Aktualności
27.09.2016
Damian Zbozień: Punkt jak złoto.
Arka Gdynia nie straciła gola w ekstraklasie od 231 minut. Dzięki dobrej organizacji gry w defensywie wywiozła z Poznania bezbramkowy remis. Nie przestraszyła się ani Lecha, ani blisko 40 tysięcy kibiców na trybunach. Większość piłkarzy żółto-niebieskich jeszcze przed tak liczną widownią nie grała.
- Ten punkt jest dla nas jak złoto. Wywalczyliśmy go głową - ocenia Damian Zbozień.
Arka poprawiła osiągnięcie z początku sezonu, gdy nie dała sobie strzelić gola przez 184 minuty. Ponadto obecny bilans jest tym bardziej wart podkreślenia, że został osiągnięty w meczach z drużynami uznawanymi w naszej ekstraklasie za czołówkę, jeśli chodzi o grę ofensywną: Cracovię i Lechem. Wreszcie po raz pierwszym w tym sezonie żółto-niebiescy nie stracili bramki w ekstraklasie na wyjeździe.
- Nie graliśmy pięknie, ale skutecznie. Wybijaliśmy gospodarzy z rytmu i dowieźliśmy remis do końca. To dla nas ważny punkt. Ne zapominamy, że jesteśmy beniaminkiem, a naszym głównym celem jest utrzymanie - podkreślał na pomeczowej konferencji prasowej Grzegorz Niciński.
W podobnym tonie wypowiadali się jego podopieczni.
- Wróciliśmy do ekstraklasy po pięciu latach i pewne rzeczy są dla nas nowe. Nie mamy gwiazd, wszyscy musimy walczyć o swoje na boisku. Poza wygraną w Warszawie na wyjazdach nam nie szło. Dlatego remis z Poznania jest budujący przed kolejnymi spotkaniami. Dopisujemy sobie punkt, który pozwala nam się utrzymywać w pierwszej połowie tabeli, co nas bardzo cieszy - mówił zaraz po meczu Miroslav Bożok przed kamerami Canal Plus.
Lech przeważał we wszystkich statystykach. Nie tylko był częściej przy piłce, wymienił więcej podań i oddał więcej strzałów, ale też częściej faulował. Z tego też powodu Arka ne mogła rozwinąć skrzydeł i skupił się głównie na grze defensywnej.
- Byliśmy dobrze zorganizowani. Nie daliśmy Lechowi praktyczne sytuacji stuprocentowych. W drugiej połowie już spokojnie dowieźliśmy remis. Ten punkt musimy uszanować. Miałem co prawda sytuację na gola, ale to była z tych, że po rykoszecie trzeba było dotknąć piłkę jakąś częścią ciała, aby skierować ją do siatki. Czasem się to udaje, teraz nie. Generalnie to skorzystałem na chorobie Darka Zjawińskiego. Jeszcze brakuje mi trochę ogrania, by wejść na wyższe obroty, choć z gry po przerwie jestem nawet zadowolony - oceniał Paweł Abbott przed kamerą telewizji klubowej.
Napastnik Arki był jednym z nielicznych piłkarzy żółto-niebieskich, który już wcześniej gra przed tak liczną publicznością. Pozostali także wytrzymali presję.
- Wiedzieliśmy, że Lech nas zepchnie do obrony. Dlatego musieliśmy grać głową. Nie można było robić dziur w obronie, trzeba było grać blisko siebie, ze ścisłym kryciem w polu karnym. Dzięki temu, gdy rywal mijał jednego z nas, był już drugi. Trzeba było mieć oczy dookoła głowy. Może nie pograliśmy w tym meczu w piłkę, ale wywozimy punkt, który jest dla nas jak złoto. Myślę, że większość drużyn w Polsce z takiego wyniku w Poznaniu by się cieszyło - dodawał Damian Zbozień.
Trener Lecha gdyńskiej drużynie nie poświęcił większej uwagi. Narzekał na jakość ofensywy i stan... murawy.
- Dominowaliśmy, w defensywie zagraliśmy bezbłędnie. Natomiast ofensywę musimy poprawić. Trzeba znajdować lepsze rozwiązania w ataku. Zbyt dużo graliśmy środkiem. Trudno jest te przyzwyczajenia szybko zmienić. Muszę też dodać, że nasza murawa nie jest w perfekcyjnym stanie, co nie ułatwia gry. Natomiast jestem zadowolony z postawy i zaangażowania drużyny - mówił trener Nenad Bjelica, który w trzecim meczu ligowym poprowadził "Kolejarza".
- Zespół jest bardziej agresywny w swoich poczynaniach. Ma bardzo dużo kreatywnych zawodników i sporo trzeba było się napracować. Jednak poza strzałem poprzeczkę, rywal nie stworzył sobie klarownych sytuacji, co wynikało z naszej dobrej postawy. Na pewno nie jest wstydem zremisować w Poznaniu. Zagraliśmy dobrze jako zespół - ocenił Marcin Warcholak na oficjalnej stronie klubowej.
autor: jag.
Copyright Arka Gdynia |