Aktualności
07.03.2015
Prezes Pertkiewicz: Piłkarze mają wypruwać na boisku flaki.
Rozmowa z prezesem Arki Gdynia Wojciechem Pertkiewiczem przed startem rundy wiosennej w piłkarskiej I lidze.
Kuba Staszkiewicz: Ciężko się kieruje zadłużonym klubem? Bo z taką sytuacją zmaga się pan od momentu objęcia prezesury, co trwa już ponad dwa i pół roku.
Wojciech Pertkiewicz: Nie wiem kiedy zakręcimy się koło zera, ale daliśmy sobie jeszcze dwa lata, by w pełni wyjść na prostą. Łatwo nie jest, czasami człowiek po nocach nie śpi, by odpowiednio poukładać słupki. Fajnie byłoby mieć komfort, by pieniądze ze skonstruowanego budżetu wydawać jedynie na bieżącą działalność. W tym momencie jego pokaźna część jest jednak przeznaczana na redukcję zadłużenia. Najgorsze mamy już za sobą, obecny sezon wydaje się być zbilansowany, ale zobaczymy co przyniesie kolejny.
Największa trudność to znalezienie odpowiedniego balansu między spłatą długów i bieżącą działalnością. Na jednej szali leżą zobowiązania, na drugiej – cele sportowe. Nie da się przewartościować wszystkiego tylko na jedną stronę, bo spadnie poziom - a wraz z nim frekwencja, przychody od sponsorów i wspomnianych środków bieżących może w końcu zabraknąć. Dlatego staramy się utrzymać sportową stronę na poziomie, który – w obecnej sytuacji – w miarę wszystkich satysfakcjonuje, biorąc pod uwagę nasze możliwości. Musieliśmy mocno zreformować tabelę wydatków. Mogę nawet powiedzieć, że ten proces już za nami.
Dużo jeszcze pozostało tych zobowiązań wobec wierzycieli?
Wojciech Pertkiewicz: Jakieś trzydzieści procent tego, co było, gdy obejmowałem stanowisko, ale to ciągle liczba siedmiocyfrowa. Wiele spraw jest już zakończonych, nawet takich sprzed wielu lat, ale ich zamykanie nakręcało spiralę. Czasem na potrzeby spłaty jednego długu trzeba było zaciągać inne, nowe zobowiązania, choć najczęściej już mniejsze.
Każdy sezon to mozolna budowa nowego budżetu. Jeśli uda nam się skonstruować na następny sezon taki, jakim obecnie dysponujemy, będę zadowolony, ale to trudne zadanie. Wybawieniem finansowym byłby z pewnością awans do ekstraklasy i bonus w postaci dotacji z tytułu praw telewizyjnych. Bo choć w I lidze też otrzymujemy z tego tytułu pieniądze, to jednak są one nieporównywalnie mniejsze.
Arka to klub posiadający właścicieli, bo akcjonariat podzielony jest między trzy podmioty - Prokom Investments, C. Ulrich oraz MD, ale nie są oni aktywni. Szukacie nowego właściciela-inwestora?
Wojciech Pertkiewicz: Arka, mówiąc kolokwialnie, jest na sprzedaż, ale nie chodzi o to, że klub leży na półce w sklepie. Inwestor? Taka osoba czy podmiot musiałaby najpierw odbyć rozmowy z obecnymi właścicielami klubu, radą nadzorczą czy przedstawicielami urzędu miasta. I w ich oczach wypaść wiarygodnie, bo nie chcemy i nie możemy sobie pozwolić na sytuację, by klub był czyjąś zabawką, która jak się znudzi to zostanie rzucona w kąt ze spotęgowanymi kłopotami.
Wspomniany urząd miasta Gdynia to wasz główny sponsor?
Wojciech Pertkiewicz: Zapewnia nam najwyższą kwotę spośród zewnętrznych wpływów do budżetu. Otrzymujemy pieniądze z tytułu promocji Gdyni i myślę, że jesteśmy najsilniejszą marką sportową miasta, mimo silnej konkurencji w innych dyscyplinach. Na ten rok przyznano nam 1,8 miliona złotych brutto. Od tego musimy zapłacić podatek VAT, a także pokryć koszty wynajęcia stadionu od Gdyńskiego Centrum Sportu.
Jeden mecz to wydatek 50 tysięcy złotych. Kwota z miasta do wykorzystania "na życie" finalnie jest więc mniejsza, ale i tak jesteśmy Gdyni bardzo wdzięczni. Mamy też innych sponsorów. Przede wszystkim Polnord SA, który jest z nami od lat, a w tej rundzie na koszulkach pojawią się jeszcze loga dwóch firm - Giga i Semeko. Nie zapominajmy o pozostałych partnerach i przychodach z tzw. dnia meczowego - to znaczący procent budżetu.
Jaki będzie cel Arki na wiosnę?
Wojciech Pertkiewicz: Dobrze grać, nie rozczarowywać, przyciągać ludzi na trybuny, pokazywać sponsorom, że nakreślony przez nas plan konsolidowania drużyny rzeczywiście ma miejsce. Przede wszystkim jednak chcemy się utrzymać w I lidze. To plan minimum. Plan optimum to ruch w górę tabeli.
Nie za skromnie? Kadrę macie wyjątkowo szeroką.
Wojciech Pertkiewicz: Stąpamy twardo po ziemi. Najpierw spoglądamy w dół, a gdy będzie pewne, że zostajemy w I lidze, to dopiero później będziemy mogli skierować wzrok w górę. Kadrę rzeczywiście mamy szeroką, liczy 30 graczy. Wiosna będzie dla nich okresem sportowej weryfikacji. Będziemy wiedzieli na kogo możemy liczyć w kontekście walki o ambitniejsze cele. Taki mamy plan na kolejny sezon. W obecnym z zadowoleniem przyjęlibyśmy 5-6 miejsce co potwierdzi, że wykonaliśmy dobrą pracę i po dramatycznym starcie w tym sezonie, kierunek był tylko w górę.
Na którego z pozyskanych zimą zawodników liczy pan najbardziej?
Wojciech Pertkiewicz: Nie chcę operować nazwiskami. Liczę, że każdy z nich się przyda. Zwłaszcza, że w sparingach nowi zawodnicy dawali pozytywne sygnały.
Grzegorz Niciński to trener Arki na lata?
Wojciech Pertkiewicz: Mam nadzieję, że tak. Zresztą nie tylko on, bo pamiętajmy, że Nitek pracuje w duecie z Grzegorzem Wittem. Wiążemy z nimi duże nadzieje. Racjonalnie podchodzimy do tego, czego oczekujemy. Sztab jest złożony głównie z naszych byłych zawodników, a proszę mi wierzyć, że z różnych powodów, niełatwo było taki skład skompletować. Końcówka rundy jesiennej pokazała, że zaufanie tym ludziom to dobry ruch. Czekamy z niecierpliwością na wiosnę, gdzie zadania postawione trenerom na pewno leżą w ich zasięgu.
To kiedy ta ekstraklasa w Gdyni?
Wojciech Pertkiewicz: Nasze plany sięgają ekstraklasy ale nie za wszelką cenę czy na kredyt, ponieważ przy braku sukcesu byłaby to katastrofa finansowa dla klubu. Plan zakłada, że chcemy się w niej znaleźć najdalej za dwa i pół roku. Oczywiście także teraz, o ile nadarzy się taka okazja, też się chętnie podłączymy do walki o awans. Ale jesteśmy realistami. Bardziej jasne cele zarysują się przed nami w przyszłym sezonie, a może nawet jeszcze w kolejnym.
Siłą Arki wiosną ma być stabilizacja i konsolidacja składu, w którym nie musi być wielkich nazwisk. Nie przeszkadza mi także to, że jakiś zawodnik chce się w Gdyni jedynie wypromować. Pod warunkiem, że najpierw wypruje dla Arki flaki. Zresztą chyba za to właśnie piłkarze dostają pensje - za pełne zaangażowanie w treningach i meczach. Na to liczę już w niedzielnym spotkaniu z GKS Tychy.
Rozmawiał Kuba Staszkiewicz
Copyright Arka Gdynia |