TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

17.09.2007

ŁKS Łomża - Arka Gdynia 1:2 (Dziennik Bałtycki)

Jeżeli przyjąć, że najważniejsze są zwycięstwa i zdobywane dzięki temu ligowe punkty, to piłkarze Prokomu Arki Gdynia wygrywając na wyjeździe z ŁKS Łomża 2:1 spełnili swoje podstawowe zadanie. Kibice żółto-niebieskich musieli się jednak sporo nadenerwować, bo ten zwycięski gol padł dopiero na sześć minut przed końcem spotkania.
Gdynianie byli w sobotnim meczu faworytem i szybko chcieli to udowodnić. Szansę na bramkowe otwarcie wyniku miał już w szóstej minucie meczu Marcin Wachowicz, ale piłkę po jego strzale z dogodnej pozycji zablokował wślizgiem Cezary Stefańczyk. Przewagę gości strzałem w słupek udokumentował w 32 minucie Tomasz Sokołowski. Kiedy w 35 minucie kibice obu drużyn na znak protestu przeciwko karaniu klubów za odpalanie rac na stadionie - to była ogólnopolska akcja fanów futbolu w tej kolejce spotkań - opuścili do końca pierwszej połowy trybuny, piłkarze nie przestawali walczyć i stwarzać ciekawych sytuacji. W 38 minucie Grzegorz Niciński mógł tylko złapać się za głowę, kiedy uderzając właśnie głową nie trafił do bramki z 2-3 metrów.
W końcu jednak gol, dla Arki, padł w pierwszej połowie. Dobre dośrodkowanie Piotra Bazlera na prowadzenie 1:0 zamienił w 41 minucie - strzelając z bliska - Olgierd Moskalewicz. To był piąty gol "Ola" w tym sezonie. Niewiele brakowało, aby gospodarze, jeszcze przed przerwą, wyrównali. Łukasz Adamski strzelił mocno z rzutu wolnego, ale piłka odbiła się od poprzeczki i wyszła w pole.
Po przerwie na trybuny wrócili kibice i ci miejscowi mieli pierwsze powody do radości. Po rzucie rożnym w zamieszaniu pod bramką gdynian najwięcej sprytu i przytomności umysłu wykazał Damian Świerblewski i w 54 minucie spotkania w Łomży był remis 1:1. Goście mogli odzyskać prowadzenie kilka minut później, ba, piłka nawet była w łomżyńskiej bramce, po tym jak skierował ją tam Piotr Bazler. Sędzia gola jednak nie uznał, bo Bazler był na pozycji spalonej. Z tym tylko, że gdynianin wykazał się w tym przypadku zgubną dla drużyny nadgorliwością, bo futbolówka i tak - bez jego pomocy - wylądowałaby w siatce po wcześniejszym zagraniu kolegi.
- Nie mam do Piotrka pretensji, nie pomyślał, zadziałał instynktownie, a sędzia rzeczywiście miał w tej sytuacji rację - skomentował całe zdarzenie trener Arki Wojciech Stawowy.
Kolejne minuty na stadionie w Łomży nadal były ciekawe. W 70 minucie Andrzej Bledzewski uratował swoją drużynę przed utratą remisu po strzale Piotra Petasza. Chwilę później przed szansą zdobycia bramki stanął Wachowicz, ale lepszy w pojedynku sam na sam okazał się bramkarz gospodarzy Kamil Ulman. Arka jednak nie odpuszczała i w 84 minucie dopięła swego. Wprowadzony kilka minut wcześniej na boisko Łukasz Kowalski szybki kontratak swojej drużyny zakończył dobrym podaniem do Wachowicza, a ten znalazł sposób na pokonanie Ulmana.
- Cieszę się, że mój gol zadecydował o naszym zwycięstwie, ale muszę przyznać, że znacznie wcześniej, w tym meczu, powinienem wpisać się na listę strzelców - krytycznie przyznał Wachowicz. - Zresztą gdybym był bardziej skuteczny, to dzisiaj miałbym nie cztery zdobyte w tym sezonie gole, a przynajmniej dziesięć. W Łomży wcale nie było łatwo o zwycięstwo, a w końcówce spotkania w nasze poczynania wkradła się jeszcze nerwowość. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło, a my powoli przesuwamy się w górę tabeli - zakończył strzelec zwycięskiej bramki dla Arki.
Po meczu gratulując Arce zwycięstwa grający trener gospodarzy Grzegorz Lewandowski powiedział: - Dziś widać było, która drużyna walczy o awans, a która gra o utrzymanie w lidze. Arka dłużej utrzymywała się przy piłce, stwarzała więcej okazji bramkowych, ale przy odrobinie szczęścia mogliśmy to spotkanie zremisować.
- Mieliśmy przewagę, więcej podbramkowych sytuacji, więc sądzę, że nasze zwycięstwo jest zasłużone - oceniał trener Stawowy.
- Niestety nie po raz pierwszy w tym sezonie dajemy rywalom strzelić wyrównującą bramkę, a sobie fundujemy nerwową końcówkę. Gdybyśmy byli skuteczniejsi, to już do przerwy odebralibyśmy przeciwnikom ochotę do grania i nadzieje na korzystny rezultat. Jednak wygraliśmy, więc nie mogę zbytnio narzekać, tym bardziej, że rozegraliśmy te zawody bardzo dobrze taktycznie - powiedział Stawowy.

ŁKS Łomża - Prokom Arka Gdynia 1:2 (0:1)

Bramki: 0:1 Olgierd Moskalewicz (41 min.), 1:1 Damian Świerblewski (54), 1:2 Marcin Wachowicz (84).
ŁKS Łomża: Ulman - Stefańczyk, Petasz, Jurgielewicz (46 Skórnicki), Łuba - Świerblewski (65 Mądry), Lewandowski, Sędrowski (65 Bańka), Bzdęga - Adamski, Kalu.
Arka: Bledzewski - Sokołowski, Sobieraj, Szyndrowski, Kalousek - Mazurkiewicz (80 Kowalski), Ulanowski (64 Weinar), Moskalewicz - Bazler (90 Łabędzki), Niciński, Wachowicz.
Źółte kartki: Piotr Petasz, Maxwell Kalu, Paweł Sędrowski i Damian Świerblewski (ŁKS) oraz David Kalousek (Arka).
Sędziował: Piotr Siedlecki (Warszawa).

Arka do sądu

Pisaliśmy już o tym, że w głośnej sprawie korupcji w polskim futbolu wrocławscy prokuratorzy skierowali pierwszy akt oskarżenia do sądu. Za ustawianie wyników spotkań piłkarskich odpowiadać przed sądem będą nie kluby - te ukarane już zostały przez władze piłkarskie - a konkretni ludzie. Niemniej ten pierwszy akt oskarżenia dotyczy korupcyjnych działań związanych z Prokomem Arką Gdynia.
Na ławie oskarżonych mają zasiąść 34 osoby, z których siedem ma lub miała ścisły związek z Arką. Dość niespodziewanie dla wszystkich w tej siódemce znalazł się aktualny piłkarz żółto-niebieskich Krzysztof S. Przyznam, że początkowo myślałem o pomyłce, bo przecież nie tak dawno zatrzymany został na kilkanaście godzin członek Rady Nadzorczej Arki SSA , Krzysztof S. właśnie Jego jednak w skierowanym do sądu akcie oskarżenia nie ma, a piłkarz rzeczywiście jest.
Piłkarz, co jestem w stanie zrozumieć, jest w szoku i telefonów nie odbiera. Co się więc takiego stało, że ma usiąść na ławie oskarżonych? Udało nam się dowiedzieć, że Krzysztof S. był przesłuchiwany przez prokuraturę. Podobno w trakcie jednego z ligowych spotkań miał zasugerować sędziemu, że jak pomaga na boisku rywalom, to Arka też może zapłacić. I bynajmniej nie chodzi tu o sławny już w Polsce mecz Arka - MKS Mława, w którym ten sam zawodnik miał od sędziego domagać się rzutu karnego dla żółto-niebieskich. Tak na logikę to oskarżenie pod adresem Krzysztofa S. wydaje się być absolutną bzdurą, bo wygadywanie bzdur w stanie meczowych emocji jest co najwyżej niesportowym zachowaniem, karanym żółtą bądź czerwoną kartką.

Janusz Woźniak







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia