IZA KOPROWIAK: Powoli staje się tradycją, że gdy Arka przyjeżdża do Warszawy na mecz o Superpuchar, to wraca z tym trofeum do Gdyni.

 

ADAM MARCINIAK: Można tak powiedzieć, bo drugi raz z rzędu nam się to udało. Fantastyczna uczucie. Jestem w Arce dwa lata i w tym czasie zdobyliśmy trzecie trofeum. Coś niesamowitego. Ogromna radość, ciężko mi coś więcej powiedzieć. Dla nas każde trofeum, nawet ten niedoceniany Superpuchar, jest wielką wartością. 

 

Skład Legii nie wskazywał na to, że mistrz Polski tego trofeum nie docenia. W poprzednich latach rozpoczynali rezerwami, teraz wyszli na boisko niemal najsilniejszą jedenastką.

 

Spodziewaliśmy się, że zobaczymy w ich jedenastce wielu zmienników, a to była naprawdę mocna kapela. Choć z drugiej strony w Legii nie ma słabych piłkarzy, posiada dwie mocne jedenastki. I pewnie ten 24. zawodnik grałby w każdym innym zespole w Polsce. W sobotę naprawdę było widać, że im też zależało, by zdobyć Superpuchar, pięć razy z rzędu przegrywali, chcieli to w końcu przełamać. Ale widocznie my chcieliśmy bardziej.

 

Zrobił się z tego konkurs na ładniejszego gola.

 

To w ogóle był szalony mecz. Najpierw, na samym początku spotkania strasznie mnie skręcił Marko Vesović. Przyznaję, że generalnie był to średni mecz w defensywie w moim wykonaniu. Później odpowiedzieliśmy super bramką Luki po mojej centrze w polu karne. Gdy dośrodkowywałem, Vesović mi się odwdzięczył, bo za bardzo to mi nie przeszkadzał. Ja mu pomogłem na 1:0, on mi na 1:1, więc mamy remis. Potem każda kolejna bramka była ładniejsza, sytuacja za sytuację. Można powiedzieć, że w tym meczu było wszystko: bramki, emocje, zwroty akcji.

 

Jak się pan czuje z opaską kapitańską?

 

Zostałem kapitanem w wyniku głosowania, a nie nadania. To bardzo fajne uczucie, pokazuje, że mam zaufanie u kolegów z zespołu. Opaska dużo dla mnie znaczy, ale to nie tylko wypinanie piersi do orderów, ale też odpowiedzialność, która trzeba wziąć za zespół w trudnych momentach. Przed meczem czułem lekką niepewność, bo wcześniej śmialiśmy się, że gdy wychodziłem na boisko jako rezerwowy kapitan, to zazwyczaj przegrywaliśmy. Chciałem to przełamać, zacząć swoją historię kapitana od zwycięstwa. Udało się.

 

Ma pan wrażenie, że to już jest inna Arka niż w poprzednim sezonie?

 

To Arka, która się zmienia, ale nie można powiedzieć, że jest całkowicie nowa. Ludzie w klubie budują ją od wielu lat, robili to, gdy jeszcze byli w pierwszej lidze, gdy miała długi. Do ekstraklasy wprowadził nas trener Niciński, trener Ojrzyński zaczął zdobywać z nami trofea, a teraz przyszedł czas na szkoleniowca, który preferuje ofensywny, atrakcyjny futbol, nie tylko dla kibiców, ale i piłkarzy, bo każdy z nas lubi w nią grać, a nie tylko ją kopać.

 

Iza Koprowiak