TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

05.11.2007

Arka wygrała z Lechią i rządzi w Trójmieście (Gazeta Wyborcza)

Przez najbliższe miesiące, a być może nawet lata, za najlepszą drużynę w Trójmieście może się uważać Arka. Zespół z Gdyni wygrał 1:0 derby Trójmiasta z Lechią Gdańsk, a bohaterem meczu był Grzegorz Niciński.

Mecz był dużo lepszy niż spotkanie w Gdańsku (0:0). Arka wygrała zasłużenie, wykorzystała grę w przewadze i to ona jest najlepsza w Trójmieście. Co najmniej do kolejnych derbów. Kibice obu drużyn nie mają nic przeciwko, aby następny mecz Arki z Lechią odbył się już w przyszłym sezonie - po raz pierwszy w historii w ekstraklasie.

Obserwując Arkę

Złotą bramkę strzelił jedyny wychowanek w składzie Arki - Niciński, który wszedł na boisko po przerwie. Trener Wojciech Stawowy, biorąc pod uwagę osłabienie rywala, zdecydował się na totalną ofensywę i wprowadził do gry kolejnego napastnika w miejsce defensywnego pomocnika Michała Łabędzkiego. Opłaciło się. Arka już wcześniej mogła strzelić bramkę. W ciągu zaledwie czterech minut najpierw Bartosz Karwan z rzutu wolnego, a po chwili Damian Nawrocik po ładnym uderzeniu z woleja, trafili w słupek (nawet w to samo miejsce!).

W pierwszej połowie, kiedy drużyny grały w komplecie, Arce grało się dużo trudniej. Lechia dobrze grała pressingiem i gospodarze mieli kłopoty z dokładnym rozegraniem akcji. Sytuację odmieniła dopiero czerwona kartka dla Pawła Kapsy w 45 min, który po dalekim wykopie Andrzeja Bledzewskiego złapał piłkę poza polem karnym. Kapsę zastąpił zaledwie 18-letni Łukasz Kubiński, który bronił szczęśliwie, choć do czasu...

- Poziom meczu był zdecydowanie wyższy niż w Gdańsku. Może goli nie było dużo, ale emocji na pewno - mówił po meczu trener Arki Wojciech Stawowy, który dodał, że momentami czuł się jak na stadionie San Siro. Stawowy i jego piłkarze podkreślali po meczu, że wygrana w derbach to duży prestiż, ale dla nich ważniejsze jest coś innego. - Zdobyliśmy kolejne trzy punkty i zbliżamy się do ekstraklasy. W tabeli wyprzedziliśmy kolejną drużynę, tym razem Lechię, i mozolnie realizujemy wyznaczony cel, którym jest awans - tłumaczył Stawowy. - Nie wiem, kiedy odbędą się kolejne derby Trójmiasta i nawet nie interesuje mnie, czy będzie to za rok, czy za 10 lat. Liczy się tylko to, aby moja Arka awansowała w tym sezonie do ekstraklasy, bo tam jest przecież jej miejsce.

Arka nie straciła bramki w piątym kolejnym meczu i to też cieszy Stawowego. - Zawsze gramy pressingiem i dużo ryzykujemy. Ale nasza gra w obronie, całego zespołu, wygląda coraz lepiej - powiedział trener Arki.

Po meczu w szatni Arki niosło się głośne: "Trójmiasto jest nasze, Trójmiasto do nas należy". Podobnie śpiewali kibice na trybunach. Arka zasłużyła na wygraną, choć trzeba przyznać, że duży udział miał w niej także Kapsa.

Obserwując Lechię

Lechia przegrała, ale zasłużyła na słowa uznania. Zwłaszcza w pierwszej połowie, kiedy grała pressingiem. W 6 min mogła nawet strzelić gola. Maciej Rogalski przejął piłkę, później dopadł do niej Piotr Cetnarowicz, ale po jego strzale futbolówka przeleciała obok słupka. - Już widziałem ją w bramce, ale nogę włożył Sobieraj - tłumaczył Cetnarowicz. - Graliśmy dobrze taktycznie, nie daliśmy Arce grać. Gdyby nie czerwona kartka dla Kapsy, to nie przegralibyśmy i mielibyśmy duże szanse na zwycięstwo - dodał Cetnarowicz. Bramkarz Lechii tak opisał sytuację, po której wyleciał z boiska. - Źle obliczyłem tor lotu piłki, która dostała jeszcze poślizgu. Ratowałem się, bo bałem się, że jak przeleci nade mną, to padnie gol. To mój błąd, skompromitowałem się i przyczyniłem do porażki w meczu, który był tak ważny dla naszych kibiców - martwił się Kapsa, którego zastąpił absolutny debiutant Kubiński. Z boiska zszedł wtedy Andrzej Rybski. To była druga, ale nie ostatnia, wymuszona zmiana w Lechii: w pierwszej połowie z boiska musiał zejść kontuzjowany Jacek Manuszewski, a w drugiej Rogalski. Mimo to wydawało się, że nieźle broniąca się Lechia utrzyma remis. W 79 min, po słabym strzale głową Grzegorza Nicińskiego, piłka wtoczyła się jednak do bramki. Kubiński nie interweniował, piłki nie zdołał też wybić Krzysztof Brede. - Nie mogłem jej wybić, naprawdę. Gdyby tylko była taka możliwość, to bym się na nią rzucił - tłumaczył Brede. Lechia próbowała wyrównać po stałych fragmentach gry, ale dobrze bronił Bledzewski. - Kapsa popełnił błąd, ale nie będę go za to piętnował. Taki jest sport. Szkoda, że pierwsza porażka Lechii pod moją wodzą nastąpiła w takim meczu - powiedział trener Lechii Dariusz Kubicki, który po meczu dostał bukiet róż. Dała mu go 81-letnia fanka Arki Czesława Wojciechowska, która 23 lata temu spotkała Kubickiego (wtedy reprezentanta Polski) po meczu kadry z Albanią. - Urobiłam trenera Piechniczka i wziął mnie do autokaru, a tam pan Kubicki dał mi dwie kanapki - wspominała pani Czesława.

Prokom Arka Gdynia 1 (0)
Lechia Gdańsk 0
STRZELEC BRAMKI

Arka: Niciński (79.).

SKŁADY

Arka: Bledzewski - Sokołowski, Sobieraj Ż, Weinar Ż, Kowalski (90. Przytuła) - Łabędzki (46. Niciński Ż), Moskalewicz, Mazurkiewicz - Nawrocik (68. Baster), Wachowicz, Karwan. Lechia: Kapsa - Pęczak Ż, Manuszewski (35. Brede), Wołąkiewicz, Fechner - Wiśniewski, Kasperkiewicz, Miklosik, Rogalski (83. Buzała) - Rybski (45. Kubiński), Cetnarowicz Ż.

Sędzia: Marcin Borski (Warszawa).

Widzów: 8 tys.

Grzegorz Kubicki, Łukasz Pałucha







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia