TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

11.10.2007

Wielkie derby Trójmiasta bez goli!! (Dziennik Bałtycki)

Oglądając Arkę

Oczekiwania były dużo większe, niż czysto sportowe emocje, które towarzyszyły temu spotkaniu. W zasadzie można napisać jak w tytule - dużo dymu, mało ognia. Piłkarze Prokomu Arki Gdynia na pewno chcieli wczoraj wygrać, ale wyraźnie zabrakło im piłkarskich argumentów, aby ten cel urzeczywistnić.
Pozytywnie zaskoczyła 400-osobowa grupa gdyńskich kibiców, która pod czujną opieką policji zajęła miejsca w sektorze gości. Zgrani, jednakowo ubrani, sprawiali wrażenie jak wycieczka z dobrej szkoły, której uczniowie zgodnie z zaleceniami byłego już ministra Romana Giertycha nie zapomnieli włożyć szkolnych mundurków. Kiedy jeszcze zaczęli skandować - krótko przyznam - imię i nazwisko trenera Lechii, to zaskoczyli tym nawet najzagorzalszych fanów biało-zielonych. 1:0 dla kibiców Arki, powiedział wówczas siedzący obok mnie kibic gospodarzy.
Trener Wojciech Stawowy nie zaskoczył składem swojej drużyny, podanym mediom dzień przed meczem, ani taktyką. Ustawienie 4-3-3 jest z założenie ofensywne. I w 30 sekundzie wczorajszego meczu Arka mogła prowadzić. Nie dlatego jednak, że przeprowadziła kapitalną akcję, ale dlatego, że koszmarny błąd popełnił środkowy obrońca Lechii Jacek Manuszewski. Po jego kiksie sam przed bramką gospodarzy znalazł się Bartosz Ława. Widocznie tak był zdziwiony nieoczekiwanym prezentem, że nie wystarczyło już koncentracji, aby oddać celny strzał. Z 10 metrów posłał piłkę z dwa metry nad gdańską bramką. Niedługo później, po rzucie wolnym, sektor kibiców Arki znowu mógł mieć powody do radości. Krzysztof Sobieraj składał się do strzału głową stojąc już w polu bramkowym. Nie sięgnął jednak piłki. Komu wydawało się, że żółto-niebiescy pójdą za ciosem, ten się zawiódł. Arce wystarczyło, że postraszyła Lechię. Przez długie następne minuty meczu nic ciekawego na boisku się nie działo. Arka po przerwie zdecydowanie częściej była przy piłce, ale przy dużym nasileniu dobrej woli można zapisać jej jeden celny strzał na bramkę Lechii. Grzegorza Nicińskiego z rzutu wolnego, ale w zamyśle wykonawcy było to dośrodkowanie. Gdynianom zabrakło w ofensywnych akcjach podania otwierającego drogę do bramki i oczywiście groźnego skutecznego strzału.
- To były derby na niezłym poziomie, ale widać było, że obie drużyny miały przed sobą respekt. Szkoda oczywiście, że Ława nie trafił do bramki w idealnej sytuacji, ale remis nikogo nie krzywdzi - ocenił trener Stawowy.
Wyjaśnienia wymaga jeszcze czerwona kartka dla Ławy, którą został ukarany już po końcowym gwizdku. Po długim, powiedzmy, dziennikarskim śledztwie udało nam się ustalić, że Ława pomeczową dyskusję z arbitrem skończył krótkim pięciowyrazowym zdaniem, w którym przynajmniej trzy słowa były z tych powszechnie uznawanych za obraźliwe.

Oglądając Lechię

Oczekiwania na ten mecz były olbrzymie. Lechia bardzo chciała ograć Arkę w derbowym spotkaniu drugoligowym, tym bardziej że to gdańszczanie w ostatnich meczach ligowych sprawiali lepsze wrażenie. Lechia chciała wygrać, ale zbyt mało zrobiła, aby to osiągnąć. Na pewno gdańszczanom zależało na tym, żeby w tym spotkaniu gola nie stracić i to udało im się zrealizować.
Trener Dariusz Kubicki zdecydował się na jedną zmianę w podstawowej jedenastce w porównaniu ze spotkaniem z GKS Katowice. Na ławce rezerwowych usiadł Karol Piątek, a na lewej obronie zagrał Sebastian Fechner. Z kolei wśród rezerwowych zabrakło Marcina Szałęgi i pauzującego za kartki Piotra Wiśniewskiego, a w ich miejsce znaleźli się Arkadiusz Miklosik i Maciej Kalkowski. Szkoleniowiec gdańszczan nie zmienił jednak ustawienia. Lechia zagrała systemem 4-4-2, ale z nastawieniem bardziej defensywnym.
Biało-zieloni rozpoczęli to spotkanie jakby bardziej przestraszeni i szybko mogli stracić gola. Już w pierwszych sekundach nie jedyny błąd w tym meczu popełnił Jacek Manuszewski, ale tego prezentu nie wykorzystał Bartosz Ława. Później nie brakowało walki, były "piłkarskie szachy", ale brakowało sytuacji bramkowych. Od 25 minuty bardziej nerwowo zaczął chodzić wokół ławki trener Kubicki, a to za sprawą kontuzji Artura Andruszczaka. Szkoleniowiec nakazał rozgrzewać się za bramką Piątkowi i Marcinowi Pietrowskiemu. Po chwili przywołał ich do siebie, dołączył Pawła Buzałę, i zawodnicy już przy ławce rezerwowych przygotowywali się do wejścia na boisko. Andruszczak to twardy facet i nie zamierzał się łatwo poddawać. W 41. minucie musiał jednak zejść z boiska, a zastąpił go Piątek. To nie była jednak dobra zmiana. Karol wyraźnie jest bez formy i nic wielkiego nie wniósł do gry Lechii. W pierwszej połowie biało-zieloni oddali dwa celne strzały na bramkę rywali, a ich autorem był Robert Speichler.
W drugiej połowie gdańszczanie bronili dostępu do własnej bramki i szukali okazji do kontry. Tych za wiele jednak nie mieli. W 83. minucie na stadionie w Gdańsku wybuchła jednak radość. Przedwczesna. Maciej Rogalski strzelił nie do bramki, ale w boczną siatkę. Z kolei w ostatniej minucie doliczonego czasu gry w polu karnym padł Andrzej Rybski. Karny? Nic z tego. Zdaniem sędziego była najpierw pozycja spalona gdańskiego napastnika.
- Szkoda, że zabrakło goli, bo na to czekają kibice. Obie drużyny dobrze jednak odrobiły zadanie domowe, bo znały się na wylot. To był typowy mecz na remis - ocenił trener Kubicki.

Minuta po minucie

1 - Błąd Jacka Manuszewskiego, który nie trafił w piłkę. W dobrej sytuacji na 10 metrze znalazł się Bartosz Ława, ale choć nie był atakowany przez żadnego z gdańskich obrońców, to strzelił nad poprzeczką.
3 - Kolejny błąd defensywy Lechii, ale po zagraniu w pole karne w piłkę nie trafił Krzysztof Sobieraj.
15 - Pierwszy atak gospodarzy. Z lewej strony podawał Maciej Rogalski, a futbolówkę wyłapał Andrzej Bledzewski.
20 - Sprytne zagranie piłki w pole karne przez Andrzeja Rybskiego do Artura Andruszczaka, ale szybszy był Bledzewski.
32 - Rzut wolny dla biało-zielonych. Wysoko nad bramką strzelał Robert Speichler, ale uczynił to nie czekając na gwizdek. Sędzia dał Speichlerowi żółtą kartkę i nakazał powtórkę rzutu wolnego. Tym razem piłkarz Lechii strzelił celnie jednak zbyt lekko i w środek bramki.
45+3 - Po błędzie Speichlera strzelał Olgierd Moskalewicz, ale piłka odbiła się od jednego z gdańskich zawodników i wyleciała na rzut rożny. Po tym stałym fragmencie gry sędzia zakończył pierwszą połowę i po pierwszej połowie było 0:0.
56 - Z rzutu wolnego piłkę w pole karne zagrał Grzegorz Niciński, przed Kapsą przebiegł jeszcze Łukasz Kowalski, ale futbolówka znalazła się w rękach gdańskiego bramkarza.
61 - Po błędzie Manuszewskiego z piłką w pole karne Lechii wbiegł Radosław Wróblewski lecz jego strzał został w ostatniej chwili zablokowany przez Huberta Wołąkiewicza.
81 - Z 17 metrów na bramkę Arki strzelał Andrzej Rybski, ale trafił w... Pawła Buzałę. Próbował jeszcze dobijać i tym razem został zablokowany przez obrońców.
83 - Najlepsza okazja Lechii. Z piłką w pole karne wbiegł Maciej Rogalski, ale strzelił w boczną siatkę.
90+3 - Rybski padł w polu karnym faulowany przez Łukasza Kowalskiego. Sędzia boczny zasygnalizował jednak pozycję spaloną gdańskiego napastnika. Po chwili główny arbiter zakończył mecz. Derby po dziewięciu latach zakończyły się remisem 0:0.

Żółto-niebiescy po meczu

Nawet jak źle życzą...
Łukasz Kowalski
- Trudno powiedzieć, aby w tym meczu coś mnie specjalnie zaskoczyło na boisku. No, może to, że jednak spodziewałem się lepszej gry Lechii. Remis to sprawiedliwy wynik. Natomiast muszę powiedzieć, że sama atmosfera derbów, ich oprawa, mogła się podobać. Przy pełnych trybunach, przy takiej wrzawie wielu tysięcy ludzi, gra się zupełnie inaczej, niż na przykład w Zabierzowie. Nawet wówczas, kiedy ma się świadomość, że zdecydowana większość obecnych na meczu kibiców źle nam życzyła.

Straciliśmy dwa punkty
Tomasz Sokołowski
- Czy atmosferę trójmiejskich derbów można porównać do tych warszawskich? Można, jest rzeczywiście podobna, a to nas piłkarzy bardzo mobilizuje. Lechia zagrała bardzo zachowawczo, czym mnie nieco rozczarowała. Niestety rozczarowany jestem też wynikiem. Uważam, że nie wywalczyliśmy tu jednego punktu, a straciliśmy dwa. I tak musimy patrzeć na ten mecz z punktu widzenia naszej drużyny. Nawet jak wygramy rewanż w Gdyni, to tych dzisiaj straconych punktów i tak zabraknie nam w tabeli.

Jeszcze gramy
Grzegorz Niciński
- Za nami dopiero pierwszy akt derbowej rywalizacji. Jeszcze gramy, ale tym razem już na swoim gdyńskim boisku. Tam powinniśmy rozstrzygnąć mecz na naszą korzyść. Dlaczego nie udało się wygrać w Gdańsku? Bo gospodarze bardzo dobrze się bronili, poświęcają właśnie grze defensywnej więcej czasu, uwagi i zawodników. Dlatego było nam tak trudno dojść do dobrych sytuacji strzeleckich. Może gdyby Bartek Ława strzelił gola w pierwszej minucie to byśmy wygrali, a i sam mecz byłby ciekawszy.

Słowna utarczka
Bartosz Ława
- Może ta sytuacja z pierwszej minuty nie będzie mi się śniła po nocach, ale nie ulega wątpliwości, że powinienem wówczas trafić do siatki. Ten mecz zaczął się dla mnie pechowo i pechowo skończył, bo już po końcowym gwizdku zostałem ukarany czerwoną kartką. Za co? Po pierwsze nie wiem za co dostałem żółtą kartkę w tym meczu, a czerwoną... No, powiedzmy, że za słowną utarczkę z arbitrem. Może przesadziłem. Proszę napisać, że przepraszam...

Biało-zieloni po meczu

Powalczymy w Gdyni
Piotr Cetnarowicz
- Chcieliśmy pokusić się o zwycięstwo w meczu derbowym. Arka jednak zaprezentowała się w Gdańsku jako zespół dobrze poukładany. Przede wszystkim chcieliśmy nie stracić gola, bo w derbach odrabiać straty to trudne zadanie. I to udało nam się zrealizować. Był to typowy mecz na remis. Arka, co trzeba uczciwie powiedzieć, miała optyczną przewagę, ale sytuacji bramkowych sobie nie wypracowała. Przed nami już niedługo kolejne derby w Gdyni i tam postaramy się powalczyć o zwycięstwo. Stać nas na podjęcie wyrównanej walki z gdyńskim zespołem i możemy pokusić się o wywiezienie trzech punktów z Gdyni.

Byłem faulowany
Andrzej Rybski
- Nie ulega wątpliwości, że byłem faulowany w polu karnym w 93 minucie spotkania. Sędzia uznał jednak, że był spalony, a wtedy o rzucie karnym nie może być mowy. A czy był spalony? Mi się wydawało, że nie, ale tak na gorąco i z boiska trudno o ocenę w pełni obiektywną. Sam początek meczu nie był udany w naszym wykonaniu i rywale mogli zdobyć gola, ale potem było lepiej. Potrzebowaliśmy czasu, żeby wejść w ten mecz. W końcówce strzelałem na bramkę Arki i trafiłem w Pawła Buzałę. Szkoda, bo piłka mi tak fajnie naszła na nogę. Niestety, przeleciała dwa metry i było po szansie bramkowej.

To głupoty
Paweł Pęczak
- Krzysztof Sobieraj opowiada, że go uderzyłem? Skoro tak myśli, to niech tak sobie gada. To jakieś głupoty. Jeśli chodzi o mecz to cieszy, że zagraliśmy na zero z tyłu, ale szkoda że sami nic nie strzeliliśmy.

Próbowałem strzelać
Robert Speichler
- Dwa razy strzelałem na bramkę Arki. Zresztą staram się to czynić z każdego rzutu wolnego. Niestety, piłka do bramki nie wpadła. Zabrakło nam sytuacji, z których mogliśmy zdobyć gola. Żal też sytuacji z ostatniej minuty, kiedy to w polu karnym padł Andrzej Rybski. Rozmawiałem po meczu z sędzią i powiedział, że gdyby liniowy nie zasygnalizował spalonego, to podyktowałby dla nas rzut karny, a obrońca Arki zostałby ukarany czerwoną kartką.

Lechia - Arka 0:0

Lechia: Kapsa - Pęczak, Manuszewski, Wołąkiewicz, Fechner - Andruszczak (41 Piątek - 89 Pietrowski), Kasperkiewicz, Speichler, Rogalski - Rybski, Cetnarowicz (69 Buzała).
Arka: Bledzewski - Sokołowski, Sobieraj, Weinar, Kowalski - Ława, Łabędzki, Moskalewicz - Wachowicz, Niciński (81 Nawrocik), Wróblewski.
Żółte kartki: Jacek Manuszewski, Robert Speichler, Maciej Rogalski (Lechia) oraz Tomasz Sokołowski, Bartosz Ława, Paweł Weinar (Arka).
Czerwona kartka: Bartosz Ława (Arka) - po meczu za niesportowe zachowanie.
Sędziował: Marcin Szulc (Warszawa).
Widzów: 10 000.

Paweł Stankiewicz, Janusz Woźniak







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia