TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

02.10.2007

Oni byli biało-zieloni i żółto-niebiescy (Gazeta Wyborcza)

Janusz Kupcewicz, Maciej Kalkowski i Krzysztof Rusinek to piłkarze - choć niejedyni - którzy grali i w Arce, i w Lechii. - Przyjąłem ofertę Arki, choć miałem wątpliwości. Niektórzy w Gdańsku do dziś mi tego nie wybaczyli - wspomina Kalkowski.

Kupcewicz grał w Arce w latach 1974-82, zdobył z nią Puchar Polski, jako piłkarz Arki pojechał na mistrzostwa świata do Hiszpanii. - Po mundialu musiałem odejść, bo Arka spadła do II ligi. Odszedłem do Lecha Poznań - wspomina Kupcewicz, który potem wyjechał za granicę, grał we Francji i Grecji. Kiedy wrócił do Polski, wzmocnił Lechię. - Nie patrzyłem na to, że do Lechii przychodzi piłkarz, który grał kiedyś w Arce. W życiu piłkarza są ważniejsze rzeczy, które decydują o wyborze klubu. Liczy się to, kto cię chce, jakie ma aspiracje, a także, nie ukrywajmy, ile ci płaci. Lechia grała wtedy w I lidze, Arka w II czy nawet III - dodaje Kupcewicz, który w meczach derbowych zawsze grał jednak w barwach Arki. - Z derbów mam niemal same dobre wspomnienia, bo moja Arka najczęściej wygrywała - mówi Kupcewicz. Kto teraz będzie jego faworytem? - Lepszy skład ma Arka.

Rusinek i Kalkowski to wychowankowie Lechii, którzy grali w Arce po półtora sezonu. Różnica jest taka, że Rusinek przechodził do Gdyni bezpośrednio z Lechii, a Kalkowski po kilkuletnim pobycie w GKS Bełchatów. - To była specyficzna sytuacja - wspomina Rusinek. - Lechia/Polonia chyliła się pod koniec 2002 r. ku upadkowi, a ja, jako młody zawodnik, chciałem grać. Dostałem zaproszenie na testy do Arki, wypadły udanie i zdecydowałem się na przeprowadzkę - mówi zawodnik, który obecnie występuje w GKS Jastrzębie. W innej sytuacji był Kalkowski. Na początku 2001 r., po pięciu latach spędzonych w Bełchatowie, piłkarz postanowił wrócić na Wybrzeże. Wówczas jedynym klubem z perspektywami była Arka. - Propozycję przejścia do Gdyni dostałem od pana Andrzeja Czyżniewskiego [był wtedy wiceprezesem klubu - red.]. Zdecydowałem się ją przyjąć, choć miałem duże wątpliwości. Wiem, że niektórzy w Gdańsku do dziś mi tego nie wybaczyli, ale takie jest życie piłkarza - podkreśla "Kalka", jedyny z obecnych zawodników Lechii i Arki, mający za sobą występy w obu klubach. A jak Rusinka i Kalkowskiego przyjęli kibice Arki? - Nie miałem problemów - mówi Rusinek. - Już na przedsezonowej prezentacji fani przyjęli mnie ciepło, później nasze relacje również układały się dobrze - mówi napastnik Jastrzębia. - Ja miałem trudniej i trochę czasu minęło, zanim przekonałem do siebie sympatyków Arki - zaznacza Kalkowski. - Pamiętano, skąd się wywodzę i na zaufanie musiałem zapracować. Myślę, że mi się to udało. W każdym klubie dawałem z siebie wszystko. W Arce było podobnie - dodaje piłkarz, który ostatnio nie mieści się nawet na ławce rezerwowych Lechii. - Jestem pechowcem. Od początku przygotowań prześladują mnie kontuzje, ostatnia przydarzyła się akurat wtedy, gdy do klubu przyszedł trener Kubicki. Drużyna zaczęła wygrywać, więc naturalne jest, że teraz muszę poczekać na swoją szansę. Zaciskam zęby, ostro trenuję i marzę, żeby 10 października wybiec na boisko. Kiedyś grałem już w meczu Lechia - Arka i wiem, jakie to niezapomniane przeżycie - podkreśla Kalkowski, który na przedsezonowej prezentacji biało-zielonych obdarowany wędką powiedział: Mam nadzieję, że złowię nią kilka śledzi. - To był żart. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że nie było w tej wypowiedzi żadnej złośliwości, ani tym bardziej prowokacji - wyjaśnia piłkarz.

Grzegorz Kubicki, Tomasz Osowski







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia