Aktualności
18.03.2016
Antoni Łukasiewicz z Arki Gdynia: Było widać, że mamy jaja!
Antoni Łukasiewicz, który wrócił po pauzie do składu Arki Gdynia, uważa, że punkt wywalczony w meczu z Zagłębiem Sosnowiec (2:2) może być decydujący.
Jak smakuje remis wywalczony w samej końcówce?
Podchodzimy do tego remisu z ogromnym szacunkiem. Zresztą jak mówi stare porzekadło - jeśli nie możesz pokonać rywala, to zremisuj. Nam udało się osiągnąć ten drugi scenariusz. Jest on dla nas mniej satysfakcjonujący, ale myślę, że w ogólnym rozrachunku będzie niezwykle ważny. Zresztą Zagłębie to klasowa drużyna, która również ma spore ambicje. Dlatego musimy trzymać się na baczności.
Czyli tego meczu nie dało się wygrać?
Oczywiście, że się dało. Tak naprawdę stworzyliśmy sobie kilka sytuacji, ale czasami brakowało po prostu kropki nad i. Nad wykończeniem akcji i skutecznością cały czas pracujemy. Musimy też wyeliminować te błędy, które spowodowały u nas utratę bramek. Jako drużyna musimy być otwarci na krytykę i naukę, bo to może nas zaprowadzić do awansu.
Trener Grzegorz Niciński po meczu przyznał, że popełniliście banalne błędy, które nie powinny mieć miejsca. Zgodzisz się z tym?
Jak będziemy oglądać powtórki, to sami na pewno z niedowierzaniem będziemy spoglądać na nasze błędy. Ale to już się stało. Musieliśmy reagować i dwukrotnie gonić wynik. Myślę, że w całym meczu pokazaliśmy zaangażowanie, charakter. Zresztą to było widać, że mamy jaja. To jest baza, która może nam dać zwycięstwa. Po raz kolejny w tym sezonie mieliśmy trudne chwile, ale ponownie je przetrwaliśmy. Egzaminu nie zdaliśmy wprawdzie na piątkę, ale czwórka z minusem nam się za ten mecz należy.
W meczu z Zagłębiem dobrze wyglądaliście fizycznie, co podkreślał też Wojciech Kowalczyk.
Podobnie było też w Katowicach. To nasz spory atut, z którego musimy zrobić jak najlepszy pożytek. Wciąż mamy przestoje w grze. Tak było przecież na początku meczu czy na początku drugiej połowy w starciu z Zagłębiem. Musimy grać tak, żeby od pierwszego do ostatniego gwizdka kontrolować jak najwięcej fragmentów gry i ułożyć je pod nasze dyktando.
Ze swojej gry jesteś zadowolony?
Nie chcę siebie oceniać. Od tego jest trener. Cieszę się, że trener darzy mnie zaufaniem i postawił na mnie, mimo że od ostatniego występu upłynęło bodaj 105 dni. Mam taki charakter, że w każdym spotkaniu wypruwam sobie flaki i to zawsze jest dla mnie priorytet. Zresztą to dla mnie zaszczyt grać w takim zespole.
Przed wami dwa wyjazdowe mecze z Wigrami Suwałki i MKS-em Kluczbork. Jesienią zdobyliście w nich tylko punkt.
Nie ma sensu już wspominać ani płakać nad rozlanym mlekiem. To był tak dawno, że trzeba to wymazać z pamięci. Musimy się skupić na tym, na co mamy wpływ, czyli nad odpowiednim przygotowaniem i nastawieniu na Wigry.
Ale to chyba przestroga?
W żadnym wypadku nie chcę wychodzić przed szereg i już dopisywać punkty, bo przed nami sporo pracy. Musimy wyeliminować błędy, ale też pielęgnować te elementy, które funkcjonują u nas dobrze. W meczu trzeba będzie zostawić serce, być zaangażowanym, zaprezentować swoje możliwości, a dopiero wtedy będziemy mogli mówić o korzystnym wyniku. Ani Wigry, ani MKS nie dadzą nam punktów za darmo.
Patryk Kurkowski
Copyright Arka Gdynia |