Aktualności
29.08.2018
Zbigniew Smółka: U siebie trzeba dominować
Łukasz Grabowski: Dlaczego powiedział pan, że Korona w meczu z Arką (2:1) nie chciała grać w piłkę?
Zbigniew Smółka, trener Arki Gdynia: Widział pan, jak wyprowadzali piłkę jej obrońcy?
A co to ma do rzeczy? Kielczanie przeważali, oddali 21 strzałów w meczu, podczas gdy pana zespół uderzał zaledwie siedem razy.
Zbigniew Smółka: Oni bali się grać. Nie potrafili nas zdominować, cofnęli się i nie podejmowali ryzyka. Oprócz przypadkowego gola w pierwszej połowie nie stworzyli akcji.
Tuż przed bramką na 1:0 Kosakiewicz był w sytuacji sam na sam z bramkarzem, później Gardawski też miał dobrą okazję...
Zbigniew Smółka: I tyle. Rywale strzelili przypadkowego gola po naszym błędzie i później mogli się cofnąć do obrony, od czasu do czasu grając z kontry. To my staraliśmy się rozgrywać piłkę krótkimi podaniami od naszej bramki, a kielczanie jakoś nie palili się, żeby zaatakować pressingiem i nam przeszkadzać.
Co w takim układzie powinni zrobić, żeby według pana grać w piłkę?
Zbigniew Smółka: Zdominować przeciwnika.
To nie była dominacja?
Zbigniew Smółka: Dla mnie zespół, który gra na własnym boisku, ma dominować od początku, spychać przeciwnika do defensywy. Tu tego nie było. Mecz z Koroną był dziwny w pierwszej połowie, straciliśmy gola, którego w normalnych okolicznościach nie powinniśmy stracić, a później rywale mogli się cofnąć i grać z kontry. Tak odbieram to spotkanie i dlatego powiedziałem, że Korona nie chciała z nami grać w piłkę.
W drugiej połowie wasza gra wcale nie wyglądała lepiej. Nie zorganizowaliście wielu akcji. Brakowało błysku Michała Janoty?
Zbigniew Smółka: To i tak był jedyny piłkarz, który próbował rozgrywać piłkę. Dopiero kiedy na boisku pojawił się Luka Zarandia, mieliśmy drugiego zawodnika próbującego zrobić coś kreatywnego. Wielu doświadczonych piłkarzy zagrało poniżej swojego poziomu i to był nasz problem.
Dlaczego w końcówce nie rzuciliście się do ataku, by wyrównać?
Zbigniew Smółka: Próbowaliśmy, ale gospodarze dobrze się ustawili i trudno było się przebić. Jechaliśmy do Kielc jedenaście godzin i w ostatnich minutach zwyczajnie zabrakło nam sił, by przyspieszyć.
Gracie w kratkę, przeplatając dobre spotkania słabszymi. Nie denerwuje to pana?
Zbigniew Smółka: Wiele mówi się o tym, że w Koronie była rewolucja kadrowa, a gdy się spojrzy na skład, to chyba więcej nowych zawodników grało u nas niż u rywali. Nam zabrakło w drużynie takich piłkarzy, jak Kuba Żubrowski czy Bartosz Rymaniak. Oni się wyróżniali i było widać, że to jest zupełnie inna półka, inna jakość.
Zaskoczyła pana gra Żubrowskiego? Nie dość, że dobrze zaprezentował się w defensywie, to jeszcze nieźle rozgrywał.
Zbigniew Smółka: Przede wszystkim nie przypominam sobie żadnej straty Żubrowskiego. Był bezbłędny. Oprócz tego miał kilka ofensywnych wejść i jedyne, co mu się nie udawało, to strzały z dystansu. Ale nie chcę oceniać piłkarzy Korony. Powiem tak: gdyby moi zawodnicy zagrali na swoim poziomie, nie mielibyśmy prawa przegrać w Kielcach.
Będzie pan próbował coś zmienić w następnym spotkaniu?
Zbigniew Smółka: Nie wiem. Muszę na spokojnie wszystko przeanalizować. Przeciwko Koronie zawiodło mnie kilku piłkarzy, którzy wcześniej prezentowali się dobrze. Nie chcę dziś zapowiadać zmian, bo do kolejnego meczu jest jeszcze dużo czasu.
Łukasz Grabowski
Copyright Arka Gdynia |