Pojawił się na boisku, w meczu Arka - Polonia, na całą drugą połowę spotkania. Zagrał bardzo dobrze. Po faul na nim był rzut karny, sam strzelił drugiego gola i Arka wygrała 2:0. W zgodnej opinii obserwatorów Grzegorz Niciński, bo o nim mowa, był najlepszym zawodnikiem poniedziałkowego meczu. Dodajmy, że obok bramkarza Andrzeja Bledzewskiego, ale obu panów łączą więzy rodzinne, więc o sławę i wyróżnienia nie są zazdrośni.
- "Nitek" może w każdym meczu powinieneś wchodzić w drugiej połowie, bo było to twoje najlepsze 45 minut w tym sezonie.

- To nie ja jestem od oceny swojej gry. Gram tyle ile każe trener i obojętnie, czy jest to cały mecz czy tylko dziesięć minut, to zawsze staram się pomóc w tym czasie drużynie. Przeciwko Polonii mecz bardzo dobrze mi się ułożył. Już po 120 sekundach miałem sytuację bramkową, szkoda że obrońca wybił piłkę z linii bramkowej, później byłem faulowany w polu karnym, wreszcie sam strzeliłem gola, który pozwolił już całej drużynie na spokojna grę.
- Po meczu trener Polonii wyrażał spore wątpliwości na temat słuszności decyzji arbitra o rzucie karnym.

- Każdy ma prawo do swoich ocen. Wyskoczyłem do piłki składając się do strzału, kiedy wpadł na mnie od tyłu Krzysztof Bąk z Polonii. Do ułomków raczej nie należę, nie mam też inklinacji do teatralnych "jaskółek", a w tym przypadku runąłem jak stodoła. Nogi miałem chyba powyżej głowy. Dyktując karnego sędzia miał rację.
- Zostałeś autorem gola nr 800 w historii drugoligowych występów Arki.

- I bardzo się z tego cieszę, tym bardziej, że jestem wychowankiem klubu, a tą bramką zapisałem się w historii żółto-niebieskich. Chociaż, co chcę podkreślić, sam nie chcę być jeszcze historycznym zawodnikiem, a nadal tę historię zapisywać boiskowymi występami.

(jaw)