Aktualności
18.03.2019
Arka nie przegrała pierwszy raz w tym roku
Podobno przed wyjazdem piłkarzy Arki z hotelu na lubiński stadion kierowca nie mógł uruchomić silnika autokaru. Były nerwy, bo kluczyk zablokował się w stacyjce i dopiero pilnie wezwany fachowiec sprawnie usunął usterkę. Potem piłkarską awarię Arki próbował usunąć trener Zbigniew Smółka. A działa pod wielką presją, bo jeśli przegrywa się mecz za meczem, jest to znak, że szkoleniowiec w każdej chwili może stracić pracę. Drużyna Smółki musiała w Lubinie wyrwać jakieś punkty, by choć trochę rozrzedzić gęstniejącą atmosferę w klubie.
Nie oznacza to jednak, że arkowcy rzucili się na lubinian. Byłaby to misja straceńcza zważywszy, jak KGHM Zagłębie prezentowało się we wcześniejszych tegorocznych meczach. Gospodarze więc prowadzili grę, a goście próbowali im przeszkadzać. Przez pół godziny zdawało się, że miejscowi wreszcie przeprowadzą skuteczną akcję, ale pod koniec pierwszej połowy gdynianie napędzili im porządnego stracha, a przed stratą gola ratował ich bramkarz i słupek.
Druga połowa była podobna, czyli gospodarze coraz groźniej atakowali, a Arka rozsądnie się broniła. Ale w doliczonym czasie miała już gigantyczne szczęście, kiedy Pavels Šteinbors cudem ratował zespół przed utratą bramki. Wynik jednak się nie zmienił. Kibice obu klubów żyją w przyjaźni, więc i piłkarze nie zrobili sobie krzywdy...
Zbigniew Smółka (trener Arki)
Szanujemy ten remis. Od dłuższego czasu próbujemy się wydostać z tych ruchomych piasków, bo inne zespoły z dołu tabeli punktują. W związku z tym jest dużo nerwów i to widać. Plan był taki, żeby pierwszy raz w tym roku nie stracić bramki. Szczęście pomogło nam w końcówce, świetnie spisał się Pavels Šteinbors. Wywozimy jeden punkt z bardzo trudnego terenu. Świadomie wpuściłem w końcówce ofensywnych piłkarzy i było to z mojej strony hazardowe zagranie. Takim jestem trenerem i już się nie zmienię. Broniliśmy się, ale chciałem dać sygnał drużynie, że przy jednej dobrej akcji możemy nawet wygrać. Piłkarze, których wchodzili do gry, dawali taką nadzieję.
Ben Van Dael (trener KGHM Zagłębia)
W głowie jeszcze mam te dwie świetne okazje z ostatnich sekund meczu... W pierwszej połowie graliśmy na 80 procent naszych możliwości, nie wkładaliśmy odpowiednio dużo energii. Natomast za drugą połowę mogę komplementować piłkarzy, wtedy na boisku był jeden zespół, który grał w piłkę i tym zespołem było Zagłębie. Zabrakło tylko odpowiedniego nastawienia w polu karnym – trzeba być „najaranym” na strzelanie goli. Gdybyśmy jednak cały mecz grali tak jak po przerwie, pewnie cieszylibyśmy się ze zwycięstwa.
KGHM Zagłębie Lubin - Arka Gdynia 0:0.
Żółta kartka - KGHM Zagłębie Lubin: Jakub Mares, Bartosz Slisz. Arka Gdynia: Adam Marciniak, Luka Maric.
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów 5˙823.
KGHM Zagłębie Lubin: Konrad Forenc - Bartosz Kopacz, Lubomir Guldan, Damian Oko, Sasa Balic - Bartłomiej Pawłowski (79. Patryk Szysz), Filip Starzyński, Bartosz Slisz, Łukasz Poręba, Damjan Bohar - Patryk Tuszyński (46. Jakub Mares).
Arka Gdynia: Pavels Steinbors - Michael Olczyk, Christian Maghoma, Luka Maric, Adam Marciniak - Michał Janota (89. Rafał Siemaszko), Michał Nalepa (72. Maksymilian Banaszewski), Adam Deja (83. Goran Cvijanovic), Marko Vejinovic, Maciej Jankowski - Aleksandyr Kolew.
Antoni Bugajski
Copyright Arka Gdynia |