Aktualności
17.02.2018
Arka bez strzeleckich amuletów na Wisłę. Zadebiutuje za to Esqueda?
Zarówno zdobywca gola w ostatnim meczu Arki z Wisłą Rafał Siemaszko, jak i Yannick Sambea, który na "Białą Gwiazdę" ma już strzelecki patent, nie zagrają w sobotę w Krakowie. Atak wzmocni za to nowy nabytek Enrique Esqueda.
Dopisanie meksykańskiego zawodnika do meczowej kadry było skądinąd spodziewane. W tygodniu dotarły do Gdyni wszelkie dokumenty potrzebne do tego, by Esqueda mógł już występować w ekstraklasie. Mimo że jeszcze zastrzeżenia co do jego formy fizycznej i braku pełnej aklimatyzacji w zimowym klimacie ma trener Leszek Ojrzyński, to nieco z konieczności musi na niego postawić już teraz. W pierwszym meczu miał bowiem do dyspozycji tylko Rubena Jurado i Michała Żebrakowskiego. Zapewne 29-letni Meksykanin nie wyjdzie z drużyną z tunelu na środek boiska, ale zapowiada się na debiut w drugiej połowie.
Sambea Wiśle tym razem nie strzeli
Jest też jednak druga strona medalu, a na niej są Rafał Siemaszko i Yannick Sambea – nieobecni w sobotę (godz. 20.30), którzy w ostatnim meczu z Wisłą (3:1) wpisywali się na listę strzelców. Seria Niemca trwa już akurat od dwóch meczów w Gdyni, bowiem zdobył gola jeszcze na inaugurację ekstraklasy przed własną publicznością w ubiegłym sezonie.
– Szkoda, że nie zagram z Wisłą. Bardzo mi pasuje, bo ostatnio mecze z nią dały mi sporo radości – uśmiecha się Sambea. – Dla mnie to na pewno rywal wygodny, pamiętam doskonale oba strzelone przeciwko niej gole. Który ładniejszy? Pierwszy był po rykoszecie, więc miałem trochę szczęścia. Drugi po fajnej akcji całej drużyny i chyba ten w efekcie był ładniejszy – wspomina pomocnik, ale wyczynu nie powtórzy. Ciągle dochodzi do siebie po listopadowej artroskopii kolana.
– Po powrocie na boisku po operacji jeszcze odczuwałem ból, ale teraz jest już dobrze. Trenuję z drużyną, ale nie mogłem być jeszcze brany pod uwagę na mecz z Lechem. To był mój pierwszy tydzień wspólnych treningów. Teraz był drugi, czuję się lepiej, ale to i tak za wcześnie, żeby pomóc chłopakom w Krakowie. Jestem tego świadom, a chcę dołączyć, jak będę pewny tego, że jest już wszystko dobrze – mówi Sambea.
Jest Esqueda, ale wciąż nie ma Siemaszki
Podobnie sytuacja ma się z Siemaszką, który choć od poniedziałku trenował z zespołem, pod Wawel i tak nie pojedzie. W jego przypadku chodziło o uraz mięśnia czworogłowego uda. Co ciekawe, rok wcześniej w identycznym czasie napastnik zmagał się również z kontuzją mięśniową, wówczas w grę wchodził mięsień dwugłowy.
– Nie mam pojęcia, czemu tak się stało. Nie doszukiwałbym się jednak w tym analogii. Jasne, rok temu i teraz mam problem mięśniowy, ale według mnie to czysty przypadek. Nigdy nie miałem problemów z mięśniem czworogłowym i trochę mnie to zdziwiło. Jak już pojawiał się kłopot mięśniowy, to był to mięsień dwugłowy – przyznaje Siemaszko i zaznacza, że walczył z czasem, by zdążyć do meczu z Wisłą.
– W poniedziałek miałem trening indywidualny podczas dnia wolnego drużyny. Dużo biegałem, nie odpuściłem sobie – twierdzi. – Ale trener ma większe pole manewru, bo jest Esqueda – uśmiecha się Siemaszko.
31-latek wierzy jednak, że brak treningów i sparingów z drużyną podczas okresu przygotowawczego nie muszą oznaczać straconego okresu.
– Stracony był, ale z piłką. Jeśli chodzi o kondycję, to nadrabiałem ją indywidualnie. Chodziłem też na siłownię. Robiłem, co mogłem, żeby ten okres nie był tak bardzo stracony, jak mógł być. Może nie mam takiego czucia piłki, jakie powinno być, ale tego nigdy nie miałem – żartuje Siemaszko.
– Ostatnio się śmiałem, że jak piłka odskakuje mi na pięć metrów, to już jest ten poziom sprzed kontuzji – śmieje się napastnik Arki.
Copyright Arka Gdynia |