Aktualności
13.04.2018
Trenerzy po meczu Arka - Lechia.
Po raz drugi w ciągu krótkiego czasu po meczu derbowym ze zwycięstwa cieszył się Piotr Stokowiec. Trener Leszek Ojrzyński i nasi zawodnicy muszą teraz podnieść się po trudnym tygodniu i walczyć w kolejnych meczach. Najbliższe spotkanie już we wtorek z Koroną w Pucharze Polski.
Piotr Stokowiec (Lechia):
- Powiem krótko. Wydaje mi się, że zasłużyliśmy na to zwycięstwo. Staraliśmy się przejąć inicjatywę i grać piłką. To był ciężki mecz, ale dostarczył sporo emocji. Nie jest sztuką wygrać, gdy szybko się zdobywa 2-3 bramki. Sztuką jest wygrać 2:1 lub 1:0, tak jak dzisiaj. To buduje drużynę. Cieszę się ogromnie, zrobiliśmy kolejny ważny krok, ale to dopiero początek i jeszcze dużo ciężkiej pracy przed nami. Możemy mimo wszystko zazdrościć Arce, która jest w półfinale Pucharu Polski i rozgrywa dobry sezon. Dzisiaj jednak wygrała Lechia, według mnie zasłużenie.
Będziemy nadal budować drużynę. Cieszymy się, ale bez jakiegoś wielkiego triumfowania. Trzeba bowiem zachować sportową postawę. Fajnie, że w Trójmieście są dwie dobre drużyny, bo to służy wszystkim. Możemy się dzięki temu emocjonować takimi meczami. Dziś na boisku było dużo męskiej gry, ale nie było chamstwa.
W moim mniemaniu faul Vitorii kwalifikował się jedynie na żółtą kartkę. Nie był to brutalny faul, tylko przerwanie akcji. Uważam, że sędzia nie popełnił błędu. Nie doszukiwałbym się sensacji tam, gdzie jej nie ma.
Leszek Ojrzyński (Arka):
- Serce boli jak cholera. Pierwsza połowa znowu zaważyła o porażce. Zaczęło się bardzo dobrze, ale zbyt głęboko się cofnęliśmy i prowokowaliśmy sytuacje dla rywali. Lechia zdobyła dwie bramki po stałych fragmentach. Pierwszą po krótko rozegranym rzucie rożnym, choć uczulaliśmy się na takie sytuacje. Przy drugiej bramce zabrakło nam dyscypliny. Zostaliśmy 2 na 2 po naszym rzucie rożnym i straciliśmy gola po kontrze. Graliśmy nerowowo, widać było presję i pepełnialiśmy błędy. W końcówce mieliśmy sytuacje po wrzutkach, ale Kuciak spisał się dobrze. Musimy przeprosić kibiców, którzy wierzyli w zwycięstwo, a my zawiedliśmy.
Kompromitacją bym nazwał pierwszą połowę w Gdańsku. Wiadomo, że mogliśmy pokusić się o lepszy wynik. Nie udało się zdobyć w drugiej połowie bramki wyrównującej, a wtedy może byśmy poszli za ciosem. Biorę to na siebie, bo za wyniki odpowiedzialny jest trener.
Chcieliśmy spokojnie rozgrywać piłkę i grać po ziemi, ale udzielała nam się nerwowość. Graliśmy dużo długich piłek od obrońców do napastników. W drugiej połowie Lechia też nie rozgrywała piłki, tak jak w pierwszej. Podkreślam, że mieliśmy sytuacje, ale nie wykorzystaliśmy ich. Jutro mamy analizę, trzeba się z tym uporać, bo pewne rzeczy nie mogą się zdarzać, szczególnie w takim meczu. Musimy to jak najszybciej poprawić.
Po bramce cofnęliśmy się i czekaliśmy na kontry, a powinniśmy pójść za ciosem. Trzeba być zdyscyplinowanym przy stałych fragmentach. Stracone w ten sposób bramki bardzo bolą, bo takich sytuacji można było uniknąć.
Michał Marcjanik przez cały sezon jest naszym podstawowym zawodnikiem. Ma bardzo duże obciążenia fizycznie i psychiczne. Ciężko mu momentami, bo kryje wysokich zawodników i czasem brakuje centrymetrów. Piłka to gra błędów, teraz jesteśmy mądrzejsi, ale to jest już po fakcie.
Nikt nie odpuszczał, walczyliśmy bardziej niż w Gdańsku. W takich meczach mamy jakąś blokadę i ta dyscyplina i koncentracja nie są takie, jakie być powinny. Tracimy bramki, które nie przytrafiają nam się w meczach z innymi zespołami. Powtarzam, że porażkę biorę na siebie. Mamy kolejne mecze i ważne, byśmy dalej stanowili jedność.
Kibice zawsze w sposób emocjonalny podchodzą do meczów, w szczególności do derbów. Na pewno są rozżaleni i mają do tego prawo.
Copyright Arka Gdynia |