- Zostawilem tu wspaniałych przyjaciół, kibiców i wspaniałą szatnie – mówił Leszek Ojrzyński odchodząc z Korony w 2013 roku. Bez cienia wątpliwości, w Kielcach zbudował tożsamość "bandy świrów" i siebie samego jako trenera. Z "tamtej"szalonej ekipy w obecnym składzie drużyny z Kielc pozostał jedynie Jacek Kiełb.
LEPSZY MODEL BANDY ŚWIRÓW
Ale nikt nie jest niezastąpiony i każdy wynalazek można udoskonalić. O ile w Kielcach Leszek Ojrzyński osiągał pozytywne wyniki, o tyle niepoparte żadnym trofeum. W Gdyni jest inaczej, charyzmatyczny 45-latek na nowo stworzył markę niepodrabialną i jedyną w swoim rodzaju, taką na lata. A do tego prócz stylu, dołożył jeszcze trofea, o których nikt przy Olimpijskiej przed rokiem nawet nie śnił. To nie nowa wersja Korony, a unikatowa Arki Gdynia.
LEPSZY MODEL BANDY ŚWIRÓW
Ale nikt nie jest niezastąpiony i każdy wynalazek można udoskonalić. O ile w Kielcach Leszek Ojrzyński osiągał pozytywne wyniki, o tyle niepoparte żadnym trofeum. W Gdyni jest inaczej, charyzmatyczny 45-latek na nowo stworzył markę niepodrabialną i jedyną w swoim rodzaju, taką na lata. A do tego prócz stylu, dołożył jeszcze trofea, o których nikt przy Olimpijskiej przed rokiem nawet nie śnił. To nie nowa wersja Korony, a unikatowa Arki Gdynia.
W środę przyjdzie szkoleniowcowi wrócić na stare śmieci, gdzie bywało różnie - raz kolorowo, innym razem wybitnie szaro. I pewnie znów krzyknie do swoich zawodników, tylko teraz w innych trykotach i za drzwiami szatni gości :
- To jest wojna! Bo ten mecz będzie trzeba wybiegać.
POWTÓRZYĆ GRUDZIEŃ
Grudniowy mecz pomiędzy Koroną a Arką na Kolporter Arenie był dziwny. Kielczanie na własnym podwórku przeważali, stwarzali sobie sytuacje, ale nie potrafili ich wykorzystywać. Arka grała z kontry i gdy wydawało się, że któraś z akcji Koroniarzy skończy się golem, to żółto-niebiescy strzelili bramkę. A potem dwie kolejne, by wygrać mecz w którym przez moment nawet nie przeważali. Nikt z piłkarzy trójmiejskiego zespołu nie miałby nic przeciwko, by scenariusz się powtórzył.
NIE BŁYSZCZĄ PRZESADNIE
Gdyby spojrzeć na ten sezon w Pucharze Polski w wykonaniu Arki, to wysuwają się dwa wnioski. Podopieczni Ojrzyńskiego najpierw zapewnili kibicom dreszczowiec z dogrywką w tle ze Śląskiem (4:2), a potem po prostu spełniali, nierzadko z kłopotami, swoją powinność przeciwko Podbeskidziu i Chrobremu Głogów. Dojście do półfinału mieli wybrukowane gładką drogą złożoną z pierwszoligowych przeciętniaków, czego nie można powiedzieć o Koronie. Kielczanie pokonywali w ostatnich dwóch rundach ekstraklasowiczów – Wisłę Kraków i Zagłębie Lubin. Za to w obu zespołach raczej próżno szukać strzelców wybitnie aktywnych w Pucharze Polski. Dla żółto-niebieskich 2-krotnie w tej edycji trafiał Rafał Siemaszko, natomiast w barwach drużyny z kielecczyzny kilku zawodników trafiało zaledwie po razie.
JAK TO WYGLĄDA W LIDZE
W Ekstraklasie natomiast oba zespoły są na fali wznoszącej. Arka pojechała do Kielc w euforii po sensacyjnej wygranej nad Legią Warszawa, Korona nie przegrała żadnego z ostatnich dwóch spotkań. Ozdobą pewnie będzie pojedynek najkuteczniejszych w lidze w barwach obu zespołów Cvijanovicia (8 goli), ze Szwochem (7).
Wskazanie faworyta środowego półfinału, jest zadaniem równie prostym jak przepłynięcie Bałtyku za pomocą pontonu i turystycznych wioseł. Oba zepsoły słyną z walki, braku technicznie zaawansowanych gwiazd i maskowania skromności kasy klubowej solidnością charakteru. A to jeśli nie jest gwarantem ciekawego widowiska, to wyrównanego meczu już na pewno.
POWTÓRZYĆ GRUDZIEŃ
Grudniowy mecz pomiędzy Koroną a Arką na Kolporter Arenie był dziwny. Kielczanie na własnym podwórku przeważali, stwarzali sobie sytuacje, ale nie potrafili ich wykorzystywać. Arka grała z kontry i gdy wydawało się, że któraś z akcji Koroniarzy skończy się golem, to żółto-niebiescy strzelili bramkę. A potem dwie kolejne, by wygrać mecz w którym przez moment nawet nie przeważali. Nikt z piłkarzy trójmiejskiego zespołu nie miałby nic przeciwko, by scenariusz się powtórzył.
NIE BŁYSZCZĄ PRZESADNIE
Gdyby spojrzeć na ten sezon w Pucharze Polski w wykonaniu Arki, to wysuwają się dwa wnioski. Podopieczni Ojrzyńskiego najpierw zapewnili kibicom dreszczowiec z dogrywką w tle ze Śląskiem (4:2), a potem po prostu spełniali, nierzadko z kłopotami, swoją powinność przeciwko Podbeskidziu i Chrobremu Głogów. Dojście do półfinału mieli wybrukowane gładką drogą złożoną z pierwszoligowych przeciętniaków, czego nie można powiedzieć o Koronie. Kielczanie pokonywali w ostatnich dwóch rundach ekstraklasowiczów – Wisłę Kraków i Zagłębie Lubin. Za to w obu zespołach raczej próżno szukać strzelców wybitnie aktywnych w Pucharze Polski. Dla żółto-niebieskich 2-krotnie w tej edycji trafiał Rafał Siemaszko, natomiast w barwach drużyny z kielecczyzny kilku zawodników trafiało zaledwie po razie.
JAK TO WYGLĄDA W LIDZE
W Ekstraklasie natomiast oba zespoły są na fali wznoszącej. Arka pojechała do Kielc w euforii po sensacyjnej wygranej nad Legią Warszawa, Korona nie przegrała żadnego z ostatnich dwóch spotkań. Ozdobą pewnie będzie pojedynek najkuteczniejszych w lidze w barwach obu zespołów Cvijanovicia (8 goli), ze Szwochem (7).
Wskazanie faworyta środowego półfinału, jest zadaniem równie prostym jak przepłynięcie Bałtyku za pomocą pontonu i turystycznych wioseł. Oba zepsoły słyną z walki, braku technicznie zaawansowanych gwiazd i maskowania skromności kasy klubowej solidnością charakteru. A to jeśli nie jest gwarantem ciekawego widowiska, to wyrównanego meczu już na pewno.
Mecz Korona Kielce - Arka Gdynia w środę o 18:00
Paweł Kątnik