Aktualności
09.09.2017
Ochy i achy nie były przesadzone.
W ubiegłym sezonie w starciach między tymi drużynami padało wiele trafień i dokładnie tego samego oczekiwano po piątkowym spotkaniu. Zwłaszcza, że po jednej stronie barykady znaleźli się bramkostrzelny Carlitos Lopez czy Rafał Boguski, który właśnie przeciwko Arce Gdynia zanotował hattricka, a naprzeciw nich do boju stanęli Rafał Siemaszko, Marcus Vinicius, Grzegorz Piesio. Te nazwiska zapowiadały, że wiele może dziać się pod obiema bramkami. Potwierdziło się to już w 5. minucie kiedy to wynik otworzył Patryk Małecki. Pomocnik efektownie uderzył z dystansu i strzałem w okienko nie dał szans Pavelsowi Steinborsowi na skuteczną interwencję.
Mecz w Gdyni rozpoczął się więc od mocnego uderzenia, ale w miarę upływu czasu nabierał dodatkowego tempa. Obie ekipy prezentowały bardzo ofensywne, bojowe usposobienie. Futbolówka pędziła z jednego pola karnego na drugie, żaden z golkiperów nie mógł narzekać na nudę. Steinbors zmuszony był stawiać czoła próbom Carlitosa czy Tomasza Cywki, natomiast Michałowi Buchalikowi od samego początku we znaki dawał się Rafał Siemaszko. I tak jak przez dłuższy czas wychodził z groźnych sytuacji obronna ręką, tak po pół godzinie gry zmuszony był uznać wyższość napastnika Arki. Kapitalne dośrodkowanie Adama Marciniaka pod samą bramkę i niespełna 31-letni zawodnik głową umieścił piłkę w siatce.
Remisowy rezultat nie utrzymał się długo. Zaledwie kilka minut później gospodarze zdołali wyjść na prowadzenie dzięki golowi Yannicka Kakoko. Doskonała asysta Grzegorza Piesio, który jak dzieciaka ograł Rafała Boguskiego i sprytnie podał do wychodzącego na wolną pozycję kolegi z drużyny. Przed przerwą były zawodnik między innymi Górnika Łęczna mógł sam jeszcze wpisać się na listę strzelców, lecz jego potężne uderzenie zatrzymało się na słupku. Przed samym gwizdkiem o szczęściu mógł również mówić Pavels Steinbors, który wybił mocny uderzenie Carlitosa z rzutu wolnego. Pierwsza połowa skończyła się tak jak rozpoczęła – bardzo mocnymi akcentami. Niesłabnące tempo oraz moc strzałów pozwalały optymistycznie patrzeć na kolejne 45 minut.
Kibice, którzy zdecydowali się spędzić ten piątkowy wieczór na stadionie Arki nie mogli żałować. Nie rozczarowywała również druga połowa. Gospodarze ponownie rzucili się do ataku i zdołali wykreować kilka optymalnych sytuacji na podwyższenie prowadzenia. Najbliższy osiągnięcia celu był Michał Nalepa, lecz Buchalik tym razem nie pozwolił futbolówce przekroczyć linii bramkowej. Nie próżnowali również jego partnerzy z zespołu.
Po tym jak nieco przysnęli w pierwszych minutach po przerwie, później bój bardzo się wyrównał. Ponownie obfitowało w akcje to pod jedną, to pod drugą bramką. I już wydawało się, że Biała Gwiazda dzięki strzałowi Ivana Gonzaleza zdoła doprowadzić do remisu, gdy wynik na 3-0 ustalił wprowadzony chwilę wcześniej na murawę Ruben Jurado. Napastnik dobił uderzenie z dystansu jednego z kolegów, dzięki czemu praktycznie zapewnił gdynianom komplet punktów.
Wisła nie zamierzała się poddawać, ale mimo ogromnych chęci popartych boiskową walką, nie zdołała już wpłynąć na końcowy rezultat. Po bardzo efektownym meczu Arka zanotowała swoją drugą wygraną w aktualnych rozgrywkach Lotto Ekstraklasy, natomiast goście przegrywając drugie spotkanie z rzędu, wydłużyli serię bez zwycięstwa do trzech spotkań.
Piłkarz meczu: Pavels Steinbors
Atrakcyjność meczu:
8,5/10
JCZ, Kaja Krasnodębska
Copyright Arka Gdynia |