Aktualności
13.09.2017
Większość goli Arki Gdynia w tym sezonie to zasługa niskich piłkarzy.
W grze gdynian jest pewna prawidłowość: gdy zdobywają bramkę, to można być pewnym, że zrobił to któryś z niskich lub bardzo niskich piłkarzy, a tych akurat w drużynie Leszka Ojrzyńskiego nie brakuje. Żółto-niebiescy w ośmiu spotkaniach ekstraklasy strzelili siedem goli. Sześć z nich padło łupem zawodników, których średnia wzrostu wynosi raptem 169,75 cm!
Podobnie proporcje te wyglądają jeśli weźmiemy pod uwagę gole w Pucharze Polski. W wygranym pojedynku ze Śląskiem Wrocław (4:2) na listę strzelców wpisali się: Rafał Siemaszko (dwukrotnie), Yannick Kakoko i Damian Zbozień. Najbardziej zaskakująca jest jednak inna statystyka. Aż trzy z siedmiu trafień gdynian padło po strzałach głową niskich zawodników, czyli Siemaszki, Patryka Kuna i Rubena Jurado.
Tak rozłożone proporcje goli w Arce wynikają m.in. z taktyki trenera Leszka Ojrzyńskiego. Drugi powód to spora liczba w gdyńskiej drużynie zawodników o dość niskim wzroście. Inna sprawa, że najwyższy zawodnik w zespole, Michał Żebrakowski cały czas jest kontuzjowany. Jego wysokim kolegom brakuje takiego zmysłu pod bramka, który mają Siemaszko, Kun, czy Kakoko.
- Akurat mamy piłkarzy, którzy dobrze czują się w grze powietrznej jak Siemaszko czy Kun. Za ofensywę odpowiadają też inni niscy, czyli Yannick i Michał Nalepa. Za to w obronie grają u nas rośli piłkarze. Jest jeszcze pole do popisu, bo powinniśmy więcej bramek zdobywać po stałych fragmentach gry. Najlepiej żeby do niskich piłkarzy dołączyli też ci wysocy. Na pewno niskim łatwiej się urwać obrońcom. U nas akcje się powielają – dośrodkowanie Marciniaka i gole Kuna oraz Siemaszki - mówi trener Ojrzyński.
Piotr Wiśniewski
Copyright Arka Gdynia |