TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

chignahuapan
Arka-Facebook Arka-Instagram Arka-Twitter Arka-YouTube Arka-TikTok Arka LinkedIn NO10 Nocny Bieg Świętojański Stowarzyszenie Inicjatywa Arka Betclic


Aktualności

img

26.08.2016

Zakochany w Zagłębiu zagra przeciwko niemu.

Adrian Błąd jest zakochany w Zagłębiu Lubin, ale teraz gra w zaprzyjaźnionej Arce Gdynia.

 

Jeżeli już na chwilę muszę odchodzić z Zagłębia, to najlepiej do klubu, z którym mamy zgody. Do tej pory mi się udawało. Kiedyś był Zawisza, teraz jest Arka. W takich miejscach otwarcie mogę powiedzieć, że od dziecka noszę w sercu Zagłębie Lubin i nikogo to nie oburzy – mówi Adrian Błąd, piłkarz wypożyczony do Gdyni do końca sezonu.


W porozumieniu między klubami nie ma mowy o zakazie udziału w meczu przeciwko Zagłębiu. – To mi się podoba. Piłkarz jest od grania, nawet jeśli miałoby ono trwać tylko pięć minut. Nie narzekam, że tak mało. Na wielkie pięć minut muszę jeszcze poczekać. Wierzę, że w Arce taka chwila dla mnie nadejdzie – mówi Błąd. Do tej pory w końcówkach zastępuje na boisku albo Miroslava Božoka, albo Marcusa Viniciusa. W podstawowym składzie wystąpił tylko w dwóch wygranych meczach Pucharu Polski.

Chłopak z młyna


Ostatni mecz sezonu 2006/07, piłkarze Zagłębia Lubin przy Łazienkowskiej grają z Legią Warszawa. Jeśli zwyciężą, będą mistrzami Polski, bez oglądania się na wynik depczącego im po piętach GKS Bełchatów. Najpierw gola strzela Legia, ale potem bramkami odpowiadają Manuel Arboleda i Michał Stasiak. Zagłębie mistrzem! Feta na boisku, szaleństwo w sektorze kibiców gości. A wśród nich wniebogłosy wydziera się szesnastoletni chłopak, zagorzały fan Miedziowych, Adrian Błąd.
– Kiedy tylko miałem czas, jeździłem wtedy na mecze z Zagłębia. No pewnie, że razem z kibicami, a z kim? Siadałem z nimi i dopingowałem jak każdy porządny kibic. Taka kibicowska miłość w życiu może być tylko jedna. Moją jest Zagłębie – przypomina Błąd.


Gdy Zagłębie zdobywało mistrzostwo, był już juniorem Miedziowych. Do Warszawy jednak pojechał. – Wielka historia działa się na moich oczach, nie mogłem tego przepuścić. Pofrunąłem na ten mecz jak na skrzydłach i mam co wspominać do końca życia – opowiada.
Dwa lata później, jako osiemnastolatek u trenera Andrzeja Lesiaka zadebiutował w ekstraklasie w spotkaniu z Ruchem Chorzów.

Awans z mikrofonem


Z Zagłębia już raz był wypożyczony. W Zawiszy Bydgoszcz strzelał gole jak na zawołanie, był trzecim snajperem I ligi, gorszym tylko od Arkadiusza Aleksandra i Wojciecha Kędziory. Potem wrócił do Lubina i... spadł z ekstraklasy. Na drugim froncie znowu sobie dobrze radził, znacznie lepiej niż w elicie. W czerwcu ubiegłego roku świętował powrót do najlepszych. Ostatni mecz z Termalicą Bruk-Betem Nieciecza (1:1) nie miał już znaczenia, bo obie drużyny awans zapewniły sobie wcześniej. Dlatego gospodarze mieli dość czasu, by starannie przygotować się do pomeczowej imprezy. Po ostatnim gwizdku za mikrofon chwycił Błąd. Pobiegł do „młyna” i z najbardziej żarliwymi fanami zaczął intonować okolicznościowe przyśpiewki. Spełniło się jego wielkie marzenie jako kibica i jako piłkarza. Wjeżdżał z Zagłębiem do ekstraklasy.


Miał już umiejętności, doświadczenie, chciał wreszcie w ligowej piłce poważnie zaistnieć. A jednak sezon po awansie był dla niego słaby. Trener Piotr Stokowiec znał go i cenił, ale najwyraźniej doszedł do wniosku, że ekstraklasowemu Zagłębiu pomocnik nie jest w stanie dużo dać. Na boisku Błąd pojawił się tylko w pięciu meczach, w sumie zaledwie 49 minut. – Chciałem grać, a szanse miałem znikome, więc nic lepszego nie mogło mi się trafić niż oferta z Arki, akurat powracającej do ekstraklasy – przyznaje Błąd. Oczywiście mógł dla siebie poszukać klubu w I lidze, tam pewnie znowu by brylował, ale uparł się, że musi sobie poradzić w elicie. – Trzeba stawiać czoła wyzwaniom, nie chcę iść łatwą drogą – ambitnie zapowiada.

Mecz dla Polski


Arka jest objawieniem początku rozgrywek. – Na razie wszystko układa się znakomicie. Wygrana przy Łazienkowskiej, czy wcześniej trzy zwycięstwa na własnym boisku bez straty gola to wielka sprawa. Cieszę się, że jestem częścią tej drużyny – podkreśla.


Teraz jednak do Gdyni przyjeżdża Zagłębie, które ma dokładnie tyle samo punktów, co Arka. – Ale mecz mi się przytrafił! Zwycięzca może zostać liderem ekstraklasy! Obie drużyny potrafią grać ofensywnie. Szykuje się spotkanie, które powinno się spodobać całej Polsce. Może znowu dostanę swoje minuty. Liczę, że wygra Arka, ale nawet jeśli będziemy strzelać gole, to nie będę skakał pod niebo. Bo w sercu noszę Zagłębie, urodziłem się w Lubinie, to moje miasto. W Arce wszyscy to doskonale rozumieją – uśmiecha się Błąd.

 

 Autor: Antoni Bugajski








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia