Aktualności
05.11.2007
Mówi bohater derbów Trójmiasta Grzegorz Niciński (Gazeta Wyborcza)
Nie widziałem, jak piłka wpada do bramki - przyznał się napastnik Arki.
Tomasz Osowski: 27 sierpnia 1994 r. Arka pokonała Lechię 1:0, a zwycięską bramkę zdobył... Grzegorz Niciński. Do niedzieli było to ostatnie zwycięstwo Arki z Lechią w II lidze.
Grzegorz Niciński: Historia zatoczyła piękne koło. Pamiętam tamten mecz, cieszę się, że znów udało mi się trafić w meczu derbowym. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo, dzięki któremu wyprzedziliśmy Lechię w tabeli.
Jedyna bramka padła w dość ciekawych okolicznościach.
- Rzeczywiście. Bartek Karwan zacentrował mocną piłkę z lewej strony i w pewnym momencie wydawało mi się nawet, że do niej nie dojdę. Wygiąłem się do tyłu, jakimś cudem udało mi się ją sięgnąć i skierować w stronę bramki. Nawet nie widziałem, jak do niej wpada, ale reakcja trybun uświadomiła mi, że padł gol. Ogromna radość.
Mecz miał dużą dramaturgię i stał na wyższym poziomie niż ten w Gdańsku.
- Walki było tyle samo, za to ładnych akcji i ciekawych zdarzeń rzeczywiście dużo więcej. W drugiej połowie w nasze poczynania wkradło się zbyt dużo nerwowości. Wiedzieliśmy, że grając z przewagą jednego zawodnika musimy strzelić gola, ale im dłużej nam się to nie udawało, tym bardziej się spieszyliśmy. A to nie sprzyja dokładności. Na szczęście w końcu udało się nam strzelić zwycięską bramkę.
Jak Pan oceni zespół Lechii?
- To jedna z pięciu-sześciu najlepszych drużyn II ligi. Postawili nam trudne warunki, szczególnie w pierwszej połowie ładnie grali pressingiem. To był ciężki mecz. Tym większa jest radość ze zwycięstwa.
Tomasz Osowski
Tomasz Osowski: 27 sierpnia 1994 r. Arka pokonała Lechię 1:0, a zwycięską bramkę zdobył... Grzegorz Niciński. Do niedzieli było to ostatnie zwycięstwo Arki z Lechią w II lidze.
Grzegorz Niciński: Historia zatoczyła piękne koło. Pamiętam tamten mecz, cieszę się, że znów udało mi się trafić w meczu derbowym. Najważniejsze jest jednak zwycięstwo, dzięki któremu wyprzedziliśmy Lechię w tabeli.
Jedyna bramka padła w dość ciekawych okolicznościach.
- Rzeczywiście. Bartek Karwan zacentrował mocną piłkę z lewej strony i w pewnym momencie wydawało mi się nawet, że do niej nie dojdę. Wygiąłem się do tyłu, jakimś cudem udało mi się ją sięgnąć i skierować w stronę bramki. Nawet nie widziałem, jak do niej wpada, ale reakcja trybun uświadomiła mi, że padł gol. Ogromna radość.
Mecz miał dużą dramaturgię i stał na wyższym poziomie niż ten w Gdańsku.
- Walki było tyle samo, za to ładnych akcji i ciekawych zdarzeń rzeczywiście dużo więcej. W drugiej połowie w nasze poczynania wkradło się zbyt dużo nerwowości. Wiedzieliśmy, że grając z przewagą jednego zawodnika musimy strzelić gola, ale im dłużej nam się to nie udawało, tym bardziej się spieszyliśmy. A to nie sprzyja dokładności. Na szczęście w końcu udało się nam strzelić zwycięską bramkę.
Jak Pan oceni zespół Lechii?
- To jedna z pięciu-sześciu najlepszych drużyn II ligi. Postawili nam trudne warunki, szczególnie w pierwszej połowie ładnie grali pressingiem. To był ciężki mecz. Tym większa jest radość ze zwycięstwa.
Tomasz Osowski
Copyright Arka Gdynia |