Aktualności
02.05.2018
Arka Gdynia - Legia Warszawa. Zapowiedź.
Wiesz, o czym jeszcze marzę? Żeby zagrać na Narodowym, żeby awansować do finału Pucharu Polski i zdobyć trofeum właśnie na tym stadionie – mówił na początku roku Miroslav Radović. Bo choć już czterokrotnie wybiegał na boisko w finale rozgrywek, nigdy na tym obiekcie – na PGE Narodowym decydujący mecz odbywa się od 2014 roku. Arenę poznali za to przed rokiem piłkarze Arki, którzy od początku sezonu powtarzają, że mają dwa cele: utrzymać się w lidze i po raz drugi wznieść puchar. Są o krok od tego.
Klęska z Piastem bez znaczenia
Mało brakowało, kapitan Legii oglądałby jednak z boku walkę kolegów. Dopiero w ostatniej kolejce wrócił do gry po kontuzji, której doznał... w meczu z Arką (0:1). – Nie miałem obaw, czy zdążę, bo w finale mógłbym zagrać nawet z jedną zdrową nogą – twierdzi legionista. Wrócił w najważniejszym momencie, kiedy drużyna może jeszcze uratować szalony sezon. Z trzecim trenerem na ławce ma dziś szansę zdobyć trofeum i zapewnić sobie udział w eliminacjach Ligi Europy. W minionej kolejce legioniści wysunęli się na prowadzenie w ekstraklasie. W odróżnieniu od Arki są na fali wznoszącej. Piłkarze z Gdyni przegrali cztery ostatnie mecze ligowe.
– Daje nam to psychologiczną przewagę, ale tylko do wejścia na boisko. Finały są nieprzewidywalne – twierdzi Dean Klafurić. Trener Legii nie przywiązuje wagi do tego, że w piątek piłkarze Arki zostali upokorzeni u siebie przez walczącego o utrzymanie Piasta (1:5). Wie, że nie ma sensu oceniać ich formy na podstawie tego spotkania. Trener rywali Leszek Ojrzyński przyznawał, że ten mecz mógłby się w ogóle nie odbyć, bo jego zawodnicy byli już myślami na PGE Narodowym. Marzą, by finał skończył się tak jak przed rokiem, kiedy sensacyjnie pokonali Lecha (2:1).
– Zdobycie Pucharu Polski to dla nas wydarzenie, które trudno będzie powtórzyć, chyba najlepsze w naszym piłkarskim życiu – mówił jesienią Damian Zbozień. A jednak udało się dotrzeć do ostatniego etapu i arkowcy są blisko powtórzenia sukcesu. Teoretycznie powinno być im łatwiej, bo wiedzą już, jak się gra przed
43 tysiącami osób na trybunach.
Ojrzyński przyznawał, że niezwykle ważny był przed rokiem trening, który odbyli na PGE Narodowym dzień przed finałem. Po kolei robili sobie zdjęcia z pucharem, słuchając złośliwości, że dobrze, że się nim nacieszyli, bo dzień później trafi on do Poznania. Na zaczepki odpowiedzieli na boisku. Tym razem nikt ich nie lekceważy, szczególnie że wiedzą, jak radzić sobie z Legią. Pokazali to w lipcu ubiegłego roku, kiedy przy Łazienkowskiej wznosili Superpuchar, pokonali ją też 31 marca w Gdyni (1:0).
Powrót w wielkim stylu
Mistrz Polski jest dziś jednak inną drużyną. Pobudzoną, gotową do walki, skuteczną, w której bardzo ważnym zawodnikiem jest Michał Kucharczyk. W marcu trener Romeo Jozak zesłał go do rezerw. Szybko okazało się, że skrzydłowy jest Legii bardziej potrzebny niż chorwacki szkoleniowiec. Jozaka zwolniono, a jego następca, Klafurić, od razu wystawił Kucharczyka w podstawowym składzie. I piłkarz co mecz słyszy z trybun „Kuchy King”.
– Nie mam już palców, by zliczyć, które to już moje piłkarskie życie – uśmiecha się 27-latek.
– Każdy z nas potrzebował starego, dobrego „Kuchego”, jego powrotu w wielkim stylu. Niech ciągnie drużynę. Obyśmy doszli z nim jak najdalej – mówi Sebastian Szymański. Kucharczyk wiosną pokazał, że dojrzał do tego, by odgrywać główną rolę w najważniejszych momentach. Tak było w spotkaniu z Lechem (zgłosił się do karnego), w meczu z Górnikiem Zabrze w półfinale PP, kiedy zdobył bramkę z rzutu wolnego. To w dużej mierze dzięki niemu legioniści dziś zagrają na PGE Narodowym.
Przed meczem:
Arka Gdynia
Komfort przygotowań
– Dobrze, że tak jak Legia graliśmy mecz w piątek u siebie. Przed finałem nie musieliśmy podróżować, mogliśmy spokojnie zaplanować różne sprawy. To ważne. Mamy też dostateczną ilość dni na regenerację – powiedział trener Arki Leszek Ojrzyński. Rok temu przed finałem gdynianie w lidze też grali z Piastem (zremisowali 1:1 po golu Mateusza Szwocha).
Msza za udany finał
W poniedziałek o godz. 15 w parafii Św. Antoniego Padewskiego w Gdyni odbyła się msza święta za udany dla Arki finał PP. Był to pomysł trenera Ojrzyńskiego, a uczestniczyli w niej dawni i obecni zawodnicy drużyny.
Legia Warszawa
Niewiadoma z Astizem
Trener Dean Klafurić na przedmeczowej konferencji prasowej zapewniał, że poza kontuzjowanymi dotychczas czterema zawodnikami (Krzysztof Mączyński, Bryan Iloski, Michał Kopczyński, Łukasz Turzyniecki) żaden inny nie ma problemów ze zdrowiem. I co ważne – Artur Jędrzejczyk, który opuścił dwa ostatnie mecze, jest gotowy do gry. Jednak podczas otwartej części wtorkowego treningu na PGE Narodowym, obok Mączyńskiego, indywidualnie ćwiczył też Inaki Astiz. Jeśli problemy hiszpańskiego defensora okażą się poważne, to na środek obrony wróci Francuz William Remy.
Iza Koprowiak
Copyright Arka Gdynia |