Aktualności
11.02.2017
Formella i Szwoch: polisa dla Arki na bezpieczną wiosnę?
Lądowanie Arki w ekstraklasie wcale nie było łatwe – jasne, na początku gdynianie prezentowali się bardzo dobrze, ale w pewnym momencie coś wpadło między tryby. Twierdza Gdynia przestała straszyć, drużyna nie mogła wygrać meczu, a kibice przez cały październik oraz listopad nie mieli okazji zobaczyć, jak żółto-niebiescy sięgają po trzy punkty w spotkaniu ligowym.
Grudzień znów był lepszy, Arka wygrała dwa spotkania (a i z Jagiellonią zasłużyła na jakiś łup), ale będzie trzeba się napocić, by nie wpaść w kolejny wir słabych wyników. Wydaje się, że bardzo pomocni w uniknięciu podobnego kryzysu mogą być dwaj piłkarze – Formella i Szwoch.
Obaj byli kluczowymi piłkarzami Arki, gdy ta walczyła o awans do umownej elity, trafili nad morze zimą sezonu 15/16. W Lechu i Legii o grę mieliby trudno, a Arka nasuwała się sama – stamtąd wywodzą się piłkarsko i obie strony mogły sobie pomóc. Wypaliło. Duet Formelli ze Szwochem właściwie wciągnął zaplecze nosem (w sumie mieli osiem bramek i dziesięć asyst), kolejni rywale byli rozjeżdżani przez machinę napędzaną w ogromnym stopniu dzięki tym dwóm piłkarzom – przecież gdynianie nie przegrali wtedy wiosną meczu! Awans został przyklepany, ale na nieszczęście Arki, duet rozdzielono. Formella wrócił do Poznania, Szwoch został w Gdyni.
Wiadomo, że dla obu piłkarzy pierwsza liga to nie jest poziom, z jakiego chcą zostać zapamiętani. Ich celem jest błyszczeć w ekstraklasie, lecz po krótkiej przerwie w pierwszej lidze nie pokazali, że są w stanie to zrobić. Szwocha kojarzy się głównie dobrze z jednego meczu – przeciwko Ruchowi Chorzów, kiedy zanotował trzy asysty. Później już jednak bryndza, pomocnik nie dawał Arce żadnych liczb, zero goli i asyst od tamtego momentu. Najpierw popadł w przeciętność, a potem nawet w taką mizerność, że Niciński zaczął sadzać go na ławce. Wcześniej – nie do pomyślenia. U nas zasłużył na notę 4,94, z linii pomocy lepszą wykręcili Hofbauer, Łukasiewicz i da Silva, a InStat wskazuje, że pomocnik wygrywał tylko 39% pojedynków w ataku. Słabiutko.
Z kolei Formella poszedł do Poznania, bo liczył, że tym razem mocniej zaistnieje w Lechu. Początek miał dobry – w Superpucharze Polski strzelił dwa gole Legii, potem Urban dawał mu szanse w lidze, ale piłkarz niczym specjalnym się nie wyróżniał. Grał jak cały Lech, czyli niewyraźnie. W efekcie zmienił się szkoleniowiec. Odszedł ten, który w zawodnika wierzył, a przyszedł Bjelica, który Formellę odstawił na bok. Za panowania Chorwata Polak pobiegał sobie w lidze przez 137 minut – w czasowej puli do wyjęcia było ich 1170, więc trudno powiedzieć, że Formella był kluczowym puzzlem w układance.
Trzeba było więc wracać do Gdyni, by znów się odbudować. Ten duet w formie Arce musi się przydać, bo gdynianie w poprzedniej rundzie nie szaleli w ofensywie. Nastrzelali 24 bramki i po pierwsze, tylko trzy drużyny są gorsze od nich w ataku, a po drugie ten bilans został wypracowany w dużej mierze latem, kiedy trójkę od Arki wyłapała Wisła Kraków, Ruch i Legia.
Potrzebowała Arka wzmocnień z przodu, stąd takie, a nie inne transfery: choćby Barisić, Trytko i właśnie Formella. On i Szwoch znów mogą pomóc i sobie, i Arce. Gdynianom zapewnić spokojną wiosnę, a sobie opinię ludzi, którzy potrafią błyszczeć w ekstraklasie.
Copyright Arka Gdynia |