Aktualności
24.10.2014
Grzegorz Lech: Gwizdy kibiców? Taki jest sport.
31-latek jest podstawowym zawodnikiem gdyńskiej drużyny (11 na 13 meczów w pierwszym składzie) i to jemu ostatnimi czasy "oberwało" się najwięcej od kibiców.
Piotr Wiśniewski: Jak ostatnia sytuacja z kibicami [Lech schodzący z boiska w meczu z Wigrami Suwałki 0:1 został wygwizdany przez kibiców, spotkanie w Bytowie z Drutexem Bytowią rozpoczął na ławce, a z Pogonią Siedlce znów kibice nie szczędzili mu krytyki - przyp. aut.] wpłynęła na pana?
Grzegorz Lech: Spokojnie. Taki jest sport. Raz jest lepiej, raz gorzej. Tę sytuację odebrałem bez jakichś dodatkowych emocji.
Pytanie nie zaskoczyło pana, oczekiwałem, że będzie pan bardziej zdenerwowany...
- Właśnie nie. Na pewno jednak dało mi to trochę do myślenia.
Czy kibice mają uzasadnione pretensje wobec pana?
- Szczerze? To nawet nie zastanawiałem się nad tym. Staram się grać najlepiej, jak potrafię, z tym że różnie to wychodzi. Może jestem małomówny i mało wylewny w tym temacie, choć zazwyczaj lubię porozmawiać o piłce, to w tym przypadku naprawdę nie ma co drążyć wątku i za bardzo się rozwodzić. Ja mam wpływ na swoją grę. Im lepsze będą wyniki Arki, tym odbiór mnie jako piłkarza będzie lepszy. I tyle.
Czyli nie chce pan niczego na siłę udowadniać?
- Może popatrzmy po prostu przez pryzmat drużyny. Zawodzimy jako cały zespół.
To dlaczego do tej pory tak bardzo zawodziliście?
- Przede wszystkim teraz zmieniliśmy nastawienie do meczów u siebie. Wcześniej od początku chcieliśmy brać sprawy w swoje ręce i narzucać swój styl przeciwnikowi. Nie udawało nam się wcielić w życie tego, czego wymagał od nas trener Dariusz Dźwigała. Nie sprostaliśmy taktycznie, nie sprostaliśmy umiejętnościami. Dlatego wyniki były, jakie były.
Uprościliśmy grę. Nie staramy się już grać głównie efektownie, tylko efektywnie. Wszystko po to, aby zdobywać punkty. Coś drgnęło, ale wygrana z Pogonią Siedlce będzie smakować dopiero wtedy, gdy zapunktujemy w Lubinie i potwierdzimy tam dobrą dyspozycję. Nawet nie chcę zakładać scenariusza, że przegramy, bo znów od początku będziemy musieli wszystko udowadniać. I tak w kółko. Zostało jeszcze kilka meczów w tej rundzie, musimy uzbierać jak najwięcej punktów, aby w dobrych nastrojach przygotowywać się do rundy rewanżowej.
Zatem znów się potwierdza, że w I lidze liczą się proste środki, a nie efektowna gra.
- Kto śledzi pierwszą ligę, ten wie, jak wyglądają w niej mecze. Drużyny starające się grać efektownie wcale tak nie punktują. Dlatego my też musieliśmy zmienić swój styl gry. Każdy to powtarza, że pierwsza liga jest specyficzna. Jest. Dominuje tutaj walka, zaangażowanie. Zazwyczaj drużyny, które są w roli faworytów, nie sprostają zadaniu. I liga jest dziwna. Trochę już w niej gram. I nic się w niej nie zmienia.
Jak zagrać z Zagłębiem, aby wygrać, a przynajmniej zremisować?
- Odpowiedzialnie taktycznie. Musimy wykonać wszystkie założenia trenerów, dobrze przesuwać się w strefach. Pomagać sobie nawzajem. Dorzucić jeszcze umiejętności, których niewątpliwie naszej drużynie nie brakuje.
Arce może też pomóc fakt, że to nie wy będziecie faworytem, tylko Zagłębie.
- Zagłębie zaczęło te rozgrywki dużo lepiej od nas. Grają składem, który praktycznie spadł z ekstraklasy. Nastąpiło tylko kilka rotacji w drużynie. A u nas zespół dopiero się buduje. Powinniśmy zaskoczyć w następnej rundzie. Uważam, że Arkę z wyników powinno rozliczać się dopiero wiosną. Teraz jest za szybko. Nie czas na wyciąganie zbyt pochopnych wniosków.
Do Arki przyszło 14 nowych piłkarzy. Nie jest w takiej sytuacji łatwo "dotrzeć się". A co dopiero poukładanie relacji życiowych, mentalnych. Może wydaje się, że to łatwa sprawa, ale tak nie jest. Na boisku potrzebne są nie tylko umiejętności. Bardzo ważna jest więź drużyny. Porównałbym to do relacji rodzinnych. Więź z kumplami buduje się miesiącami. Uważam, że odpowiednie wnioski powinniśmy wyciągnąć w przerwie zimowej. A teraz skupić się na jak najlepszym punktowaniu.
Rozmawiał Piotr Wiśniewski
Copyright Arka Gdynia |