Aktualności
11.03.2015
Marcus da Silva: Kocham dryblować, asystować i strzelać gole.
Gdynianie świetnie zainaugurowali rundę wiosenną. Wyjątkowo dobrze w tym meczu czuł się Marcus da Silva. Brazylijczyk otworzył wynik meczu, wykorzystując rzut karny, a następnie asystował przy bramkach Michała Nalepy oraz Patrika Lomskiego.
- Pomału wracamy do rytmu meczowego. Dla piłkarza nie ma nic lepszego niż rozpoczęcie rundy tak efektownym zwycięstwem. Temu meczowi towarzyszyła dobra atmosfera, zdobyliśmy trzy punkty. Radość z wygranej nie będzie jednak wiecznie trwać. Dziś się cieszymy, a jutro myślimy już o kolejnym meczu - mówi da Silva w rozmowie z trojmiasto.sport.pl.
Wygląda na to, że ofensywny piłkarz Arki wraca do formy, do jakiej przyzwyczaił kibiców. Ostatnie miesiące to ciągłe kontuzje Brazylijczyka, które hamowały jego grę. Jesienią Marcus zaliczył dwa trafienia, a zimowe przygotowania pokazały, że jest w gazie (sześć bramek i dwie asysty). Kto wie, czy nie powtórzy wyczynu z wiosny sezonu 2012/13. Wówczas zdobył 12 goli.
- Ciężko na to pracuję. Bramkę zawsze chętnie strzelę. Lubię też asystować. A największą radość czerpię ze zwycięstw Arki. Gdy dobrze gram, to wzrasta pewność siebie i poczucie, że mogę pomóc drużynie w wywalczeniu trzech punktów. To przekłada się też na całą drużynę. Ogólnie będzie dobrze. Czuję się na tyle dobrze, aby pomagać drużynie. A Arka ma wszystko, aby punktować w lidze - deklaruje piłkarz żółto-niebieskich.
- Cały czas usiłuję robić to, co potrafię najlepiej. Najbardziej kocham grać piłką, dryblować, asystować i strzelać gole. Im częściej mi się to uda, tym psychicznie będę wiedział, że jestem w optymalnej formie. Co w konsekwencji przełoży się na dobre wyniki zespołu - dodaje da Silva.
Worek z bramkami w meczu z Tychami rozwiązał się dopiero w drugiej połowie. Przed przerwą gdynianie nie mogli przebić się przez obronę rywali.
- GKS tak się ustawił, że praktycznie nie zagroziliśmy ich bramce. Stali z tyłu, ciężko nam było otworzyć wynik. Ale już po 1:0, gdy goście otworzyli się, mogliśmy strzelać kolejne bramki. Do tego momentu było bardzo ciężko. GKS umiejętnie nas zamykał. Na boisku nie było miejsca. Jednak poradziliśmy sobie z tym i daliśmy radę - podkreśla da Silva, który uczestniczył w sytuacji, po której z boiska wyrzucony został Muhamed Omić. Brazylijczyk urwał się defensorom, po czym padł na murawę.
- Faul był. A skoro faulujący mnie piłkarz był ostatnim obrońcą, to zasługiwało to na czerwoną kartkę. Nie byłem na równi z Tomaszem Porębskim. Już wcześniej wyprzedziłem go. Potem co prawda położyłem się, ale byłem faulowany. Próbowałem pociągnąć tę akcję do końca. Gdy widziałem, że nie dam rady wykończyć akcji, to po prostu upadłem - zaznacza da Silva, który w duecie z Patrikiem Lomskim rozmontował obronę tyszan. Momentami piłkarze Arki wręcz bawili się z rywalem.
- Czy ich ośmieszaliśmy? Nie. Po prostu graliśmy swoje. Wszyscy wiedzą, co jest moją i Lomskiego siłą. Każda udana akcja podbudowuje mnie. A skoro w meczu udała mi się jedna, druga, to szedłem za ciosem. Czułem się dobrze. Cieszę się, że mogłem dać dużo pozytywnego drużynie - mówi brazylijski piłkarz Arki.
- Fajnie gra mi się z Lomskim. On pokazuje, że chce grać w piłkę. Często pokazuje się do gry, szuka piłki. Nie boi się wdać w drybling. Ma duże chęci do gry. To bardzo pozytywny piłkarz. Sądzę, że dużo nam pomoże - kończy da Silva.
Copyright Arka Gdynia |