Aktualności
09.07.2017
Superpuchar znów nie dla Legii. Arka lepsza po rzutach karnych.
Równo rok po tryumfie poznańskiego Lecha w meczu o Superpuchar przy Łazienkowskiej, warszawska Legia miała kolejną szansę, aby wywalczyć upragniony tytuł. Tytuł, na który Wojskowi czekają już od 2008 roku. Motywacja w ich szeregach musiała być ogromna. Oni ten mecz po prostu musieli wygrać. Zwłaszcza, że rywal nie oszukujmy się – nie najmocniejszy. Gdynianie oczywiście zdobyli Puchar Polski, lecz później do samego końca musieli walczyć o pozostanie w Ekstraklasie na kolejny sezon. Wyniki sparingów gdynian oraz transfery również nie wydawały się działać na ich korzyść. Gospodarze bezsprzecznie byli faworytem tego spotkania.
Jacek Magiera nie popełnił błędu Henninga Berga czy Besnika Hasiego i od pierwszych minut nie wystawił „drugiego” składu. Wręcz przeciwnie – już od początku można było oglądać na murawie parę defensorów Michał Pazdan – Maciej Dąbrowski, Dominika Nagy’a czy Michała Kopczyńskiego. To właśnie ostatni z nich miał okazję wystąpić z kapitańską opaską na ręku. Po roku i nieco wydłużonym z uwagi na czerwcowe mistrzostwa Europy urlopie, w barwach Legii od początku zagrał również Jarosław Niezgoda. Po przeciwnej stronie również debiuty – w trykocie Arki można było zobaczyć sprowadzonego z Górnika Łęczna Grzegorza Piesio czy Patryka Kuna.
Mimo, że w wakacyjnej Warszawie próżno szukać tłumów, na stadionie Legii pojawił się komplet publiczności. Silna grupa wspierała gości, lecz przez pełne 90 minut słychać było doping płynący z tysięcy gardeł fanów Wojskowych. Od samego początku pchali swoich ulubieńców do walki, a ci zgodnie z przewidywaniami przeważali. Szybko zamknęli rywali na ich połowie i toczyli kolejne ataki.
O Arce nie można powiedzieć, że nie walczyła, lecz po prostu długo nie potrafiła przebić się pod bramkę Arkadiusza Malarza. A gdy w końcu jej się udało, to… cieszyła się ze zdobytego gola. Własnego golkipera pokonał Michał Pazdan.
Po straconej bramce, w podopiecznych Jacka Magiery można było zaobserwować prawdziwą sportową złość. Przecież to oni prowadzili grę, praktycznie kontrolowali boiskowe wydarzenia i nagle przegrywali z zespołem, który nie oddał nawet strzału. Szybko wzięli się więc do pracy. Groźnym próbom Artura Jędrzejczyka czy Jarosława Niezgody stawiał jednak czoła Pavels Steinbors. Do czasu, bowiem golkiper nie podołał już mocnemu strzałowi Thibaulta Moulina z dystansu. I tak walka o Superpuchar rozpoczęła się od nowa.
W końcówce pierwszej połowy lepiej wyglądali już legioniści, ale nie oznacza to, że Arka nie miała swoich sytuacji. Arkadiusz Malarz nie mógł pozwolić sobie na utratę czujności, bo tracili ją momentami jego stoperzy. Ostatecznie doświadczony golkiper nie był zmuszony wyciągać piłki z siatki i na przerwę oba zespoły schodziły przy wyniku 1-1. Na początku drugiej części najwięcej działo się na trybunach – w ruch poszły bowiem race, a głośny doping toczył się nadal z obu stron. Na boisku nieco mniej ciekawie. Piłka spędzała lwią część czasu w środku pola, przewaga warszawian zanikała i żadna ze stron nie wyglądała, jakby już za chwilę miała wyjść na prowadzenie.
Na kwadrans przed końcem spotkania świetną szansę miał Thibault Moulin, lecz jego uderzenie zza pola karnego minimalnie minęło się z słupkiem. Czas uciekał, gole nie wpadały, a w głowach kibiców zaczęły krążyć myśli o rzutach karnych. I one rzeczywiście nadeszły. Mimo, że ostatnie minuty należały do podopiecznych Jacka Magiery, nie byli oni w stanie stworzyć sobie optymalnej strzeleckiej szansy i tak licznie zgromadzeni na trybunach kibice mieli okazje oglądać konkurs jedenastek. Wziąć w nim udział mogli debiutanci w warszawskim zespole, wpuszczeni w drugiej połowie Vamara Sanogo oraz Mateusz Żyro.
Rzuty karne, co istotne strzelane z dala od Żylety, jak zawsze przyniosły sporo emocji. Ostatecznie 4-3 zwyciężyła je Arka, która tym samym to ona mogła cieszyć się ze zdobycia Superpucharu i ponownie mogła fetować wygraną w Warszawie. Radość gdynian ogromna, natomiast na trybunach w mig zrobiło się cicho. Legia po raz czwarty z rzędu przegrała walkę o Superpuchar.
Copyright Arka Gdynia |