Aktualności
29.10.2016
Derbowa godzina zero już blisko.
Z każdą godziną przedderbowa atmosfera staje się coraz bardziej napięta. Media społecznościowe wypełniły - delikatnie mówiąc - niezbyt przyjazne wzajemne opinie. Towarzyszącą nerwowość było widać też na przedmeczowej konferencji w Gdyni. Nikt nie chciał powiedzieć o słowo za dużo, choć z wielkim uśmiechem na twarzy zrobił to Rafał Siemaszko.
- Derby to topowe wydarzenie w tym roku. Mam nadzieję, że spotkamy się też w przyszłym sezonie... jeśli Lechia nie spadnie - żartował napastnik Arki.
Słowa wywołały jedyne podczas całe konferencji rozluźnienie i uśmiech na wszystkich twarzach. Wiadome bowiem, że gdańszczanie to lider ekstraklasy, który nie musi martwić się drugą połówką tabeli.
Ostatnio jednak więcej powodów do uśmiechu jest w Gdańsku. Arka nie wygrała bowiem od czterech ligowych kolejek, a i we wtorek przegrała pierwszy mecz ćwierćfinału Pucharu Polski z Drutex-Bytovią (1:2). Tak ważny mecz trafił się dla żółto-niebieskich w najmniej potrzebnym momencie.
- Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Choć świetnie wystartowaliśmy, to wiedzieliśmy, że czekają nas trudne wyzwania. Nie jesteśmy w najlepszym momencie, ale nie ma też lepszej chwili do wyjścia na prostą - zauważa trener Grzegorz Niciński.
To prawda. W Arce brakuje entuzjazmu z początku sezonu. Takie, a nie inne wyniki, to również kwestia podejścia mentalnego. Z zawodników zeszło ostatnio powietrze i brakuje im radości z gry, którą mieli tuż po awansie do ekstraklasy.
- Byliśmy napędzeni sukcesem z I ligi. Weszliśmy bezkompromisowo do ekstraklasy i kolejne mecze nas napędzały. Pamiętajmy jednak, że inni też się Arki uczą, przez co napotykamy coraz częściej na przeszkody, które musimy pokonywać - analizuje Niciński.
Jakby tego było mało, szkoleniowiec Arki musi radzić sobie z kontuzjami i kartkami swoich piłkarzy. Wiemy już, że w derbach nie zagra Miroslav Bożok, który przeciwko Pogoni Szczecin obejrzał czwartą żółtą kartkę. Operacja wyrostka robaczkowego zatrzyma z kolei Michała Marcjanika. Kontuzjowany jest natomiast Antoni Łukasiewicz i choć trener daje jeszcze mu iluzoryczne nadzieje na występ, to bardzo ciężko uwierzyć, że do tego dojdzie.
- Antek walczy z czasem i nic więcej teraz nie mogę powiedzieć - twierdzi Niciński.
Warunkiem koniecznym do osiągnięcia przez Arkę sukcesu przeciwko Lechii jest wyeliminowanie koszmarnych błędów z ostatnich starć i powrót do gry z początku sezonu.
- Na pewno w tym meczu będzie gorąco i emocje będą sięgały zenitu. Myślę, że zapędy trzeba szybko opanować, żeby nie zrobić żadnej głupoty. Musimy też skrupulatnie realizować założenia, bo ostatnio ich nie wypełnialiśmy. Nie mamy prawa popełniać błędów takich, jak w meczu z Pogonią. Absolutnie nie może to mieć miejsca. Jeśli każdy będzie biegał za każdego, jak z początku sezonu, to stawiam na nas - dodał optymistycznie jeden z liderów gdyńskiej szatni, Krzysztof Sobieraj.
Stadion Miejski w Gdyni po raz pierwszy w swojej historii wypełni się po brzegi. Na trybunach zasiądzie blisko 15 tys. widzów.
Dawid Kowalski
Copyright Arka Gdynia |