Aktualności
12.07.2016
Paweł Abbott: Miałem o połowę mniejszą łydkę.
Kibica Arki nie zapominają o Pawle Abbocie. Mimo że od połowy kwietnia napastnik leczy kontuzję stawu skokowego, to on był jednym z tych piłkarzy, który otrzymał najgłośniejsze oklaski podczas oficjalnej prezentacji drużyny. 34-latek w tym miesiącu liczy na powrót do normalnych treningów, a następnie zamierza odzyskać miejsce w "11", mimo że klub latem zaangażował dwóch nowych napastników: Dariusza Zjawińskiego i Szymona Lewickiego. W środę o godz. 17 Arka rozegra w Gdyni ostatni letni sparing, z Gryfem Wejherowo.
Michał Kozłowski: W kwietniu przeszedł pan zabieg kontuzjowanej kostki. Jak przebiegał proces rehabilitacji?
Paweł Abbott: Zacznijmy od tego, że pierwsze półtora miesiąca musiałem chodzić o kulach i w specjalnej ortezie. Przez ten czas mięśnie trochę się zastały i trzeba było poprawić ich ruchomość. Dość powiedzieć, że w porównaniu z dniem dzisiejszym miałem o połowę mniejszą łydkę. Dlatego niezbędne było wzmocnienie nóg, aby móc wdrażać kolejne elementy treningowe. Od ponad dwóch tygodni mogę już truchtać. Wykonuję także masę ćwiczeń stabilizacyjnych, a popołudniu zasuwam na siłowni.
Treningi indywidualne nie należą do szczególnie lubianych przez piłkarzy. Czy można uniknąć w nich nudy i powtarzalności?
Jest to trudne, szczególnie jeżeli patrzysz jak koledzy walczą na boisku, a ja przez 40 minut wolnym tempem biegam wokół boiska. Z tyłu głowy jest zapał i olbrzymia chęć powrotu na boisko. Z drugiej strony powtarzam sobie, że przez sześć tygodni nic mogłem robić i całe szczęście, że ten czas się nie przeciągnął. To mnie przekonuje do tego, żeby spokojnie wchodzić na wyższe obciążenia i nie szarżować.
Pańscy koledzy z boiska w okresie przygotowawczym mocno dostali w kość. Czy nie brakuje panu wytężonej pracy?
Oczywiście, że tak. Ostatnio, kiedy widziałem jak po treningu biegowym koledzy ledwo mogli złapać oddech, to aż im zazdrościłem. Chłopacy żartowali nawet, abym się z nimi zamienił. Gdybym mógł - zrobiłbym to bez mrugnięcia okiem.
Kibice długo musieli czekać na informację o przedłużeniu pańskiego kontraktu. Z czego to wynikało i czy nie nie męczył pana fakt, że trenuje bez ważnej umowy?
W klubie ostatnio panował spory ruch. Działacze szukali i dogadywali nowych zawodników, więc sam fakt podpisania nowego kontraktu przełożyliśmy o kilka dni, mimo że dogadani byliśmy wcześniej. Dobrze, że w końcu do tego doszło, bo w podświadomości ciążyło mi to, że walczę o powrót do formy i pełni sprawności, a nie mam umowy.
Kiedy możemy spodziewać się pańskiego powrotu do składu?
Do końca tego miesiąca chce wrócić do treningów z piłkami, a później już czas pokaże. Mam nadzieję, że w sierpniu będę gotowy do gry.
Jak pan zareagował na fakt, że do Arki sprowadzono dwóch nowych napastników: Dariusza Zjawińskiego i Szymona Lewickiego?
Lubię konkurencję, a wraz z przyjściem Szymona i Darka poziom naszych snajperów się podniósł. Jednocześnie żałuję, że jestem kontuzjowany i nie mogę uczestniczyć z nimi w treningach. Po powrocie będę musiał pod początku przekonywać do siebie trenera Grzegorza Nicińskiego i udowodnić, że to mi należy się pierwszy plac.
Czy wierzy pan w powrót do koncepcji gry Arki z dwoma napastnikami?
Nie ukrywam, że dużo łatwiej gra mi się z drugimi napastnikiem, który operuje w moim pobliżu. W pierwszej rundzie poprzedniego sezonu moja współpraca z Rafałem Siemaszko układała się świetnie. Nie jestem typem dryblera, który z piłką przy nodze "okiwa" czterech, pięciu rywali. Potrzebuje obok mnie człowieka, któremu będę mógł zgrać futbolówkę i zagrać z nim na jeden kontakt. Ekstraklasa rządzi się jednak swoimi prawami i przypuszczam, że spotkania zaczynać będziemy z jednym napastnikiem.
Odczuwa pan u młodszych kolegów pewnego rodzaju tremę, a może zdrowe podniecenie przed początkiem ligi? Dla niektórych to będzie debiut na tym szczeblu rozgrywek.
Chłopacy są po takich przygotowaniach, że nie mają siły się nawet denerwować i tylko kombinują jak tu najlepiej odpocząć. A mówiąc całkiem serio, to nie wyczuwam nerwowej atmosfery w drużynie. Pierwsze sparingi pokazały, że ich nogi są bardzo ciężkie, ale kiedy wróci świeżość - będzie zdecydowanie lepiej.
Przed spotkaniem z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza Arkę czeka jeszcze sparing z Gryfem Wejherowo. Jak zawodnicy podchodzą do takich spotkań? Traktują je jak próbę generalną czy raczej nie pokazują wszystkiego?
To zależy od charakteru zawodnika. Niektórzy, to i spotkanie pod blokiem uważają za ważne i będą grali w nim na pełnym ryzyku. Są też gracze, którzy w ostatnich sprawdzianach przed startem ligi odstawią nogę, aby nie narazić się na kontuzję.
Odczuwa pan spokój przez inauguracyjnym meczem?
Jak najbardziej. Uważam, że chłopacy dadzą radę. Są głodni ekstraklasy i pozytywnie zniecierpliwieni. To dobry znak.
Michał Kozłowski
Copyright Arka Gdynia |