TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

20.08.2007

Kmita Zabierzów - Arka Gdynia 1:1 (Dziennik Bałtycki)

Piłkarze Arki stracili pierwsze punkty i pierwszego gola w rozgrywkach drugiej ligi w tym sezonie. Gdynianie po trzech zwycięstwach: z Wartą Poznań, Podbeskidziem Bielsko-Biała i Pelikanem Łowicz tylko zremisowali z Kmitą w Zabierzowie 1:1. To spora sensacja. Arka to przecież główny kandydat do awansu do Orange Ekstraklasy, a Kmita zdobył dopiero swój pierwszy punkt w tym sezonie.
Remis, choć to wynik zaskakujący, to z przebiegu meczu z pewnością sprawiedliwy. Arka w Zabierzowie nie zagrała z pełną determinacją, nie przeprowadzała tak składnych akcji, do czego przyzwyczaiła kibiców. W całym spotkaniu oba zespoły oddały po pięć celnych strzałów i po trzy niecelne, więc już ta statystyka pokazuje, że spotkanie było wyrównane.
- Do każdego rywala podchodzimy tak samo. Bez względu na to czy to Kmita czy Polonia. Nikogo nie lekceważymy ani nie dopisujemy sobie punktów przed meczem - tak mówił przed wyjazdem do Zabierzowa Wojciech Stawowy, trener Arki.
Piłkarze chyba za słabo wzięli sobie do serca słowa szkoleniowca. W pierwszej połowie Arka zagrała bardzo słabo. Jeden celny strzał na bramkę outsidera to bardzo mało jak na zespół, który walczy o Orange Ekstraklasę. W pierwszych minutach, to gospodarze próbowali zdobyć gola. Najpierw Tomasz Mazurkiewicz uprzedził Wojciecha Ankowskiego, a chwilę później niecelny strzał oddał Grzegorz Król. Najlepszą okazję Kmita miał w 20 minucie. Piotr Chlipała znalazł się sam na sam z Andrzejem Bledzewskim, ale górą był gdyński bramkarz. Pięć minut później strzelał z kolei Marcin Wachowicz, a piłka po rykoszecie wyleciała na rzut rożny. W 31 minucie Mariusz Różalski znakomicie obronił strzał Grzegorza Nicińskiego. Jeszcze chwilę później z dystansu uderzał Olgierd Moskalewicz, ale ten strzał został zablokowany przez byłego gracza żółto-niebieskich, Jana Ciosa.
- Przespaliśmy trochę tę pierwszą połowę - przyznał trener Stawowy.
W drugiej połowie gra się nieco ożywiła. Jednak nie tylko ze strony Arki, bo i gospodarze także próbowali znaleźć sposób na pokonanie Bledzewskiego. W 62 minucie wreszcie gdynianie zdobyli bramkę. Prostopadłym podaniem popisał się Moskalewicz, a Niciński w sytuacji płaskim strzałem nie dał szans bramkarzowi gospodarzy.
Tym prowadzeniem Arka długo się nie cieszyła. Już minutę później gdynianie dostali poważne ostrzeżenie. Strzelał Marcin Zontek, a Bledzewski z dużym problemami, na raty, złapał tę piłkę. W 70 minucie był już remis. Zontek precyzyjnie strzelił z 16 metrów i gdyński bramkarz był bez szans. To pierwszy gol, którego żółto-niebiescy stracili w tym sezonie.
W 85 minucie powinien paść drugi gol dla Arki. Jednak Niciński i wprowadzony po przerwie Radosław Wróblewski nie zdołali skierować piłki do bramki gospodarzy. Emocji w tej końcówce nie brakowało. Chwilę później Chlipała w doskonałej sytuacji strzelił wprost w Bledzewskiego. Po minucie Różalski znowu fantastycznie obronił strzał Nicińskiego, który wczoraj był najgroźniejszym napastnikiem gdyńskiego zespołu. W doliczonym czasie gry Niciński zaatakował bramkarza Kmity i sędzia ukarał go drugą żółtą i w efekcie czerwoną kartką. Kilkadziesiąt sekund później arbiter zakończył mecz i grupa kibiców z Gdyni wracała do domu w niezbyt dobrych nastrojach.
- Ten mecz powinniśmy wygrać. Straciliśmy dwa punkty i to pokazuje jak długa droga jeszcze przed nami. Jeden z kilku faworytów jedzie do zespołu, który nie ma na koncie ani jednego punktu i nie wygrywa meczu. Taki jest sport. Nikogo jednak nie zamierzam winić. Tylko ludzie niemądrzy szukają winy u innych. Kadra szkoleniowa i piłkarze Arki to ludzie mądrzy. Ja też rozliczanie zacznę od siebie i jakie błędy popełniłem w związku z tym meczem - mówi Stawowy. - Trzeba uczciwie powiedzieć, że w naszym wykonaniu to był słaby mecz. Najsłabszy w tym sezonie. Przez 90 minut biliśmy głową w mur. Stworzyliśmy za mało sytuacji do strzelenia bramki w tym spotkaniu.
Czy piłkarze nie pomyśleli sobie, że grają ze słabym rywalem i prędzej czy później strzelą gola?
- Na pewno w ten sposób nie rozmawialiśmy. Może jednak było gdzieś w podświadomości u zawodników, że z takim przeciwnikiem pójdzie łatwo. Tymczasem w drugiej lidze łatwo z nikim nie będzie. Zabrakło mi determinacji i woli walki.

Kmita - Arka 1:1 (0:0)

Bramki: 0:1 Grzegorz Niciński (62), 1:1 Marcin Zontek (70).
Kmita: Różalski - Paknys (67 Ali), Bednarz, Cios, Makuch - Bębenek, Romuzga, Ankowski, Cebula (67 Leśniowski) - Król (55 Zontek), Chlipała.
Arka: Bledzewski - Sokołowski, Szyndrowski, Sobieraj, Kalousek - Ława, Mazurkiewicz, Moskalewicz - Karwan (59 Wróblewski), Niciński, Wachowicz.
Żółte kartki: Maciej Bębenek, Konrad Cebula, Wojciech Ankowski (Kmita) oraz Grzegorz Niciński, Bartosz Ława, Andrzej Bledzewski, Marek Szyndrowski (Arka).
Czerwona kartka (za dwie żółte): Grzegorz Niciński (Arka, 90+1).
Sędziował: Jacek Małyszek (Lublin).
Widzów: 700.

Paweł Stankiewicz







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia