Aktualności
15.12.2017
Już teraz Arka ma tyle punktów, ile na koniec poprzedniej rundy zasadniczej.
Choć do podziału na grupę mistrzowską i spadkową w Lotto Ekstraklasie pozostało jeszcze dziesięć spotkań, to już teraz Arka ma 31 punktów, czyli tyle, ile w poprzednim sezonie po całej rundzie zasadniczej.
Tak dobrze jeszcze nie było nigdy. Choć do sukcesu końcowego i wyrównania najlepszego wyniku Arki w ekstraklasie (siódma pozycja w sezonie 1977/78) droga jeszcze daleka i pewnie piekielnie wyboista, a sam trener Leszek Ojrzyński słusznie zauważa, że póki co jeszcze nic w obecnych rozgrywkach nie zostało osiągnięte, to postawa gdynian musi budzić podziw i ogólnopolskie zdziwienie.
Praca Ojrzyńskiego w Gdyni powoli przypomina tę w Kielcach: z zespołu, który skazany był na walkę o utrzymanie, uczynił piątą siłę w Polsce, dając Koronie najlepszy wynik w historii tego klubu. Do dzisiaj jego nazwisko owacyjnie jest tam witane. Na konferencjach pomeczowych jest tak samo skromny i świadomy tego, ile pracy zostało jeszcze do wykonania. Nie rozpręża się choćby na chwilę, a rozluźnionych serią dwóch wygranych zawodników linczuje bez zawahania.
Przy takim podejściu i ciągłej mentalności zwycięzcy nic dziwnego, jak znakomicie dla Arki układa się tabela aktualnej formy.
Nieprzypadkowo przywołujemy właśnie pięć ostatnich meczów. Tyle Arka rozegrała po feralnych derbach Trójmiasta z Lechią. Derbach, w których po raz pierwszy od lat gdynianie byli faworytem i wietrzono pierwsze na poziomie ekstraklasy zwycięstwo. Ale balonik pękł, piłkarze zagrali prawdopodobnie najgorszy mecz w sezonie pod kątem stylu. Do tego frustracja kibiców sięgnęła zenitu w 95. minucie, gdy Flavio Paixao uciszył trybuny decydującym o wyniku golem.
Wówczas wina za porażkę – poniekąd słusznie – w znacznej mierze spadła na trenera. Ale dla niektórych i do tego stopnia, że zmiany na stanowisku szkoleniowca nie odebraliby jako złą decyzję. Tymczasem Ojrzyński uspakajał. Zdawał sobie sprawę jaki wymiar dla piłkarzy i kibiców miały owe derby, ale nie chciał rozpaczać nad rozlanym już mlekiem. Wziął się do pracy, postawił piłkarzy do pionu, którzy w tygodniu poprzedzającym kolejne spotkanie byli już w wybornych humorach. Poustawiał klocki i w kolejnych pięciu meczach cztery razy trafił taktyką w punkt. Zawodnicy z kolei świetnie poradzili sobie z wypełnieniem tychże założeń i w efekcie drużyna zaczęła regularnie wygrywać.
Arka błyskawicznie wspięła się po drabince tabeli, zajmuje piąte miejsce i przeskoczyła choćby rewelacyjną i wychwalaną pod niebiosa Koronę Kielce, samemu pokonując ją aż 3:0. Co będzie dalej? Apetyty rosną w miarę jedzenia, ale tutaj sporą rolę do odegrania będzie miał właśnie Ojrzyński, by systematycznie chłodzić rozpalone głowy zwłaszcza swoich piłkarzy.
Dawid Kowalski
Copyright Arka Gdynia |