Aktualności
24.08.2016
Adam Marciniak: W ekstraklasie wojna i walka na noże.
Adam Marciniak znalazł się w gronie kilku piłkarzy, którzy we wtorek przejechali przez centrum Gdyni specjalnym autobusem, zapraszając na mecz Arki z Zagłębiem Lubin, czyli na sobotnie starcie drugiego i trzeciego zespołu ekstraklasy. Po dwóch golach strzelonych Legii Warszawa defensywny pomocnik ma pewne miejsce w podstawowej "11". Tym bardziej, że Yannick Sambea nadal leczy kontuzję, a Ukrainiec Andriej Waceba, który znów dołączył do żółto-niebieskich, nie jest jeszcze uprawniony do gry w Polsce.
Jacek Główczyński: Czy w roli zapraszającego kibiców na mecz pan debiutuje?
Adam Marciniak: Często bywają akcje marketingowe, a zatem i dla mnie to nie pierwszyzna.
Chyba tym bardziej miło spotkać się z kibicami jak się jest bohaterem meczu z Legią Warszawa?
W żadnym wypadku tak się nie czuję. Apeluję o zachowanie spokoju.
Jednak chyba jest się z czego cieszyć skoro od razu po meczu w Warszawie, na antenie Canal Plus mówił pan, że ostatni raz dwa gole strzelił pan jako 12-latek, i to na podwórku, w dodatku jeszcze tamto spotkanie pańska drużyna przegrała 9:10?
To był żart. Ale rzeczywiście by coś takiego znaleźć, trzeba byłoby się cofnąć do czasów mojego głębokiego grania podwórkowego. W meczu ligowym na pewno wcześniej dwóch goli nie strzeliłem.
Co takiego zatem wydarzyło się w sobotni wieczór, że był pan tak skuteczny przy Łazienkowskiej?
Nie ma tutaj wielkiej historii. Po prostu udało się, tak się to wszystko ułożyło. Zresztą cała drużyna grała dobrze. Czuliśmy, że może wydarzyć się coś fajnego.
Dwie pierwsze bramki Arka strzeliła po przebitkach, a trzecią po rogu. To była intuicja, że był pan tam, gdzie spadała piłka?
Przy pierwszym moim golu tak można powiedzieć. Czułem, że piłka może być wycofana i ustawiłem się na strzał sprzed pola karnego. Natomiast przy bramce na 3:0 to już była klasyczna sytuacja. Gdy jest dośrodkowanie, zawsze szukam okazji do strzał głową.
Czy tak przekonujące zwycięstwo nad Legią może jeszcze bardziej rozpędzić i tak rozpędzoną Arkę?
Na pewno. To jest Legia, mistrz Polski, drużyna, która już można powiedzieć, że jest z Ligi Mistrzów. Wygrać na jej terenie to zawsze jest fajna sprawa i ważny dzień dla każdego polskiego ligowca.
Po grze z mistrzem od razu czeka was mecz z trzecią drużyną poprzedniego sezonu, czyli także kolejne duże wyzwanie?
Dokładnie. Zresztą w ekstraklasie nie ma łatwych meczów. Trudno spojrzeć w kalendarz i wskazać, że za tyle czy tyle tygodni wreszcie będzie słabszy przeciwnik. Nie będzie. Tutaj każde spotkanie to wojna i walka na boisku na przysłowiowe noże.
Czy po tak udanym starcie, doskonałej passie w meczach w Gdyni możecie brać już na swoje barki ciężar bycia faworytem przed starcie z Zagłębiem?
Myślę, że nie. Słowo faworyt w piłce, czy w sporcie często jest na wyrost i nie zawsze się sprawdza. Dlatego takie określenia zostawiam mediom. My wiemy, co mamy robić na boisku i jak podejść do tego spotkania. I to jest dla nas najważniejsze.
Przed startem sezonu był ktoś w drużynie takim optymistą i prognozował, że Arka będzie tak wysoko w tabeli?
Nie zastanawialiśmy się nad tym. Zresztą spokojnie do tego wszystkiego trzeba podchodzić, gdyż to dopiero początek. Nie wariujmy i pamiętajmy, że Arka jest beniaminkiem, a ponad w piłce nożnej wszystko się może zmieniać. Akurat teraz jesteśmy wysoko w tabeli i oczywiście będziemy dążyć do tego, aby zdobywać kolejne punkty, by ta wysoka forma oraz dobra passa trwały jak najdłużej.
Rozumiem, że po takim meczu jak w Warszawie miejsce w podstawowej "11" ma pan pewne?
Mam taką nadzieję. Na pewno będą robił wszystko co w mojej mocy, tak na treningach i w meczach, by trener cały czas na mnie stawiał. Ale nie zapominam, że najważniejsze jest dobro drużyny i szkoleniowiec tym także kieruje się, gdy ustala skład. Ja na pewno zawsze jestem do dyspozycji.
Pozycja defensywnego pomocnik na ten moment jest optymalną dla pana w Arce?
Nigdy na to nie narzekam, gdzie gram, ani też nie wybieram sobie miejsca na boisku. Gdzie tylko trener będzie miał ochotę mnie wystawić, tam zagram. Zawsze jestem szczęśliwy, gdy mam miejsce w składzie, a gdzie - to już jest kwestia drugorzędna.
autor: Jacek Główczyński
Copyright Arka Gdynia |