Aktualności
19.08.2016
Marcus: Legia potraktuje nas poważnie.
Piłkarze oraz kibice Arki Gdynia odliczają już godziny do rozpoczęcia wyjazdowego spotkania z mistrzem Polski, Legią Warszawa. Zdaniem pomocnika żółto-niebieskich Marcusa, stołeczny klub za wszelką cenę będzie chciał zmazać plamę po ostatnich słabych występach w lidze.
- Oni teraz za wszelką cenę będą chcieli podskoczyć w tabeli i sobotnie spotkanie potraktują bardzo poważnie. My zrobimy tak samo, więc na boisku można spodziewać się walki - twierdzi 32-latek, który w tym sezonie zdobył już trzy bramki z rzutów karnych, a ostatnio odwiedził najmłodszego swojego fana, który otrzymał imię... właśnie na jego cześć.
Michał Kozłowski: Czy gole z rzutów karnych smakują tak, jak te zdobywane z akcji?
Marcus: Bramka to bramka, ale faktycznie, czuję większą satysfakcję, kiedy trafiam z akcji. Ze Śląskiem nawet mi się to udało, ale sędzia gola nie uznał. W powtórkach widziałem, że byłem na równi z obrońcą, ale nie mam pretensji do arbitra. Jest on człowiekiem, a nie maszyną, więc to normalne, że popełnia błędy.
Jeżeli w Warszawie sędzia podyktuje rzut karny dla Arki, to pan będzie jego wykonawcą?
Czuję się na siłach, aby podejść do jedenastki w każdym meczu. W tym sezonie strzeliłem już dwa karne w Ekstraklasie oraz jeden w pucharze, więc myślę, że zmiana wykonawcy nie jest konieczna. Staram się ciągle doskonalić ten elementy gry.
Z pewnością oglądał pan spotkanie Legii Warszawa w ostatniej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Awans do fazy grupowej jest już przyklepany, czy irlandzki Dundalk FC odrobi w Warszawie dwubramkową stratę?
Twierdzę, że Legia awansuje do Ligi Mistrzów, mimo że ostatnio w Ekstraklasie widoczny był u nich mały kryzys.
Czy to, że Arka gra z mistrzem Polski pomiędzy pucharowym dwumeczem może zadziałać na jej korzyść?
Ostatnie wyniki Legii z pewnością rozczarowują kibiców i w meczu z nami piłkarze będą chcieli się przełamać. Nie sądzę, aby w sobotę trener Besnik Hasi wystawił rezerwowy skład. Oni teraz za wszelką cenę będą chcieli podskoczyć w tabeli i sobotnie spotkanie potraktują bardzo poważnie. My zrobimy tak samo, więc na boisku można spodziewać się walki.
Podczas trwania Euro 2016 we Francji uległ pan Pazdanomanii?
Ominęła mnie ta fascynacja. Michał Pazdan to dobry obrońca, ale w naszej lidze są inni, którzy grają na podobnym poziomie. Na Euro 2016 zagrał solidnie, ale nie można aż tak pompować balonika. Rozumiem, że ludziom w kraju podobało się jego poświęcenie i gra we Francji, ale poza Polską wydaję mi się, że zbyt dużo o nim się nie mówiło.
Jeżeli jesteśmy już przy reprezentacjach, to nie mogę nie zapytać o występ brazylijskich piłkarzy na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Śledzi pan ich wyniki?
Zawsze powtarzam, że wierzę w naszą reprezentację, choć nie zawsze jest to łatwe. Z meczu na mecz widać, że się rozkręcają. Po dwóch remisach na początek Oglądałem wygrane spotkanie z Hondurasem 6:0 i przyznam, że wyglądało to dobrze. Mam nadzieję, że w finale Brazylia pokona Niemcy i zdobędzie upragniony złoty medal na swojej ziemi.
Mimo, że w inne kraje turniej olimpijski traktują z rezerwą, to w Brazylii wszyscy czekają na sukces reprezentacji.
Nie może być inaczej. Ważne miejsce w sercach moich rodaków zajmuje również siatkówka plażowa, ale na pierwszym miejscu zdecydowanie jest futbol. Nie oznacza to jednak, że nie zdobywamy medali w innych konkurencjach. To bardzo cieszy, że Brazylijczycy otwierają się na nowe sporty i są w nich najlepsi na świecie. Czuję, że za parę lat będzie to wyglądało jeszcze lepiej.
Ostatnio odwiedził pan chyba swojego najmłodszego kibica. Małżeństwo z Wejherowa postanowiło nadać swojemu dziecku imię Marcus. Jak pan wspomina tę wizytę?
Ta sytuacja jest dla mnie czymś wyjątkowym. Gdy o tym usłyszałem, to nie mogłem w to uwierzyć, ponieważ dla mnie to pierwsza w życiu taka sytuacja. Rodzice zaprosili mnie do domu, gdzie spotkałem się z małym Marcusem. Z pewnością tej sytuacji nie zapomnę do końca życia.
Kibice zaproponowali pan, aby został pan ojcem chrzestnym?
To już byłoby dla mnie za dużo szczęścia na raz.
Czy często spotyka się pan z podobnymi przejawami sympatii kibiców?
Muszę przyznać, że jest tego sporo. Na facebooku dzieciaki piszą: Proszę pana, pójdzie pan grać z nami w piłkę na orlik? To bardzo miłe. Czasem żałuję, że przez brak czasu nie mogę faktycznie wyjść z domu i zagrać na jednym z gdyńskich podwórek. Otrzymuję również zaproszenia np. na 18. urodziny. To dość zaskakujące, ale również miłe.
W ciągu tygodnia cała drużyna wybrała się na pole golfowe, aby odprężyć się przed wyjazdem do Warszawy. Odpowiada panu taka forma spędzania wolnego czasu?
Po zakończeniu gry w piłkę z pewnością nie zacznę kariery golfisty. To bardzo trudny sport. Oglądając go z boku można stwierdzić, że to prosta sprawa, ale tak nie jest. Oprócz trafienia w piłeczkę trzeba wybrać odpowiedni kij oraz wziąć po uwagę prędkość oraz kierunek wiatru. Na początku potrzebowałem nawet 20 prób, aby wykonać uderzenie tak jak sobie założyłem. Podczas wspólnej gry mieliśmy z chłopakami sporo radości. Z pewnością takie wyjazdy scalają drużynę.
autor: Michał Kozłowski
Copyright Arka Gdynia |