Aktualności
17.08.2015
Paweł Abbott: Jeszcze nie patrzymy na tabelę.
Piłkarze Arki w sobotni wieczór objęli pozycję lidera I ligi, ale byli nim tylko przez dobę. W niedzielę swój mecz wygrał Chrobry Głogów, który wyprzedził ich dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu. O pierwszą pozycję gdynianie powalczą ponownie 22 sierpnia, gdy czeka ich wyjazdowy mecz z Zagłębiem Sosnowiec. - Od niedzieli myślimy już o tym rywalu. Na razie nie ma co pompować balona oczekiwań. Z ocenami poczekajmy co najmniej do 10-12 serii gier - ocenia Paweł Abbott, napastnik żółto-niebieskich.
Jacek Główczyński: Sprawdził pan tabelę po zwycięstwie nad GKS Katowice?
Paweł Abbott: Jeszcze na nią nie patrzę. To nie ma sensu, skoro dopiero rozpoczęliśmy rozgrywki. Z ocenami poczekajmy co najmniej do 10-12 serii gier. Wówczas coś więcej będzie można powiedzieć, o co tak naprawdę walczymy.
Przed tygodniem byliście wiceliderem wspólnie z Chrobrym Głogów. W sobotę wyszliście na samodzielne prowadzenie. Tak dobra pozycja wyjściowa nie nakazuje, aby zdecydowanie wziąć kurs na ekstraklasę?
Na razie nie ma co pompować balona oczekiwań, ani zbyt daleko wybierać w przyszłość. Jak to się mówi po meczu. Ze zwycięstwa nad Katowicami mogliśmy się cieszyć do północy. Od niedzieli trzeba myśleć wyłącznie o Zagłębiu. Wyspecjalizowaliście się w golach strzelanych w doliczonym czasie gry. W Płocku, gdy Wisła za wszelką cenę dążyła do wyrównania to pan strzelił na 2:0. W meczu z GKS gola na wagę trzech punktów strzelił Tadeusz Socha. Będzie więcej takich horrorów? Teraz możemy powiedzieć, że najlepsze są zwycięstwa w ostatniej minucie, bo radość po nich jest największa. Wszystko co było wcześniej idzie w niepamięć. Liczą się trzy punkty dopisane w tabeli.
W bramce GKS debiutował Mateusz Kuchta. 19-latek gra w juniorskiej reprezentacji Polski, w Gdyni spisywał się bardzo dobrze, ale to chyba wy bardziej chcieliście go wykreować na bohatera meczu, marnując kolejne doskonałe sytuacje?
Chłopak nie wystraszył się. Gra przed taką publicznością najwyraźniej tylko go pobudziła do lepszej gry. Jednak nic mu nie ujmując, takie sytuacje musimy wykorzystywać bez dwóch zdań. Mówię przynajmniej o tej, którą ja miałem, a strzeliłem tylko w poprzeczkę. W drugiej połowie mogliście strzelić GKS kilka bramek. Przed przerwą gra była wyrównana.
Czy to było asekuracja i pewna obawa, czy jesteście zagrać na dobrym poziomie cały mecz skoro w środę graliście w Pucharze Polski z dogrywką i karnymi?
Nie. Tak ułożył się mecz. O ile dobrze liczę to w "11" na GKS wyszło trzech chłopaków, którzy zagrali pełne 120 minut z Chojniczanką. Mamy tylu piłkarzy w kadrze, że trener może rotować w składzie. Powiedzieliśmy sobie, że nie jesteśmy już w pucharze, a zatem trzeba skupić się na lidze, tutaj walczyć ze wszystkich sił. Mnie w sobotę imponował szczególnie Antek Łukasiewicz. Gość ma już swoje lata, ale widać, że i doskonałą kondycję. W pucharze zagrał pełny mecz, a przeciwko GKS zupełnie tego nie było widać. Miało się wrażenie, że co najmniej tydzień odpoczywał pomiędzy meczami.
Co myśli się, gdy marnuje się kolejno te doskonałe sytuacje, jak to wam zdarzyło się w drugiej połowie meczu z GKS? Wkrada się zdenerwowanie i zwątpienie, czy wręcz przeciwnie jeszcze bardziej utwierdzacie się w przekonaniu, że gol to jednak tylko kwestia czasu?
Oczywiście inaczej byśmy patrzyli na te niewykorzystane sytuacje, gdybyśmy zremisowali lub przegrali. Jednak jeśli chodzi o mecz, to ja w takich przypadkach zawsze sobie powtarzam, że muszę coś strzelić lub przynajmniej zaliczyć asystę. Tym bardziej, że widzieliśmy na odprawie mecz GKS z Wigrami, w którym grali cały czas w wysokim tempie. Może to ich zamuliło i w Gdyni siedli po przerwie kondycyjnie? A może wyszła długa podróż, bo to nic przyjemnego tyle godzin siedzieć w autokarze? Albo to, że na noc zatrzymali się w Sopocie?
Nie obawiał się pan, że trener chcą wzmocnić siłę ataku, zmieni napastnika?
Chyba każdy piłkarz, gdy jest zmiana, patrzy na tablicę z numerami z nadzieją, że nie ma tam jego. Z perspektywy boiska może wydawać się, że jest dobrze, ale to z boku lepiej widać i to trener podejmuję decyzję. W meczu z GKS widać, że były dobre zmiany. Szkoleniowiec pokazywał nam, że idziemy po zwycięstwo. Te ofensywne roszady pokazały nam, że nawet remis z tak mocną drużyną, jaką są Katowice, tego dnia nas nie interesuje. Trener pokazał, że ma wiarę, iż wygramy i my w to także cały czas wierzyliśmy. Szczególnie wprowadzenie Tomasiewicza było odważną zmianą. Potrzebowaliśmy wtedy takiego ożywienia w grze i Grzesiek to nam dał. Mógł nawet strzelić gola, bo fajnie przymierzył, mimo ostrego kąta, gdy dograłem mu piłkę. Zabrakło naprawdę niewiele.
Jacek Główczyński
Copyright Arka Gdynia |