Aktualności
04.04.2015
Warcholak: Przed wiceliderem broni nie złożymy.
Arka przegrała pięć ostatnich meczów z Termaliką Nieciecza, a z siedmiu takich gier w I lidze na swoją korzyść rozstrzygnęła tylko jedną. Czy po ponad trzech latach żółto-niebiescy znajdą receptę na tego rywala, choć w ich składzie nie ma już żadnego piłkarza, z tych którzy mieli udział w tym jednym zwycięstwie? Początek gry w sobotę o godzinie 11:45.
- Myślę, że jesteśmy już na tyle dobrze zorganizowaną i zgraną drużyną, że nawet na boisku wicelidera broni nie złożymy i łatwo skóry nie sprzedamy - zapewnia Marcin Warcholak, który w tym sezonie w gdyńskiej drużynie najwięcej minut spędził na boisku.
Jacek Główczyński: W bieżących rozgrywkach rozegrał pan już 2070 minut w oficjalnych meczach. Kolejni w klasyfikacji: Krzysztof Sobieraj i Bartosz Ława mają ich odpowiednio 1979 i 1804. Można o panu mówić, że jest pan w Arce niezastąpiony? Marcin Warcholak: Rzeczywiście na razie nie wystąpiłem tylko w meczu z Widzewem, gdy musiałem pauzować po czwartej żółtej kartce. Jestem szczęśliwy, że trener mi powtórnie zaufał, że mogę grać regularnie, a w ostatnim meczu znów zagraliśmy na zero z tyłu.
Pod koniec sparingów szkoleniowiec na lewej stronie obrony zaczął sprawdzać Pawła Wojowskiego, czyli nominalnego pomocnika. Czy to jest wariant tylko na wypadek pańskiej absencji, czy może pan się obawiać, że na rzecz tego piłkarza straci pan miejsce w "11"?
Nie obawiałem się. Wychodzę bowiem z założenia, że zdrowa rywalizacja tylko pomaga tak poszczególnym piłkarzom jak i drużynie. Ponadto trener zawsze nam powtarza, że "11", która rozpoczyna rundę nigdy jej w takim składzie nie końca. Dlatego obojętnie, czy wyszedłbym na pierwszy mecz, czy usiadłbym na ławce, to dalej tak samo bym pracował, bo wiem, że prędzej czy później przed każdym otworzy się szansa.
W tym tygodniu Arka zgłosiła do rozgrywek Otara Dżawaszwiliego. Czy Gruzin może panu zagrozić, jeśli chodzi o grę na lewej obronie?
To młody chłopak. Wiem o nim tylko tyle, co przeczytałem w internecie, iż może grać jako boczny pomocnik bądź obroną i że jest lewonożny. Jeśli okaże się, że to mój rywal, to pewnie nam obu wyjdzie to na dobre. Na razie o jego umiejętnościach niewiele wiem. Był u nas na jednym treningu, na którym mieliśmy przede wszystkim grę na utrzymanie piłki.
Dla pana Arka jest już ósmym klubem. Myśli się pan związać z Gdynią na dłużej?
Kontrakt obowiązuje mnie do czerwca 2016 i na razie nie wybiegam poza tę datę. Wcześniej też nie ma opcji, że ja bądź klub mielibyśmy zdecydować o przedwczesnym zakończeniu współpracy.
Ze swojej gry w Arce jest pan zadowolony?
Nie do końca. Zawsze może być lepiej. Moją podstawową rolą jako obrońcy jest bronienie dostępu do własnej bramki, dbanie byśmy nie tracili goli. Jednak na pewno chciałbym dokładać także asysty i gole.
Wiosną chyba z meczu na mecz jest pan coraz bliżej bramki z wolnego, a asystę może zdobyć pan choćby po... wrzucie piłki z autu?
Rzeczywiście od meczu z Tychami zawsze mam okazje, by przymierzyć z wolnego. Niestety, bramkarz zawsze odbija lub wręcz "wypluwa" piłkę przed siebie, a naszym napastnikom brakuje albo szczęścia przy dobitkach bądź są odrobinę spóźnieni. A co do autów, to już coraz więcej obrońców wrzuca piłkę jak najdalej w pole karne. Ja zawsze staram się ją posłać na drugi słupek.
Trenuje pan specjalnie te stałe fragmenty gry?
Autów nie. Genetycznie mam w sobie taką moc, że mogę daleko wrzucać piłkę. Nawet nie wiem, ile jest to metrów, bo nigdy nie mierzyłem. Co do wolnych, to po każdym treningu szkoleniowiec daje czas chętnym, aby mogli popracować przez kilka minut nad strzałami. Każdy uderza tak dużo, ile potrzebuje. Natomiast w tej rundzie nie mieliśmy jeszcze zajęć, na których strzelalibyśmy na bramkę przy ustawionym murze.
W sobotę zagracie w Niecieczy. Stać was na skończenie z kiepską passą, którą ma Arka w meczach z Termaliką?
Zdajemy sobie sprawę, że czeka nas ciężkie spotkanie.Termalica jest dobrze poukładanym zespołem, która zdobyła już 47 punktów. Jednak myślę, że jesteśmy już na tyle dobrze zorganizowaną i zgraną drużyną, że nawet na boisku wicelidera broni nie złożymy i łatwo skóry nie sprzedamy. W sobotę, tak jak w każdym innym meczu, wyjdzie na boisko tylko po to, by zdobyć trzy punkty.
Zdąży pan wrócić z meczu do domu na święta?
W poprzednich latach zawsze udawało mi się dojechać w nocy z soboty na niedzielę. Liczę, że teraz w najgorszym wypadku będzie podobnie. Pochodzę spod Leszna, więc z Niecieczy nie wracam do Gdyni. Myślę, że z drużyną dojadę do Łodzi. Tam zaś spróbuję złapać pociąg do Poznania.
Jacek Główczyński
Copyright Arka Gdynia |