Aktualności
02.11.2016
Sobieraj: Z żadnym z braci Paixao nie grało mi się dobrze.
Emocje związane z derbami Trójmiasta (1:1) nie opadły wraz z końcowym gwizdkiem. Wymiana "uprzejmości" trwała przez długi czas po spotkaniu. Między innymi do swojego starcia z Flavio Paixao odniósł się obrońca Arki Krzysztof Sobieraj.
- Wszystko mam całe, ponieważ Flavio miał słabego cela i nie trafił, ale ruch był. Oczywiście, nie dostałem na tyle, żeby mnie znokautował, ale chciał się zachować nie fair i wyleciał z boiska. Byłem pewny, że to będzie na czerwoną kartkę - rozpoczął Sobieraj.
- Kiedyś to ja podpalałem się na takie mecze i szybko dostawałem czerwone kartki, teraz nie wytrzymał jeden z braci Paixao i mnie podrapał. Wykorzystałem to, fakt - dodał.
Konflikt na linii bracia Paixao - Krzysztof Sobieraj trwał większość meczu. Nawet gdy piłka była daleko poza zasięgiem ich wzroku, między nimi dochodziło do ostrej wymiany zdań i "stryczków w ucho". Zarówno Marco, jak i Flavio prowokowali Sobieraja, a Sobieraj prowokował obu braci. Ciśnienia nie wytrzymał jednak Flavio i bez pardonu z łokcia uderzył byłego kapitana Arki.
- Z żadną z "sióstr" nie grało się w tym meczu przyjemnie, bo się nie dogadaliśmy - cały mecz płakały - przyznał żartobliwie obrońca.
- To jednak już zostawmy, bo chciałbym zauważyć też plusy. Klasą samą w sobie był Milos Krasić, który niesamowicie mi zaimponował. Cały czas grał, jak najlepiej mógł, był fair i jeszcze fantastycznie się zachował, kiedy na boisku leżał Marcus da Silva. Zresztą, kilku piłkarzy z Gdańska bardzo mi zaimponowało. Oni wiedzieli, co to jest za mecz. Inni po prostu płakali - uśmiechał się gracz Arki.
Sobieraj w tym meczu resztkami sił powstrzymywał się od niepotrzebnych i niesportowych zagrań widzianych oczami sędziego. Również i jego starcie ze Sławomirem Peszko nie mogło przejść niezauważone, gdy reprezentant Polski upadł na murawę, a z wykładem do niego powędrował właśnie Sobieraj.
- Mówiłem, żeby się podniósł, bo wilka złapie - żartował Sobieraj.
- Tak na poważnie, to próbował chyba wymusić żółtą kartkę, co nie było odpowiednim zachowaniem. Nie mam pretensji, bo to była walka i sport. To były derby, walka toczyła się równolegle na trybunach i na boisku. Nikt nie mógł odstawić nogi - słusznie zauważył.
Nie ma wątpliwości, że w niedzielnych derbach jakość była po stronie Lechii, zaś ambicja i determinacja przemawiały za Arką. Zdaniem wielu obserwatorów remis w tym spotkaniu był wynikiem sprawiedliwym, chociaż większa złość kipiała w piłkarzach z Gdańska.
- Lechia to zespół piłkarsko bezapelacyjnie lepszy od nas. To na tę chwilę najlepsza drużyna w Polsce i wiedzieliśmy, że tej jakości musimy się przeciwstawić ambicją, walką i determinacją. Wiedzieliśmy, że musimy iść do nich wysoko i musi iskrzyć. Że jeśli tylko pozwolimy im grać, to ten mecz przegramy. Fakt, powietrze z nas zeszło po stracie gola, bo po raz kolejny dostaliśmy bramkę po stałym fragmencie gry, ale otrząsnęliśmy się 20 minut po przerwie i po wyrównaniu szliśmy za ciosem - analizował mecz 35-latek.
- Tam są pieniądze i nazwiska, a u nas jest nieco biedniej, ale nie daliśmy się na boisku i należy się za to szacunek dla kolegów. Ten remis był słuszny - zakończył Sobieraj.
Dawid Kowalski
Copyright Arka Gdynia |