Aktualności
27.09.2016
Marcin Warcholak: Wolę grać brzydkie mecze, a punktować.
Jednym z czwórki zwartego bloku defensywnego Arki w meczu z Lechem (0:0) był Marcin Warcholak. - Nie pozwoliliśmy Lechowi na wiele, mimo że ten prowadził grę. Sytuacji stuprocentowych jednak nie tak naprawdę miał żadnych - mówi lewy obrońca gdynian
Ostatnie dwa mecze ligowe Arki to dwa razy zachowane czyste konto. Co paradoksalne, zgoła odmiennie w meczu z Cracovią i Lechem wyglądała gdyńska defensywa. Jak zatem w obu starciach udało się zagrać na zero z tyłu?
- Z Cracovią mieliśmy pewnie więcej szczęścia, z Lechem zaś zadecydowały już umiejętności gry obronnej. Dobrze się ustawialiśmy, nie zostawialiśmy przestrzeni między sobą. Świetnie byliśmy skomunikowani i to musiało zaprocentować. Nie było to może piękne dla oka, ale wolę grać brzydkie mecze, a punktować - ocenił Marcin Warcholak.
- Nie pozwoliliśmy Lechowi na wiele, mimo że ten prowadził grę. Sytuacji stuprocentowych jednak nie tak naprawdę miał żadnych. Jako drużyna mocno się nabiegaliśmy i jak widać, było warto - dodał.
Bezbramkowy remis to z pewnością spore dla Arki osiągnięcie. Mało kto, przyjeżdżając na Bułgarską może liczyć, że do domu będzie wracał z punktami. Szczególnie teraz, gdy "Kolejorz" nabiera rozpędu.
- Większość drużyn, które tutaj przyjeżdża w ciemno brałaby punkt. Nas ten remis też satysfakcjonuje - przyznaje lewy obrońca. Warcholak był w tym meczu bezbłędny w destrukcji, lecz niestety niezbyt dokładny do przodu. Tylko raz po jego dośrodkowaniu poważnie zakotłowało się w polu karnym poznaniaków. Nie to jednak był priorytet w założeniach przedmeczowych Arki.
- Jeśli chodzi o moją grę to tak - była tylko jedna sytuacja, po której moje dośrodkowanie stworzyło jakieś zagrożenie. To zdecydowanie za mało, ja od siebie wymagam znacznie więcej - zakończył 27-latek.
Dawid Kowalski
Copyright Arka Gdynia |