Aktualności
12.11.2015
Marcus da Silva rozegrał 101. mecz w barwach Arki.
Brazylijczyka Marcus da Silva rozegrał już 101 meczów w żółto-niebieskich barwach. Dla Arki Gdynia, w której gra od trzech lat, zdobył już 36 goli.
Kiedy przyjechał do Polski w 2008 roku, nie przypuszczał, że znajdzie tu miejsce na lata, założy rodzinę i... nie będzie chciał wracać do Brazylii. A zaczynał w naszym kraju od gry w IV-ligowym wówczas Piaście Choszczno.
Tour de Pologne Marcusa
Z Choszczna przeniósł się do Czarnych Żagań, później pod tężnie w Ciechocinku, gdzie grał w miejscowym Zdroju. Kolejnym etapem był Orkan Rumia. Wszędzie był wyróżniającym się piłkarzem, z przypisaną brazylijskim futbolistom nienaganną techniką i cenioną pod każdą szerokością geograficzną smykałką do zdobywania goli. Nic więc dziwnego, że trafił do ekstraklasowego GKS Bełchatów. Niestety tylko na jeden sezon. Zagrał w Bełchatowie 20 ligowych spotkań, ale ani razu nie wpisał się na listę strzelców.
- Pewnie ten brak skuteczności zadecydował, że nie zostałem tam na dłużej. Rozegrałem jednak kilka dobrych spotkań, chociażby przeciwko Wiśle Kraków czy Lechowi Poznań.
Nie udało się w Bełchatowie, więc spróbował swoich sił w Gdyni. Tu poszło mu już znacznie lepiej. Pierwszy ligowy mecz w Arce sezonu 2012/13 zaczął jednak od sprawdzenia, czy wygodne są siedzenia na ławce rezerwowych.
- To był mecz Arka - Warta Poznań. Wszedłem na boisko w 80. minucie, a 20 sekund później cieszyłem się z debiutanckiego w żółto-niebieskich barwach gola. Ustaliłem nim wynik meczu na 2:0. Jak mi później powiedziano, to była najszybciej - w historii klubu - zdobyta bramka przez zawodnika rezerwowego.
W kolejnym meczu historia się powtórzyła. Znowu ławka rezerwowych, wejście na boisko już szybciej, bo w 60. minucie, a w 69 trafiłem do siatki Bogdanki Łęczna efektownym strzałem piętą. Znowu wygraliśmy 2:0. Ale na miejsce w podstawowym składzie musiałem poczekać do 7. kolejki sezonu - ze śmiechem mówi Marcus.
W Gdyni na zawsze?
Kibice w Gdyni polubili Marcusa da Silvę. W klubowym plebiscycie na najlepszego zawodnika meczu bardzo często stawiają go na pierwszym miejscu. Nic dziwnego, bo z przyjemnością patrzy się na jego grę. W pierwszym sezonie zdobył dla Arki aż 15 goli, zostając wicekrólem strzelców I ligi. W kolejnych sezonach tak skuteczny już nie był.
- Oczywiście, że chcę strzelać bramki, ale najważniejsza jest drużyna i jej zwycięstwo. Z moją dyspozycją i formą w czasie gry w Arce bywało różnie. Nie zawsze los mnie oszczędzał. Były kontuzje, złamana noga, był rodzinny dramat, kiedy mój tata zmarł nagle na moim gdyńskim weselu, po ślubie z Eweliną.
To ostatnie wydarzenie to był straszliwy cios, po którym zastanawiałem się, czy jeszcze chcę grać w piłkę. Dzięki rodzinie, także tej polskiej części ze strony żony, dzięki kibicom, którzy okazywali mi sympatię i dodawali otuchy, wracam do sportowej formy. Już jest dobrze, a wierzę, że może być jeszcze lepiej - słychać nadzieję w głosie Marcusa.
Czy tęskni jeszcze za Brazylią, myśli o powrocie do ojczystego kraju?
- Nie zapomina się ojczystego kraju, tym bardziej że... Brazylia jest wspaniałym miejscem na spędzenie urlopu - śmieje się da Silva. - Zapuściłem w Gdyni korzenie. Chyba na zawsze, chociaż zdaję sobie sprawę, że życie niesie ze sobą różne niespodzianki. Jeżeli teraz o czymś myślę czy marzę, to o awansie z Arką do ekstraklasy.
Dobry piłkarz i człowiek
- Marcusa znam najdłużej, bo poznałem go jeszcze w Orkanie Rumia, kiedy byłem tam trenerem. Zresztą z jego sprowadzeniem do Orkana wiąże się anegdota. Kontrakt na grę w Orkanie Marcus podpisał u mnie w domu, a było to 14 lutego, w walentynki. Został u nas dwa dni, a ja żartowałem z żony, że sprowadziłem jej w walentynkowym prezencie brazylijskiego piłkarza. To w zespole Arki bardzo ważna postać. A najkrócej i najtrafniej opisałbym Marcusa tak: to dobry piłkarz i dobry człowiek - charakteryzuje swojego zawodnika szkoleniowiec Arki Grzegorz Niciński.
- Marcus? Po pierwsze wspaniały kolega. Po drugie wrażliwy człowiek, uczynny, gotowy pomóc każdemu. To najlepszy zagraniczny zawodnik, z którym miałem i mam przyjemność grać w Arce - wylicza Krzysztof Sobieraj, kolega z drużyny.
Janusz Woźniak/Dziennik Bałtycki
Copyright Arka Gdynia |