Aktualności
28.04.2019
Marcus Vinicius: czuję się wreszcie potrzebny
Marcus, który trafił do Arki w 2012 roku, wystąpił w tym sezonie w zaledwie sześciu ligowych spotkaniach. Za kadencji trenera Zbigniewa Smółki zagrał w czterech (pojawiał się na boisku tylko w końcówkach) i w styczniu, tuż przed wyjazdem na zgrupowanie do Turcji, 35-letni boczny pomocnik został przesunięty do czwartoligowych rezerw. Później nie miał nawet prawa trenować z pierwszym zespołem.
Nowy szkoleniowiec Arki Jacek Zieliński zdecydował się wyciągnąć go z piłkarskiej otchłani i przywrócił do drużyny. Brazylijczyk wszedł z ławki na boisko w poprzednim przegranym 0:1 meczu z Górnikiem w Zabrzu, natomiast spotkanie z Miedzią rozpoczął już w podstawowym składzie.
„Trener Zieliński mi zaufał i widział mnie w zespole. W rozmowie z tym szkoleniowcem zadeklarowałem, że jestem do dyspozycji i chcę pomóc Arce. Trener od razu dał mi do zrozumienia, że jestem potrzebny drużynie, co było dla mnie dodatkową motywacją. W meczu z Miedzią dałem z siebie wszystko, tyle ile pozwoliła fabryka. Na początku drugiej połowy trochę mnie przytkało, ale w 60. minucie powiedziałem trenerowi, żeby dał mi jeszcze 10 minut” – wyjaśnił.
Ulubieniec gdyńskich kibiców zdobył nawet bramkę – w 33. minucie wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na Luce Zarandii. Wynik, w doliczonym czasie, ustalił holenderski pomocnik Marko Vejinovic.
„Lubię stres związany z rzutem karnym i bardzo chciałem zdobyć bramkę. Także z tego względu jak zostałem potraktowany przez poprzedniego trenera, do czego nie chcę już wracać. W każdym zespole obowiązuje hierarchia. U nas pierwszy do egzekwowania karnych jest Michał Janota, a drugi Damian Zbozień. Michał był jednak kontuzjowany, natomiast Damianowi powiedziałem, że czuję się pewny i chcę strzelać. I zostawił mi piłkę” – zdradził.
Tym samym gospodarze przerwali fatalną serię 15 ligowych meczów bez zwycięstwa – zanotowali w nich sześć remisów i dziewięć porażek. Ostatnią wygraną żółto-niebiescy zanotowali 26 listopada, kiedy na własnym stadionie pokonali 4:1 Wisłę Kraków.
„Bardzo długo czekaliśmy na to zwycięstwo. Cały zespół zasłużył na słowa uznania za determinację, poświęcenie i walkę od pierwszego do ostatniego gwizdka. Dzisiaj byliśmy prawdziwą Arką, którą chcą oglądać kibice. Wszyscy jesteśmy bardzo szczęśliwi, a ja szczególnie, bo moja rodzina się powiększy. W grudniu powinno przyjść na świat moje drugie dziecko” – dodał.
Teraz rywalizujących w grupie spadkowej żółto-niebieskich czekają dwie wyjazdowe potyczki – w niedzielę zmierzą się w Kielcach z Koroną, a w następny piątek w Płocku z Wisłą.
„Zwycięstwo nad Miedzią dodało nam wiary i pewności siebie, czego wcześniej brakowało. Zdobyliśmy jednak tylko trzy punkty i musimy walczyć dalej, bo wiemy jaka jest nasza sytuacja. Przerwy pomiędzy poszczególnymi meczami są obecnie bardzo krótkie, ale problem z regeneracją mają wszystkie drużyny. Teraz zagramy z Koroną, która wydaje się pewna utrzymania, co nie znaczy, że czeka nas w Kielcach łatwiejsze zadanie. Nikt się przecież przed nami nie położy, bo każdy gra o honor i premie” – stwierdził.
Przed spotkaniem z Koroną trener Zieliński będzie miał większe pole manewru. Co prawda kontuzje do końca sezonu wyeliminowały napastników Aleksandyra Kolewa i Rafała Siemaszkę, ale po pauzie za żółte kartki do gry wraca Nabil Aankour. Wszystko wskazuje, że w Kielcach będzie mógł także wystąpić Michał Janota, który w poprzednim meczu z Górnikiem nabawił się urazu stawu skokowego.
PAP
Copyright Arka Gdynia |