Z jego twarzy rzadko kiedy znika uśmiech, ale nerwy ma ze stali. Do perfekcji opanował radzenie sobie ze stresem, kiedy musi podejść do rzutu karnego. Dzięki tej umiejętności Mateusz Szwoch wykonuje jedenastki ze stuprocentową skutecznością. W Białymstoku strzelił dwa gole, w tym jednego z jedenastego metra.
W tym sezonie już pięciokrotnie skutecznie wykonał jedenastkę. Stały się one jego specjalnością. W poprzednim sezonie zdobył pięć bramek (trzy w lidze i dwie w Pucharze Polski) – wszystkie z karnego. W obecnych rozgrywkach do siatki trafił siedem razy i tylko dwa razy był to gol z akcji.
Na jedenastym metrze jest bezwzględny dla bramkarzy. Z 13 jedenastek, które egzekwował w gdyńskim zespole od sezonu 2013/14, nie przestrzelił ani jednej. Pewnie jego statystyki byłyby jeszcze efektowniejsze, gdyby nie to, że wcześniej etatowym wykonawcą karnych w Gdyni był Marcus Vinicius. Co ciekawe, skuteczny był także, grając przeciwko Arce (na początku obecnego sezonu jako legionista w serii jedenastek w meczu o Superpuchar).
Szwoch często jest krytykowany za mało efektowną grę, wyróżnia się za to efektywnością. Jest liderem klasyfikacji kanadyjskiej (gole plus asysty) w zespole Leszka Ojrzyńskiego. Jest środkowym pomocnikiem, ale dużo daje drużynie, grając na skrzydle. Dowodem na to są gole w meczach z Jagiellonią, Bruk-Bet Termalicą i Koroną.
– W środku pola Mateusz też jest bardzo pożyteczny, tylko nie ma to odzwierciedlenia w statystykach. W centrum boiska musi więcej bronić, a gdy posyłam go na skrzydło, ma wiele możliwości w ofensywie, stąd też ta swoboda w grze. To na tyle wszechstronny piłkarz, że niedawno, w obliczu problemów z napastnikami, zastanawiałem się, czy nie postawić na niego w ataku. Myślę, że i tam dałby sobie radę – mówi trener gdynian.
Piotr Wiśniewski