Aktualności
15.11.2016
Arka Gdynia rozpoczęła przygotowania do meczu z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza.
Piłkarze i trenerzy Arki rozpoczęli przygotowania do meczu z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza. Treningów nie ułatwia im atak zimy.
Nie tylko kontuzje kluczowych graczy, ale także nadejście zimy stało się w ostatnich dniach zmartwieniem dla sztabu szkoleniowego gdyńskiej Arki. Trenerzy chcą optymalnie przygotować drużynę do zaplanowanego na niedzielę spotkania przeciwko Bruk-Betowi Termalice Nieciecza, tymczasem na naturalnym boisku treningowym żółto-niebieskich leży śnieg. Z konieczności zajęcia przenoszone były ostatnio na sztuczną murawę.
- Dla nas nie jest to jednak komfortowa sytuacja - nie ukrywa Grzegorz Witt, drugi trener Arki.
- Na sztucznej nawierzchni nie gra się tak samo, jak na naturalnej trawie. Piłka nieco inaczej się zachowuje. Tymczasem w ostatnich dniach tylko raz mieliśmy zajęcia na trawiastej murawie. Powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, że treningowe boisko Gdyńskiego Centrum Sportu nie posiada systemu podgrzewania płyty. Ze względu na wysokie koszty, taką nowinkę techniczną zamontowano tylko pod murawą stadionu miejskiego. Na niej jednak nie można prowadzić codziennych treningów, bowiem szybko uległaby zniszczeniu.
- Ale jeśli niekorzystne warunki atmosferyczne utrzymają się, liczymy, że chociaż raz przed meczem z Niecieczą zostaniemy wpuszczeni na główną płytę - mówi Grzegorz Witt.
- Generalnie jest to poważniejszy problem, bo mamy jeszcze w tym roku do zagrania pięć spotkań ligowych i jedno pucharowe, a nie wiadomo, kiedy zima odpuści. Dlatego cieszy nas, że w przerwie na reprezentację udało nam się zaliczyć na idealnie przygotowanej murawie w Gniewinie sparing z reprezentacją Wojska Polskiego. Wygraliśmy go 6:1, ale spacerek wcale to nie był.
Nie da się też ukryć, że treningi na sztucznej trawie, nawierzchni twardszej od naturalnej, niosą ze sobą większe ryzyko kontuzji. Tymczasem kolejne urazy postawiłyby drużynę Grzegorza Nicińskiego w nieciekawej sytuacji przed meczami w tym miesiącu i w grudniu. Dopiero co wyleczył się Yannick Sambea, a pechowe kontuzje dopadły Antoniego Łukasiewicza i Michała Marcjanika. Obu jest w Arce trudno zastąpić. Łukasiewicz to najbardziej doświadczony na poziomie ekstraklasy gracz w środku pola. Marcjanik jest młodzieżowym reprezentantem Polski, pewniakiem na pozycji w środku obrony. Po operacji usunięcia wyrostka robaczkowego jest wielce prawdopodobne, że utalentowany stoper Arki nie zagra do końca roku. Na dodatek akurat na jego pozycję sztab szkoleniowy gdynian nie posiada zbyt wielu opcji zapasowych.
Ostatnio Grzegorz Niciński stawiał na doświadczonego Krzysztofa Sobieraja, ten jednak gra „w kratkę”. Możliwe jest natomiast, że dużo szybciej od Marcjanika powróci do podstawowej jedenastki Arki Łukasiewicz, który zszedł z boiska z kontuzją podczas meczu z Pogonią Szczecin w Gdyni .
- Antek jest już coraz bliżej rozpoczęcia ćwiczeń z pełnym obciążeniem - mówi Grzegorz Witt.
- Jak na razie jednak ciągle jest pod opieką naszego sztabu lekarskiego. Czekamy na kolejne wyniki badań. Nawet, jeśli kontuzja będzie już wyleczona, zawodnika i tak czekają jeszcze 2-3 dni rehabilitacji.
Podsumowując, nie ma dziś żadnej gwarancji, że jeden z liderów środka pola w Arce powróci na mecz z Niecieczą. Podobnie zresztą, jak wykartkowany w starciu z Wisłą Płock Adam Marciniak, który teoretycznie mógłby Łukasiewicza zastąpić. Na skutek fatalnej passy kontuzji i absencji dyscyplinarnych trener Niciński ciągle szuka wzmocnień w zespole.
Z drużyną od dawna trenuje już 18-letni pomocnik Saibou Keita. W ostatnich dniach na zajęciach w Gdyni pojawił się również Włoch Andrea Pinton. Ten 20-letni, środkowy obrońca, jest zawodnikiem głębokich rezerw Interu Mediolan. - Obaj dalej z nami trenują i ich przyszłość w klubie powinna wyjaśnić się w ciągu kilku dni - mówi Grzegorz Witt.
Copyright Arka Gdynia |