TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

06.05.2017

Leszek Ojrzyński: Nie znamy siebie po sukcesie.

Jacek Główczyński: Gdy prowadził pan Koronę Kielce do 5. miejsca w ekstraklasie to chyba co drugi piłkarz tej drużyny był wygolony na zero. Czy Luka Zarandia bez włosów to też pańska zasługa?

Leszek Ojrzyński: Nie moja. Nic mu nie mówiłem, że jak zgoli włosy, to będzie miał większe szanse na grę. Ale już wiem, że niektórzy inni zawodnicy też szykują się pod maszynkę. Przynajmniej takie były rozmowy przed meczem, co zrobią jeśli zdobędziemy puchar. Zobaczymy, czy dotrzymają słowa.

Piłkarz ogolony na zero staje się lepszy, a może waleczniejszy?


Nie, ale na pewno groźniej wygląda. To też się liczy. Znam takich, którym to pomagało na boisku. Jak spojrzeli w lustro, groźnie wyglądali, to bardziej klatę wypinali do przodu i pewniej się czuli.
Mecz z Lechem w wykonaniu Arki był perfekcyjny, czy liczył pan, że będzie jeszcze lepszy?
Mieliśmy sprawę załatwić w 90 minut. Nie mogliśmy pierwsi stracić bramki. Zakładaliśmy, że Lech będzie chciał szybko zdobyć prowadzenie, a potem je utrzymywać albo jeszcze nas dobić. A jak graliśmy na zero z tyłu, to z każdą minutą Lech miał większą presję. Nie dość, że jest faworytem i nie wygrywa, to jeszcze dodatkowy stres wynikał z uciekającego czasu. Oczywiście rywale mieli swoje sytuacje, ale w każdym meczu przecież z tym trzeba się liczyć.

Czy przy którejś sytuacji Lecha trener zamknął oczy w przekonaniu, że za chwilę stracicie gola, czy też może była taka niewykorzystana okazja, po której nabrał pan przekonania, że to nie jest dzień Lecha?

Oczu nie zamykałem. Starałem się spokojnie reagować. Natomiast rzeczywiście, gdy w 90. minucie Majewski nie wykorzystał kolejnej sytuacji, wiedziałem, że nic złego w tym meczu nie może się stać. Gdy nie wykorzystuje się takich okazji to oznacza, że palec boży dobrze tym wszystkim kieruje. Zaraz sytuacja się odwróci i nie tylko będziemy mieli szanse na gola, ale i ją wykorzystamy.

Rafał Siemaszko to napastnik, który teraz ma swoje pięć minut, czy w następnym sezonie może być równie skuteczny, a może bardziej?

Ja na razie nie myślę o przyszłym sezonie. Osiągnęliśmy pierwszy cel, teraz drugi przed nami - utrzymanie. Jeszcze dużo roboty mamy do wykonania przed wakacjami, sześć arcytrudnych spotkań. Rafał gra dobrze, więc dlaczego nie miałoby go tutaj być? Ale jeszcze dużo znaków zapytania przed nami. W tym i to, czy ja będę pracować dalej w Gdyni. Dlatego na razie patrzę tylko na najbliższe spotkania.


Jak podejdzie pan teraz do piłkarzy? Zacznie pan ich ściągnąć z bujania w obłokach na ziemię, czy też pozwoli, aby na tym popucharowym entuzjazmie dograli ligę?

Zobaczymy. Będę wnikliwie obserwował chłopaków, bo ich jeszcze dobrze nie znam. Oni zresztą siebie też nie znają po takim sukcesie i po wygraniu meczu na Narodowym. To jest dla nas niesamowite doświadczenie. Jednak nadal mamy też do wykonania ciężką pracę.

Jacek Główczyński
 







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia