Aktualności
06.02.2018
Arka nadal chce straszyć wyrzutami z autów.
Arka jest jedną z ośmiu drużyn w lidze, które zdobyły jakiegokolwiek gola po tym elemencie piłkarskiego rzemiosła. Co więcej, pozostałe siedem w sumie mają tylko o trzy gole więcej niż sami gdynianie. Ci zdobyli bowiem aż pięć takich goli. Druga w tej klasyfikacji Wisła Płock ma jedynie dwa gole. Piłkarze Arki absolutnie zdominowali więc polską ekstraklasę pod tym względem.
Drużyna z Gdyni słynęła z dalekich wyrzutów z autów na długo przed przyjściem Leszka Ojrzyńskiego. Straszyła tym elementem, jeszcze gdy stery zespołu dzierżył Grzegorz Niciński. Ten miał jednak trudniej. Mógł liczyć tylko na jednego wykonawcę – Marcina Warcholaka. Damiana Zbozienia wówczas nie było jeszcze w Arce. Jednak gdy obaj się w niej spotkali, a szkoleniowcem został Ojrzyński, sukcesy z tego elementu gry przerosły najśmielsze oczekiwania. Z pewnością istotną rolę odegrało podejście nowego trenera.
– Kluczem do sukcesu nie jest robienie z drużyny nie wiadomo kogo. Mocarza, którym nigdy nie była, potęgi, którą praktycznie nie ma prawa być. Sęk w tym, by przyjrzeć się jej, wywnioskować, jakie posiada atuty i je pielęgnować – mówił Ojrzyński na starcie pracy w Gdyni.
Pielęgnował więc auty, wprowadził nowy sposób treningów, które jeszcze bardziej miały siać popłoch w szeregach rywali. Nakazał nalać wodę do piłek i rzucać nimi swoim egzekutorom.
– To nie są żadne inne piłki, tylko te, którymi gramy w ekstraklasie. W środku po prostu są wypełnione wodą. W jaki sposób? Szczerze, nie mam pojęcia – śmieje się Warcholak.
O tejże metodzie treningu na zgrupowaniu Arki w Turcji za pośrednictwem Twittera informował Krzysztof Stanowski, lecz okazuje się, że zawodnicy w ten sposób ćwiczyli już wcześniej.
– Fakt, dopiero od niedawna trenujemy tym sposobem, ale zaczęliśmy to robić już w Polsce. Trener tym samym chce jeszcze bardziej podreperować nasz atut – dodaje Warcholak.
Cel jest jasny: zwiększyć siłę ramion, wymachu przy wyrzucie i poprawić ustawienie ciała. Gdy piłkarze dojdą tak do perfekcji z cięższą, wypełnioną wodą piłką, podczas meczu łatwiej będzie o jeszcze dalszy wyrzut.
– Oczywiście dużo trudniej rzuca się te piłki – taki jest zresztą cel. Trzeba się dużo bardziej przyłożyć do takiego wyrzutu, bo niekiedy piłki po prostu zostają w dłoniach – zdradza lewy obrońca Arki, który wydaje się, że z autów rzuca najdalej w ekstraklasie.
– Marcin, jakby się uparł, to stadion przerzuci – chwali kolegę Zbozień. Niewykluczone, że sam jest drugi w tej klasyfikacji.
Copyright Arka Gdynia |