Aktualności
11.12.2017
Arka strąciła Koronę. Perfekcyjne strzelanie zakończyło passę kielczan
Do pierwszej interwencji Maciej Gostomski był zmuszony już w około 20. sekundzie spotkania, kiedy po strzale z dystansu przeniósł piłkę ponad poprzeczkę. Po chwili po drugiej stronie boiska sił spróbować postanowił Jakub Żubrowski, ale pomylił się bardzo wyraźnie, w odróżnieniu od Cvijanovicia, po uderzeniu którego futbolówka nieznacznie minęła lewy słupek bramki.
Po około dwóch minutach, w trakcie których goście starali się mocno wejść w mecz, kielczanie stopniowo zaczęli zdobywać teren. Potrafili dłużej utrzymywać się przy piłce i podejść pod pole karne rywali, efektem czego były całkiem niezłe okazje po rzucie rożnym. Dośrodkowywał Goran Cvijanović, a głową groźnie uderzali Radek Dejmek i Bartosz Rymaniak. Gdynianie odpowiedzieli zupełnie nieudanym strzałem Grzegorza Piesio.
W piętnastej minucie gry to jednak właśnie oni powinni objąć prowadzenie. Po błyskawicznej kontrze sam na sam z bramkarzem wyszedł Rafał Siemaszko, ale napastnik Arki minimalnie przestrzelił. Korona wciąż przeważała, a jej najgroźniejsze sytuacje opierały się na dośrodkowaniach w pole karne. W 25. minucie gry z lewej strony piłkę wrzucił Ken Kallaste a bliski szczęścia po strzale głową był Nika Kaczarawa.
Pierwszą naprawdę stuprocentową sytuację zespół Korony miał w 32. minucie spotkania Elia Soriano. Po świetnym prostopadłym podaniu od Rymaniaka i gapiostwie obrony rywala wyszedł on oko w oko z Pavelsem Steinborsem, ale przegrał ten pojedynek. Po chwili groźnie odpowiedzieli goście – w polu karnym futbolówkę otrzymał Mateusz Szwoch, ale i on nie potrafił pokonać bramkarza.
W 36. minucie meczu piłka w końcu zatrzepotała w siatce - po kolejnej szybkiej kontrze Arki sam na sam z Gostomskim wyszedł Siemaszko i tym razem ładnym strzałem zdołał go pokonać. Do końca pierwszej połowy podopieczni trenera Lettieriego zdołali odpowiedzieć tylko jednym niezłym uderzeniem Kallaste, po którym jednak piłka nie poleciała jednak nawet w światło bramki oraz nieudanym strzale Cvijanovicia z rzutu wolnego i na przerwę schodzili oni przegrywając 0:1.
Druga część meczu zaczęła się od przewagi podopiecznych trenera Ojrzyńskiego i strzałów z dystansu dwóch bocznych obrońców – najpierw piłka po strzale Zbozienia minęła bramkę, a następnie Gostomski obronił próbę Warcholaka. Po chwili jednak w pojedynku tej dwójki górą był już zawodnik Arki – goście mieli rzut wolny w dość sporej odległości od bramki, uderzenie nie było tak mocne, ale okazało się, iż były goalkeeper Lecha Poznań nie był w stanie sobie poradzić.
Korona starała się odpowiedzieć, ale niewiele jej z tego przychodziło. Najpierw fatalnym strzałem sprzed pola karnego „popisał się” Mateusz Możdżeń, a następnie piłkę po uderzeniu Cvijanovicia z rzutu wolnego spokojnie złapał Steinbors. Dużo groźniej było w 57. minucie, kiedy po wrzutce z rzutu rożnego i strzale Kaczarawy kapitalną interwencją popisał się bramkarz Arki. 60. minuta to kolejna szybka kontra w wykonaniu gdynian i kolejny gol. Po fatalnym podaniu Dejmka i przerzuceniu piłki pod pole karne kielczan doskonałą okazję miał Szwoch i mocnym strzałem nie dał bramkarzowi żadnych szans na skuteczną interwencję.
Próby zmniejszenia rozmiarów porażki w wykonaniu gospodarzy opierały się głównie na nieudanych strzałach sprzed pola karnego, choć kiedy w 80. minucie gry w końcu dostali się w jego obręb, to zrobiło się groźnie – po dośrodkowaniach z narożnika boiska głową uderzali najpierw Dejmek (nad bramką), a następnie Kosakiewicz (spokojna interwencja bramkarza). W międzyczasie goście mogli podwyższyć po strzałach Siemaszki oraz Marcusa da Silvy, ale były one za słabe, by zaskoczyć Gostomskiego.
Wynik do końca spotkania nie uległ już zmianie i Arka skończyła imponującą serię Korony bez porażki we wszystkich rozgrywkach, która zaczęła się jeszcze w połowie września. Gdynianie wykorzystali dzisiaj wszystkie proste błędy swojego rywala, który choć może i miał optyczną przewagę, to zupełnie nie potrafił jej wykorzystać.
Damian Wiśniewski
Copyright Arka Gdynia |