TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

03.09.2007

Telewizyjne 1:1 (trojmiasto.pl)

Po raz drugi w tym sezonie na mecz piłkarzy Arki wycelowane zostały kamery TVP i po raz drugi gdynianie zremisowali 1:1. Poprzednio stracili pierwsze punkty w rozgrywkach na wyjeździe, w Zabierzowie, a w niedzielę zanotowali pierwsze straty przy ul. Olimpijskiej. Co więcej Śląsk Wrocław nawet prowadził w Gdyni. Kibice pozdrowili właściciela klubu skandowaniem: "Rysiu Krauze, Rysiu" oraz jednoznacznie dali wyraz swoim preferencjom wyborczym.

Bramki:
0:1 Robert Rosiński 14
1:1 Marcin Wachowicz 42

ARKA: Bledzewski - Kowalski (78 Weinar), Szyndrowski, Sobieraj, Kalousek - Ława, Mazurkiewicz, Moskalewicz (72 Niciński) - Karwan (89 Łąbędzki), Wachowicz, Bazler.

ŚLĄSK: Janukiewicz - Wołczek, Pokorny, Wójcik, Cap - Klofik (84 Ostrowski), Sztylka, Górski, Rosiński (64 Wan) - Ulatowski (64 Łudziński), Imeh.

Sędzia: Radziszewski (Warszawa). Żółte kartki: Szyndrowski, Ława, Karwan (Arka), Wołczek, Cap, Sztylka, Górski, Łudziński, Imeh (Śląsk). Widzów: 6500.

Mecz podwyższonego ryzyka przeszedł na stadionie bez żadnych problemów ze strony kibiców. Śląsk z przyznanej mu puli wykorzystał tylko 270 biletów, a około 50 wrocławian zawrócono sprzed bramy, bo nie byli wcześniej wpisani imiennie na listę wejściówek. Ale także w Gdyni nie sprzedano wszystkich biletów w przedsprzedaży, bo zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami kasy stadionowe były zamknięte. Właściwie jedyny zgrzyt miał miejsce za bramkarzem przyjezdnych. Przed przerwą Robert Janukiewicz został opluty, a potem zabrano mu klubowy szalik. Po meczu golkiper nie szczędził ostrych słów za ten incydent, a w jego obronie jeszcze przed przerwą stanęli trenerzy. Przy linii bocznej zrobiło się nerwowo... Nie po raz ostatni tego dnia. Po przerwie zupełnie pogubił się arbiter. Niby rozdawał na prawo i lewo kartki, ale autorytetu u piłkarzy nie miał żadnego. Najpierw wrocławianie naskoczyli na Bartosza Karwana, który ostro zaatakowął Petra Pokornego, a potem gorąco było w strefie zmian, gdy Ryszard Tarasiewicz podczas roszad próbował przekazywac uwagi kapitanowi swojej drużyny. Nie wytrzymał też Bartosz Ława, który "wygarnął" bocznemu, gdy pokazał aut, choć gdyński pomocnik utrzymywał piłkę na linii.

- Był to mecz walki, a w takich pojedynkach mało jest sytuacji podbramkowych. Te co są, trzeba bezwzględnie wykorzystywać. Pierwszą połowę przespaliśmy, w drugiej zagraliśmy lepiej, ale zabrakło skuteczności - ocenił Wojciech Stawowy, trener Arki. - Przed przerwą rywale więcej od nas walczyli. Potem było już lepiej. Szkoda, że nie udało mi się dobić piłki na pustą bramkę po strzale Bazlera - dodał Marcin Wachowicz, strzelec jedynego gola dla żółto-niebieskich.

Pierwszy raz w tym sezonie gdynianie rozpoczęli mecz od straconej bramki, a po raz drugi przyszło im gonić wynik (poprzednio przy 1:2 w Pruszkowie). W 14. minucie Krzysztof Wołczek wrzucił piłkę na pole karne z autu. W polu karnym najwyżej wyskoczył Benjamin Imeh. Po główce byłego arkowca piłka chyba jeszcze otarła się o głowy innych piłkarzy i trafiła pod nogi Rosińskiego. Lewy pomocnik Śląska ubiegł gdyńskim obrońców i mocnym kopnięciem zdobył gola. Nieco wcześniej po dośrodkowaniu Wołczka własnej bramce zagroził Krzysztof Sobieraj, ale całe szczęście, że główkował nad poprzeczką.

Arka atakowało, ale długo z tego nic nie wynikało. Wrocławianie umiejętnym pressingiem utrudniali gdynianom przeprowadzenie składnych akcji. Zupełnie odcięte zostały skrzydła. Największe zagrożenie dla bramki Śląska było po stałych fragmentach gry. Groźnie główkował Marek Szyndrowski, a uderzenie z wolnego Karwana zatrzymała tylko ofiarna interwencja Petra Pokornego. Wreszcie w 42. minucie z kornego dośrodkował Ława. - Głową, chyba z wysokości kolan strzelił Łukasz Kowalski, bramkarz odbił piłkę, a ja zdążyłem z dobitką - relacjonował Wachowicz.

W drugiej połowie na głównego aktora spotkania wykreował się arbiter, który pokazał aż osiem żółtych kartek, gdy do przerwy tylko jedną. Arka najlepszą sytuację miała w 60. minucie. Janukiewicz odbił strzał Piotra Bazlera, z dobitką nie zdążył Wachowicz, a poprawka Karwana poszybowała nad poprzeczką. Śląsk odgryzł się w 69. minucie. Nieco wcześniej wprowadzony do gry Przemysław Łudziński strzelił zza "16", a Andrzej Bledzewski z najwyższym trudem sparował futbolówkę na róg.

Ostatecznie mecz zakończył się sprawiedliwym remisem, ale choć obie drużyny zdobyły po jednym punkcie, to trenerzy byli w diametralnie różnych nastrojach. - Ten wynik jest naszą porażką. Dlatego nie mam zadowolonej miny - przyznał trener Stawowy, który tego dnia nie mógł skorzystać m.in. z Marcina Chmiesta, Radosława Wróblewskiego i Tomasza Sokołowskiego, którzy mieli kłopoty zdrowotne. - Przez 30 minut graliśmy świetnie. Wytrzymnaliśmy mecz doskonale pod względem motorycznym, choć cały czas moi piłkarze byli w ruchu. Nie zgodzę się z opinią, że Arka zagrała źle. To my jej na niewiele pozwoliliśmy. Przy obrobinie szczęścia mogliśmy nie stracić tego gola albo strzelić bramkę na 2:0. Ale nie bądźmy zachłanni. Ten punkt to również nasz sukces - cieszył się Ryszard Tarasiewicz, szkoleniowiec Śląska.

jag.







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia