegrał Ława. Kolejna minuta gry i kolejna szansa Arki. Piłkę po strzale głową Wachowicz wybił z linii bramkowej Janusz Iwanicki. Czwartego gola gdynianie jednak się doczekali. Po raz drugi na listę strzelców wpisał się w sobotę Moskalewicz, wykorzystując dobre podanie Wachowicza.

Nic dziwnego, że po tak efektownym zwycięstwie wszyscy na gdyńskim stadionie byli zadowoleni.

- Chyba od początku było widać, jak bardzo zależy nam w tym spotkaniu na zwycięstwie - mówił po zejściu z boiska Niciński. - O bramki walczyliśmy od pierwszej do ostatniej minuty. Mecz dobrze nam się ułożył po efektownym lobie Piotrka Bazlera. W przerwie mówiliśmy sobie, że trzeba szybko "dobić" rywali, żeby nie pozostawić im żadnych wątpliwości. I tak też się stało. To bardzo ważne dla nas wszystkich zwycięstwo, ale też daleki byłbym od euforycznych nastrojów. Wygrana ze Stalą ważna była nie tylko dla nas piłkarzy i debiutującego trenera Roberta Jończyka, ale także - jak sądzę - dla Wojciecha Stawowego, który przecież pracował z nami ponad dwa lata.

Cały mecz w środku obrony po raz pierwszy w życiu rozegrał Michał Łabędzki.

- Czy byłem zaskoczony powierzeniem mi tej roli? Byłem, ale teraz mam już za sobą nowe i ciekawe doświadczenie - komentował swój debiut w roli stopera Łabędzki.



Nikt mnie w sobotę nie zawiódł

Z debiutującym w roli trenera Arki Robertem Jończykiem rozmawia Janusz Woźniak

- Nawet tych, którzy spodziewali się zmian w składzie Arki, potrafił Pan zaskoczyć zestawieniem wyjściowej "11".

- Roszady w składzie rzeczywiście były spore. Świadomie postawiłem na tych piłkarzy, którzy dotychczas mniej grali. Chciałem wywołać w nich dodatkową motywację, bo oni przecież mieli coś do udowodnienia. I na nikim się nie zawiodłem. Kluczem do zwycięstwa ze Stalą była widoczna na boisku determinacja oraz ograniczenie do minimum błędów własnych, które w poprzednich spotkaniach ligowych Arki zdarzały się zbyt często.

- Po raz pierwszy w życiu cały mecz na pozycji środkowego obrońcy zagrał Michał Łabędzki.

- Michał grywał jako defensywny pomocnik, a to pozycja zbliżona w boiskowych zadaniach do stopera. Ponadto widziałem go, jak grał na środku obrony ostatnie 20 minut pucharowego meczu z Wisłą Kraków. Tam sobie poradził, grając przeciwko bardzo dobrym piłkarzom, więc uznałem, że tym bardziej poradzi sobie z napastnikami Stali. Przebieg meczu potwierdził, że miałem rację.

- Jak wygląda teraz hierarchia bramkarzy w Arce?

- Norbert Witkowski, kiedy pojawia się na boisku, to nie zawodzi. Przed meczem ze Stalą ważniejszy jednak był stan zdrowia obu bramkarzy. W pełni zdrowy był Robert, a Andrzej Bledzewski jeszcze odczuwa skutki urazu kolana. Zagrał więc bramkarz w pełni fizycznie sprawny.

- Czy ci, co wyszli przeciwko Stali, stanowić będą podstawowy skład Arki?

- Zagrali w sobotę i na pewno zasłużyli na kolejną szansę. Nie oznacza to jednak, że innych skreśliłem czy odbieram im prawo gry w ligowych meczach. Przed nami jeszcze osiem kolejek spotkań i wszystko może się zdarzyć.

- Czy Niciński i Ulanowski nadal pozostają asystentami trenera?

- Nie. Potrzebuję ich teraz jako piłkarzy i na tej roli mają się skupić. Pozostały sztab szkoleniowy pozostaje bez zmian, a w ramach potrzeb będę prosił o pomoc trenerów z grup młodzieżowych Arki.

- Patrzy Pan na tabele i kalkuluje?

- Arka jest w takiej sytuacji, że nie ma co kalkulować. Każdy mecz do końca sezonu to dla nas będzie najważniejsze spotkanie w grze o awans. I tak musimy myśleć.



Arka Gdynia - Stal Stalowa Wola 4:0 (2:0)

Bramki: 1:0 Piotr Bazler (9), 2:0 Marcin Wachowicz (31), 3:0 Olgierd Moskalewicz (52), 4:0 Olgierd Moskalewicz (88).

Arka: Witkowski - Kowalski, Łabędzki, Weinar, Baster - Ulanowski, Ława, Moskalewicz - Wachowicz, Niciński, Bazler (68 Nawrocik).

Stal: Wietecha - Ławecki, Piszczek, Gheczy, Trela - Stręciwilk (84 Drozd), Lipecki, Krawiec, Pałkus, Iwanicki - Salami (10 Hadzic - 81 Gilar).

Żółte kartki:

Sędziował: Radosław Trochimiuk (Ciechanów).

Widzów: 5500.







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia